Mazurem w Dąbrowszczaków

Mazurem w Dąbrowszczaków

Wojewoda zmienił nazwę ulicy, nie licząc się z decyzjami lokalnego samorządu

O pozostawienie ul. Dąbrowszczaków, podobnie jak mieszkańcy wielu miast, walczą także olsztynianie. Stoją przy niej zabytkowe kamienice, swoje siedziby mają instytucje kultury i sądy. Dlatego próba zmiany nazwy wywołuje duży opór, choć sami mieszkańcy ulicy nie są w tej sprawie jednomyślni. Olsztyński okręg partii Razem zorganizował w czerwcu 2017 r. niezbyt liczną, ale głośną demonstrację pod hasłem „Ulica Dąbrowszczaków jest nasza”. Wspierał ją m.in. Roman Kurkiewicz, felietonista PRZEGLĄDU.

– Pod protestem przeciw zmianie nazwy zebraliśmy przeszło 800 podpisów. Dąbrowszczacy walczyli w obronie Republiki Hiszpańskiej. Byli pierwszymi Polakami, którzy chwycili za broń przeciw faszyzmowi. Byli towarzyszami broni takich wielkich postaci jak Ernest Hemingway czy George Orwell. A teraz wojewoda zabiera im ulicę ze względów ideologicznych – mówi Marcin Gulczyński z Razem.

13 grudnia Artur Chojecki, wojewoda warmińsko-mazurski z nadania PiS, ogłosił tzw. zarządzenie zastępcze o zmianie nazw kilku olsztyńskich ulic. Najwięcej kontrowersji wzbudziło przemianowanie ul. Dąbrowszczaków na Erwina Kruka, poety i pisarza, zmarłego 31 marca 2017 r. Po wojnie jako dziecko doświadczył on mazurskiego losu; jego ojciec został wywieziony w głąb Rosji i tam umarł. Po studiach Kruk pracował w „Gazecie Olsztyńskiej”, należał do PZPR i był kierownikiem działu partyjnego tego dziennika, ale w 1980 r. zmienił poglądy polityczne i przyłączył się do Solidarności. Dziewięć lat później został senatorem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego i na tym jego przygoda z polityką się skończyła. Poświęcił się twórczości literackiej, zdobył uznanie i szacunek, również jako rodowity Mazur podtrzymujący mazurską tradycję i kulturę.

– Uważam, że najlepszym sposobem upamiętnienia Erwina byłoby wydanie jego dzieł wszystkich. A jeśli jego imieniem mamy nazwać ulicę, niech to będzie nowa ulica, a nie Dąbrowszczaków w centrum miasta. Niewielka to pociecha, że ul. Kruka przetnie się z Mazurską – komentuje Wiktor Marek Leyk, po śmierci poety jeden z ostatnich prawdziwych Mazurów w regionie.

Mazurski kontekst jest tu istotny, bo nazwisko nowego patrona, który generalnie stronił od polityki, wykorzystuje się do rozgrywki politycznej. Tak traktowana jest zmiana nazwy ulicy, której mieszkańcy swoje pretensje z tego powodu mogą przelać na Mazurów. A władza umyje ręce i odpowie: „Kruk wam się nie podoba?”. Dlatego Razem decyzję wojewody określa jako perfidię.

Jeszcze większe zdziwienie wywołało to, że wojewoda naruszył miejscowe prawo. Siedem lat temu olsztyńscy radni przyjęli uchwałę, zgodnie z którą patronami ulic, placów i parków mogą zostać osoby, które zmarły przynajmniej pięć lat przed takim uhonorowaniem.

– Wojewoda powinien znać tę uchwałę, w każdym razie należy to do obowiązków jego prawników, a mimo to wydał zarządzenie wbrew prawu miejscowemu. Mam wielki szacunek dla Erwina Kruka, ale na najbliższej sesji będę głosował za zaskarżeniem tego zarządzenia do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie przyniesie to Olsztynowi sławy – mówi Krzysztof Kacprzycki, jedyny olsztyński radny z listy SLD.

– Jest to szczególnie smutny przypadek, bo chodzi o poetę, który swoim życiorysem zasługuje na nadanie mu nazwy ulicy. Ale czy sam Erwin Kruk byłby zadowolony, że odbywa się to w takim trybie? – zastanawia się Marcin Gulczyński. Jego partyjna koleżanka Małgorzata Matuszewska-Boruc przypomina, że wcześniej wojewoda nie reagował na ich protest, co świadczy o tym, że kryje się za IPN. Dlatego nie składają broni.

Tę samą uchwałę rady miasta wojewoda Chojecki naruszył również przy zmianie nazwy ul. Pstrowskiego na Żołnierzy Piątej Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Zgodnie z uchwałą nazwa powinna się składać z nie więcej niż 35 znaków, a tu jest 50. Taki adres utrudni życie mieszkańcom. Już powstają na ten temat dowcipy: Kurier ma dostarczyć przesyłkę i pyta telefonicznie odbiorcę, na jaki adres. Ten podaje, ale kurier nie może się zorientować: „Na Żołnierską? Nie? Na Armii Krajowej? Też nie? Czyli na pl. Wileński? Nie? To zostawię w paczkomacie!”.

Dlaczego wojewoda wydał takie zarządzenie? Jego rzeczniczka Bożenna Ulewicz odpowiada, że ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń publicznych jest szczególna i wojewoda nie był zobligowany do stosowania prawa miejscowego w zakresie nadawania nazw ulic.

Wydanie: 2017, 52/2017

Kategorie: Kraj

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy