Premier Kaczyński – polityczny strateg czy jeździec bez głowy?

Piotr Tymochowicz, specjalista ds. wizerunku medialnego Choć dostrzegam u premiera cechy psychopatyczne, z obowiązku zawodowego, nie kierując się emocjami, muszę przyznać, że realizuje on pewną strategię. Robi to konsekwentnie, nie jest więc jeźdźcem bez głowy. Działanie premiera jest, najogólniej biorąc, permanentnym podtrzymywaniem strategii wyborczej, tak jakby wybory nigdy się nie skończyły i trwa walka o elektorat. Jest to walka na noże, zresztą nie tylko o własny elektorat, ale i koalicjantów, a także walka o ich struktury partyjne, w której premier zachowuje się jak pijawka polityczna. Cały czas używane są tutaj elementy kampanii wyborczej w bardzo brutalnym stylu, przywodzącej na myśl metody gestapowskie. Gestapo w okupowanej stolicy rozstrzeliwało ludzi publicznie w celu zastraszenia, komuniści robili to w pokojach bez drzwi, my zaś mamy wersję, gdy z pomocą CBA i innych służb robi się medialne rozstrzeliwania w biały dzień. W świetle kamer wyprowadza się ludzi w kajdankach. Tak było ze znanym kardiochirurgiem, tak miało być z Barbarą Blidą, którą poznałem osobiście. Nie boję się powiedzieć, że śmierć Blidy nie była zwykłym samobójstwem. W polskim prawie istnieje kara za podżeganie do samobójstwa, co jest traktowane bardzo surowo, prawie jak zabójstwo. To była zbrodnia. Trzeba to powiedzieć otwarcie. W tym momencie nie można już zamykać oczu i chować głowy w piasek. Może żyłoby mi się wygodniej, gdybym tego nie powiedział, ale milczeć już się nie da. Prof. Marcin Król, historyk idei Strategiem nie jest w ogóle, tylko taktykiem. Za strategię uważamy działania długofalowe, a nie na krótką metę. Premier nie jest też jednak jeźdźcem bez głowy, choć wykazuje do pewnego stopnia ślepotę polityczną. Jest to myślenie tak dalece pozbawione cechy przewidywania, że zaciemnia mu obraz rzeczywistości. Myślenie to opiera się na niezachwianym przekonaniu, że on ma rację, i ta racja zaślepia widzenie czegokolwiek innego do tego stopnia, że nie widzi się przewidywanych ani rzeczywistych skutków działania. Janina Paradowska, publicystka „Polityki” Strategiem wysokiej klasy na pewno nie jest, bo co to za strategia rządzenia poprzez konflikty i rozbijanie własnej koalicji. Nie ma sensownego rządzenia w państwie, ale jeźdźcem bez głowy premier też nie jest. Jest graczem politycznym o niewielkich kwalifikacjach, który rozstawia lub rozrzuca pionki w nadziei, że coś się z tego ułoży. Z dużą determinacją utrzymuje się przy władzy, ale nie widać w tym strategii ani planów. W momencie kiedy skończyła się zabawa z takimi zabawkami jak CBA czy WSI, nie wiadomo już, co dalej robić. Cała ta wielka strategia okazała się dosyć marnym pomysłem, bez wizji reformowania Polski. Miała być modernizacja oparta na tradycji, ale teraz widać, że nie bardzo wiadomo, co to ma być i co z tym wszystkim zrobić. W konsekwencji ostatnich działań wychodzi wielki chaos. Janusz Korwin-Mikke, lider UPR Kaczyński to polityczny taktyk najwyższej klasy. Nie jest strategiem, wygrywa bitwy, jedną, drugą, nawet dziesiątą, a potem klops. I tak u niego było zawsze, a znam Kaczyńskiego od 30 lat. Gdyby miał Kaczyńskiego w UPR, jako „numer 3”, to Unia Polityki Realnej byłaby najsilniejszą partią w Polsce, ale nigdy bym nie przyjął Kaczyńskiego jako stratega. Jeździec bez głowy? O nie. On głowę ma świetną, ale to tylko taktyk. Prof. Ludwik Stomma, publicysta, wykładowca paryskiej Sorbony Przekonanie o pewnych cechach premiera jest może jeszcze smutniejsze niż definicja jego działań. Mamy do czynienia z jeźdźcem bez głowy, który jednak ma przekonanie, że tę głowę posiada. To naprawdę niebezpieczne. Jeździec wykonuje gwałtowne ruchy, galopuje w różne strony, nie bardzo widząc, co z tego wynika i jakie skutki powoduje. Jest jednak przekonany, że robi to wszystko sensownie. Ogarnia mnie smutek, gdy patrzę na stosunki polsko-niemieckie czy polsko-rosyjskie. W tej dziedzinie z pewnością jeździec głowy nie ma, tylko przekonanie o głowie. Łukasz Perzyna, publicysta „Tygodnika Solidarność” Jeźdźcami bez głowy są obaj partnerzy koalicyjni premiera, Lepper i Giertych. Ich ruchy w ostatnich tygodniach spowodowane były ewidentną prowokacją ze strony partii Kaczyńskich doprowadziły do ich zupełnej kompromitacji. Lepper poddany naciskom z powodu seksafery, w której zawinił przynajmniej brakiem nadzoru nad partyjnymi buhajami, zaczął coś mówić o taśmach. Jednak jak znamy Leppera, te rewelacje, jeśli w ogóle istnieją, są podobnej jakości jak wcześniejsze materiały Bogdana Gasińskiego z informacjami na temat rzekomej korupcji polityków. Z kolei Giertych skompromitował się absurdalną zapowiedzią zaskarżenia decyzji rządu, którego jest wiceszefem, do Trybunału Konstytucyjnego. Przebił tym nawet działania