Premier zmiażdżył generałów

Premier zmiażdżył generałów

Srogie wyroki w tureckim procesie stulecia 275 oskarżonych, 160 świadków i specjalnie na tę rozprawę wybudowany gmach sądu. Turecki proces stulecia, zwany Ergenekon, trwał ponad pięć lat. 5 sierpnia zapadły wyroki. Temida okazała się bezlitosna. 17 osób, przeważnie byłych generałów i wysokich oficerów, usłyszało wyrok dożywocia. Sąd uznał ich za winnych organizowania zabójstw politycznych, knucia spisków i dążenia do zamachu stanu. Konspiratorzy zamierzali jakoby poprzez serię ataków i zabójstw wywołać chaos w kraju. Wtedy armia miała wkroczyć, przejąć władzę i „przywrócić porządek” – twierdzili prokuratorzy. Liberalni publicyści uważają, że proces był pokazowy. Premier Recep Tayyip Erdogan z umiarkowanej islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wykorzystał okazję do zemsty na przeciwnikach politycznych. W każdym razie coraz bardziej autokratycznie rządzący premier zmiażdżył generałów i upokorzył armię, która przez dziesięciolecia odgrywała dominującą rolę na tureckiej scenie politycznej. Najznamienitszym skazanym jest szef sztabu, czyli dowódca sił zbrojnych Turcji w latach 2008-2010, gen. Ilker Başbug. Prokuratura oskarżyła go m.in. o to, że rozkazał wszcząć kampanię internetową mającą zdestabilizować rząd. Başbug zapewniał o swojej niewinności. Zarzuty uznał za tragikomiczne i stwierdził, że gdyby rzeczywiście chciał wystąpić przeciw rządowi, to jako dowódca potężnych sił zbrojnych miał do dyspozycji środki i metody znacznie skuteczniejsze niż strony internetowe. Wojskowi z wyrokami Na dożywocie zostali skazani emerytowani generałowie Veli Küçük, Hurşit Tolon, Hasan Ataman Yildirim i inni. We wrześniu 2012 r. za spiskowanie i działalność wywrotową w innym procesie skazano 330 generałów i oficerów. Ogółem Erdogan wysłał po więzienia połowę najwyższych dowódców sił zbrojnych. Według prokuratorów wojskowi zamierzali zgładzić szefa rządu, a także laureata literackiej Nagrody Nobla Orhana Pamuka. Wśród oskarżonych, którym sąd wymierzył najwyższą karę, znaleźli się: prominentny dziennikarz Tuncay Özkan, pomagający organizować antyrządowe protesty w 2007 r., prawnik Kemal Kerinçsiz oraz lider skrajnie nacjonalistycznej Partii Robotniczej, Dogu Perinçek. Dwaj parlamentarzyści ze świeckiej Republikańskiej Partii Ludowej usłyszeli wysokie wyroki więzienia. 21 oskarżonych uniewinniono. Ergenekon to dolina we wschodniej Turcji. Według legendy Turcy schronili się w niej po klęsce w bitwie i rozrośli w potężny naród. W końcu wyruszyli z doliny, aby założyć państwo, prowadzeni przez szarą wilczycę. Opowieść ta miła jest sercom nacjonalistów i kemalistów, czyli dziedziców ideologii twórcy republiki tureckiej, Kemala Paszy, chcących zachować jej świecki charakter. Władze w Ankarze i w Stambule określają mianem Ergenekon (domniemaną) sieć spisków i sprzysiężeń, które nacjonaliści i kemaliści zawiązują przeciw rządowi AKP mającemu demokratyczną legitymizację. Odwet na opozycji Śledztwo w sprawie Ergenekon rozpoczęło się w 2007 r. po tym, jak w jednym z domów w Stambule policja znalazła 27 granatów. Dochodzenie zataczało coraz szersze kręgi. Oskarżono wojskowych, dziennikarzy, działaczy politycznych, prawników, przedsiębiorców i akademików. Zapewne jakieś tajne organizacje antyrządowe naprawdę próbowały zdestabilizować państwo. W Turcji ugrupowania paramilitarne przez dziesięciolecia atakowały ludzi uznanych za wrogów: najpierw Greków i Ormian, potem lewicowców i Kurdów, wreszcie aktywistów partii islamskich. W przeszłości armia, uważająca się za strażniczkę kemalizmu, dokonywała zamachów stanu w latach 1960, 1971 i 1980. W 1997 r. generałowie doprowadzili do usunięcia rządu umiarkowanych islamistów z Partii Dobrobytu (Refah), z której wywodzi się wielu dygnitarzy AKP, w tym sam premier. Władze miały więc powody do niepokoju. Wiele wskazuje jednak na to, że szef rządu, zwany przez opozycję sułtanem ze Stambułu, wykorzystał okazję do odwetu na przeciwnikach politycznych. Wśród oskarżonych znalazł się Sabih Kanadoglu, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który w 1997 r. przyczynił się do delegalizacji Refah. „Mamy uwierzyć, że w antyrządowej konspiracji wzięli udział ludzie powszechnie szanowani, tacy jak rektor uniwersytetu czy światowy specjalista od przeszczepów serca? Władze wykorzystują ten proces do rozprawienia się ze świecką opozycją”, irytował się generał w stanie spoczynku Haldun Solmaztürk. Jego zdaniem, pod rządami Erdogana Turcja stała się państwem policyjnym. Podobnie uważa Ayse Danisoglu, parlamentarzysta z opozycyjnej partii CHP: „Erdogan zlikwidował demokrację. Proces Ergenekon jest tego najlepszym dowodem”. Kraj pełnych więzień

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 33/2013

Kategorie: Świat