Prokurator w roli adwokata?

Prokurator w roli adwokata?

Mobbingowana pracownica izby celnej z powodu kruczków prawnych może nie dostać zasądzonego już raz odszkodowania Już trzy lata Monika Podsiad walczy o zadośćuczynienie za naruszenie jej dóbr osobistych przez dyrektora Izby Celnej w Olsztynie. W zeszłym roku sąd rejonowy uznał, że pracodawca naruszył jej prawo do godnych warunków pracy, doprowadzając tym do rozstroju zdrowia. Ze względów formalnych jednak wyrok okazał się nieważny, w czym swój udział miała prokuratura. Historię tę opisaliśmy w tekście „(Nie)celne zagrywki dyrektora” (PRZEGLĄD nr 41/14). Przypomnijmy: Monika Podsiad pracowała w olsztyńskiej izbie celnej od kilkunastu lat, ostatnio jako kierownik audytu wewnętrznego. Awansowała i była nagradzana, ale do czasu. Twierdzi, że do pierwszego starcia z dyrektorem Robertem Torencem doszło pod koniec 2009 r., gdy przekazała mu anonimowe ankiety celników z przejścia granicznego w Bezledach. Znalazły się w nich uwagi o możliwym przemycie i korupcji na polsko-rosyjskiej granicy. Ankiety jako dowody domniemanych nieprawidłowości powinny wrócić do audytu, ale gdzieś zaginęły. Podobno szef izby celnej nie był zainteresowany ujawnieniem ich treści, bo miałyby negatywny wpływ na opinię o jednostce, a więc i o nim. Podejrzany element Od tej pory relacje pani Moniki z dyrektorem wyraźnie się pogorszyły, a doszedł do tego jej konflikt z podwładną Joanną W. To właśnie ta pracownica audytu, co wynika z zeznań świadków, była częściej zapraszana do gabinetu dyrektora – można było odnieść wrażenie, że jest tam milej widziana niż kierownik komórki Monika Podsiad. I to ona miała donieść na przełożoną, że wraz z mężem celnikiem pobudowała dom w pobliskiej gminie, tymczasem nadal pobiera równoważnik finansowy za brak lokalu służbowego. Zapytanie w tej sprawie poszło do Urzędu Gminy w Gietrzwałdzie, ale z powołaniem się na przepisy o naruszeniu prawa celnego, co mogło sugerować, że Podsiadowie to jakiś podejrzany element. Oni sami uznali to za pomówienie, zwłaszcza że ekwiwalentu za kwaterę nie pobierali już od ośmiu miesięcy. Potem izba celna tłumaczyła się „pisarską pomyłką”, ale mleko już się rozlało. Czarę goryczy przepełniła ocena okresowa pracownicy na poziomie przeciętnym, co uznawana wcześniej za wzorową Monika Podsiad odebrała jako przejaw dyskryminacji ze strony dyrektora, a nawet mobbingu. Wysyłała skargi do Ministerstwa Finansów, coraz częściej przebywała na zwolnieniu lekarskim, a specjaliści psychiatrzy i psycholodzy rozpoznali u niej „zaburzenia adaptacyjne w postaci reakcji na stres”. Konflikt pracowniczy zaszedł już tak daleko, że dyrektor Robert Torenc przesunął Joannę W. do innej komórki, a wobec Moniki Podsiad wszczął postępowanie dyscyplinarne za nierzetelne wykonywanie obowiązków służbowych. W tej sytuacji pani Monika złożyła wypowiedzenie i z końcem października 2012 r. została zwolniona ze służby. Godność pracownika W tym czasie przeciwko dyrektorowi Torencowi toczyło się już postępowanie przed sądem pracy o mobbing Moniki Podsiad. Ale że specyficzne przepisy o Służbie Celnej nie zawierają takiego paragrafu, sprawa została przeniesiona do wydziału cywilnego sądu rejonowego. Zwłaszcza że mecenas Lech Obara jako pełnomocnik powódki wystąpił o 30 tys. zł zadośćuczynienia dla niej „za krzywdę powstałą na skutek rozstroju zdrowia”. Po długim procesie sąd przyznał pani Monice taką kwotę, podając w uzasadnieniu celne, choć rzadko stosowane argumenty o godności pracownika. Przypomniał nawet Powszechną deklarację praw człowieka ONZ, która stanowi, że każda osoba jako członek społeczeństwa ma prawo do pracy, swobodnego wyboru zatrudnienia, słusznych i dogodnych warunków pracy. Zasady te wzmacnia Karta praw podstawowych Unii Europejskiej, podkreślając, że każdy pracownik ma prawo do warunków pracy szanujących jego zdrowie, bezpieczeństwo i godność. Sędzia Anna Kampa powołała się przy tym na stanowisko Sądu Najwyższego, według którego „obowiązek pracodawcy szanowania dóbr osobistych pracownika obejmuje także zapobieganie i przeciwdziałanie naruszaniu tych dóbr przez innych, podległych mu pracowników”. Czyli to dyrektor izby celnej odpowiada za długotrwałe utrzymywanie się konfliktu swoich dwóch podwładnych, co miało ujemny wpływ na zdrowie Moniki Podsiad. Zaginione ankiety Temat ankiet wskazujących możliwość korupcji na granicy sąd rejonowy w uzasadnieniu pominął, ale już na początku procesu zawiadomił o tym prokuraturę i prokurator Ewa Oliwa zapoznała się z aktami sprawy, śledziła ją też podczas kolejnych rozpraw. Obserwatorzy dziwili się tylko, że siada nie przy powódce, ale przy pozwanym dyrektorze Torencu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 38/2015

Kategorie: Kraj