Problemy Polski nie znikną. Będzie je miał ten, kto wygra
Gdy pan pyta, jak będziemy się czuć dzień po, odpowiedź brzmi: to zależy kto Ewa Woydyłło-Osiatyńska – doktor psychologii i terapeuta uzależnień, autorka książek, m.in.: „Wybieram wolność, czyli rzecz o wyzwalaniu się z uzależnień”, „Zaproszenie do życia”, „Sekrety kobiet”, „My – rodzice dorosłych dzieci”, „W zgodzie ze sobą”, „Droga do siebie. O poczuciu wartości”. Jak się zachować dzień po? W ten powyborczy poniedziałek? Kiedy za nami jest czas, w którym padło tak wiele złych słów, a wynik już jest na stole? Jak przez to przejść? – To stanie się samo. A stanie się w zależności od środowiska i w zależności od dojrzałości osoby. Bo czekają nas wielkie zmiany. Ta władza zapowiedziała, że jak wygra, to wtedy pokaże. Opozycja też zapowiedziała swoje. Jedni więc będą w smutku, a drudzy w euforii. Ale ta euforia dosyć szybko minie, bo jedni i drudzy mówią, że lekkich, łatwych czasów długo nie będzie. Czyli znajdziemy się w sytuacji, a w zasadzie już jesteśmy w sytuacji, że coś się otwiera – nowy etap, ważny. I nie wiemy, jak to będzie. – To jak urodzenie nowego dziecka. Zobaczymy, jakie ono będzie. Zobaczymy, czy będzie po nocach płakać, czy będzie od razu promienne i cichutkie. Czyli to będzie radosne wydarzenie… …dla jednych… – …bo same wybory są wydarzeniem radosnym. Mamy szansę! I teraz albo będziemy źli, że się nie udało, albo zadowoleni. To trochę tak, jakbyśmy byli kibicami samych siebie. Jak się uda, to euforia. Jak porażka, to narzekanie, że zły trener, źli zawodnicy, że klapa na zawsze. – Ta reakcja będzie zależała od stopnia dojrzałości. Czyli? – Rozmawiam z ludźmi jako psychoterapeuta, zaglądam głębiej. To są różne rozmowy: dlaczego dziecko nie chce z rodzicami rozmawiać, dlaczego mąż, jak przychodzi z pracy, to zamyka się w pokoju, dlaczego małżonkowie ze sobą nie sypiają, dlaczego teściowa przychodzi zawsze krytycznie nastawiona do nas itd. My jesteśmy, ogólnie rzecz biorąc, społeczeństwem niedojrzałym. Jako Polacy? – Nad Wisłą, Odrą, Bugiem żyje sobie taki zlepek plemion, które są niedojrzałe. A co jest miarą dojrzałości? Można w różny sposób to omawiać i bardzo rozbudowywać, ale jest jedno kryterium. Podstawowe, najważniejsze. Akceptacja. ? – Akceptacja to zdolność godzenia się z tym, czego nie chcę, co mi się nie podoba. Akceptacja w życiu jest treningiem, który – czy chcemy, czy nie chcemy – opanowujemy. Każdemu ktoś umarł, musimy z tym się pogodzić. Choć wiemy, co się stało, kiedy jednemu panu ktoś umarł. To było ważniejsze niż los Polski. – Niestety. A my w normalnym życiu co chwila mamy problemy z akceptacją. Że urodziła się córka, a nie syn. A potem ta córka całe swoje życie będzie próbowała zaskarbić sobie uwagę ojca, choć to niemożliwe, bo on marzył, żeby mieć syna. Że ktoś mieszka na wsi, a nie w mieście. Albo ktoś mieszka w mieście i ma daleko do pracy. Albo ktoś ma 1,65 m wzrostu, a kolega 1,92 m. Kogoś stać na pójście na tańce, a ktoś mówi, że nie może tańczyć. A dlaczego nie może? Ma radio, ma pokój. Ale nie, to za mało, on musi iść do dyskoteki. Wszyscy wciąż czegoś chcą. I nie mają. Akceptacja, odnoszę wrażenie, ma swoją złą stronę – namawia do bierności. – Nie! To nie jest bierność. Akceptacja to umiejętność zgodzenia się z tym, czego nie mogę zmienić. A to, co mogę zmienić – zmieniam? – To już jest inna rzecz. To zależy. Jeden człowiek jest dynamiczny, kipi energią, drugi jest bardziej introwertyczny, siedzi i będzie kolekcjonował znaczki pocztowe, w kąciku, cichy… Jeszcze inny ucieka od rzeczywistości. Skąd bierze się tyle problemów wynikających z upijania się? Polak nie lubi się napić. Polak lubi się upić. A co to jest upicie się? Upija się, bo chce zapomnieć. A o czym chce zapomnieć? Nagle, teraz? I tu pojawia się zestaw różnych powodów. Rodzinnych, osobistych, dotyczących pracy… Każdą rzecz, która mi się nie podoba, muszę jakoś zagłuszyć. Akceptacja zatem to miara dojrzałości. Nawet w ciężkich chwilach, także po śmierci bliskiej osoby? – Żałoba to jest żałoba. A u nas co dziś się dzieje? Ludzie tydzień po pogrzebie lecą do psychiatry. Dlaczego? Ja mówię: umarła twoja mama, ale dlaczego ty idziesz do psychiatry? Zbiegło się, że masz









