Prawo ognia

Prawo ognia

Wszystko wyglądało jak tragiczny w skutkach wypadek. Takich zdarzeń na polskich drogach są tysiące. Jednak ogień, który wszystko niszczy, tym razem odsłonił tajemnicę perfidnej zbrodni „Mamy 17 dzień czerwca 2004 roku. W całej Polsce niebo jest bezchmurne, świeci słońce. Zbliża się godzina 17, zapraszam na serwis informacyjny”. Kierowca granatowego opla, podróżujący w stronę Sieradza, po tych słowach wyłącza radio. – Daliby ludziom odpocząć trochę od tej polityki. Ileż można gadać o tym samym – mówi do siebie. Mężczyzna pogwizduje ulubioną melodię, mija miejscowość Wodzierady. Z daleka widzi słup ognia i czarnego dymu wysoki na cztery metry. Jeśli to wywrócona cysterna, to do nocy nie da się przejechać. Lepiej od razu zawrócić – decyduje. Kilkaset metrów za nim jedzie szwaczka z pobliskiego Dobruchowa. Widzi dym i błąkającego się po drodze mężczyznę z osmalonymi włosami, który dziwnie się zachowuje, mówi, że bardzo mu się spieszy, że musi się dostać do Aleksandrowa Wielkiego, ale nie wyjaśnia, co się stało. Bez zaproszenia pcha się do samochodu. Szwaczka nie ufa obcym. Dlatego odmawia i skręca z głównej drogi. Zaraz nadjeżdża kolejny samochód. Kierowca widzi roztrzaskanego poloneza trucka porzuconego na poboczu. Na bagażniku stoją dwie butle z płynnym gazem. Obok pali się seat toledo. Trzeba wiać, bo jak ogień się rozejdzie, to butle z gazem wybuchną – przychodzi mu na myśl. Już chce naciskać pedał gazu, gdy kilka metrów dalej widzi leżącą na trawie kobietę. Jest przytomna, ale sił ma niewiele. – Niech pan ratuje mojego męża. On jest w środku – prosi słabym głosem. Kierowca błyskawicznie dochodzi do wniosku, że na gaszenie pożaru jest już za późno, bo seat stoi w płomieniach. Kobieta ma nie więcej niż 30 lat, jest cała poparzona, oby wyszła z tego cało. Ludzie w maskach Kilka chwil wcześniej jej mąż wydostał się z auta, ale ona tego nie widziała – straciła przytomność. Mężczyzna ruszył przed siebie, w stronę zabudowań. Właśnie wchodzi do pustego biura lecznicy weterynaryjnej, tuż przy drodze, szuka telefonu, pewnie dzwoni po pomoc. Po krótkiej rozmowie odkłada słuchawkę i wychodzi. Słania się na nogach, czoło ma lepkie od krwi. Mijają go wezwani do wypadku policjanci z Łaska. Radiowóz zatrzymuje się z piskiem opon, mężczyzna wchodzi do środka. Chyba jest w szoku, cały się trzęsie. – Mieliśmy wypadek… Ktoś chciał nas zabić… – przerywa i zanosi się kaszlem. Na rękawie kurtki ma coraz więcej krwi, chyba cieknie mu z ucha. – Jak pan się czuje? Może pan rozmawiać? – wypytuje policjant. – Moja żona… Tam jest moja żona – mężczyzna zaczyna płakać. – Karetka jest w drodze, za chwilę tu dotrze. Proszę się okryć kocem, tu jest ciepła herbata, niech się pan napije – podaje mu termos i kubek. Strażacy dotarli pierwsi, już walczą z ogniem. Na miejscu wypadku są też ratownicy, pomagają poparzonej kobiecie, rozkładają nosze. Jej mąż jest blady jak papier. Lekarz robi mu zastrzyk przeciwbólowy. – Mam na imię Gabriel, mam 32 lata… To jest moja żona Eliza… – mówi bardziej do siebie niż do lekarza. – Proszę odpocząć, zdąży pan jeszcze wszystko opowiedzieć. – Jesteśmy małżeństwem od trzech lat… Właśnie szukaliśmy terenów na działkę rekreacyjną… – Panie komisarzu! Proszę tu podejść, ten człowiek chce opowiedzieć o wypadku – lekarz wzywa policjanta. – …znaleźliśmy w gazecie ciekawą ofertę, jechaliśmy obejrzeć ziemię na sprzedaż. – Pan prowadził? – funkcjonariusz wyjmuje notes. – Nie, moja żona – mężczyzna znów płacze. Eliza opowiadała jakąś historię z biura, żywo gestykulowała, śmiała się. Gabriel zasłuchał się w jej opowieść. Żadne z nich nie zwróciło uwagi na stojący na poboczu dostawczy polonez. Zobaczyli go dopiero wtedy, gdy auto ruszyło po skosie w ich stronę. Eliza wpadła w panikę, odruchowo zahamowała, zamiast zrobić manewr wymijający. Straciła panowanie nad kierownicą. Doszło do zderzenia, polonez był jak czołg, staranował seata. Szczęk wyginających się blach słychać było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2011, 2011

Kategorie: Książki
Tagi: Ewa Ornacka