Przedmałżeńskie szaleństwa

Przedmałżeńskie szaleństwa

Podczas wieczorów kawalerskich i panieńskich trzeba się wyszumieć za wszystkie czasy i bezkarnie zaznać tego, co już wkrótce będzie raczej zakazane Polacy najczęściej w ogóle nie wiedzą, czym są wieczory kawalerskie i panieńskie. Nie znają takiego zwyczaju. Bywa, że ci nieco młodsi kojarzą, ale tylko te w męskim wydaniu. Zwykle wspominają, że za ich czasów na podobnych imprezach poza sprośnymi dowcipami, tradycyjnymi rozweselaczami z monopolowego gościły miłosne retrospekcje i patetyczne porady snute przez zaprawionych w małżeńskim boju kolegów. Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi obyczaje. Dziś – głównie za sprawą amerykańskich filmów – wieczór kawalerski tudzież panieński stały się przedślubnym standardem. Dla znakomitej większości pokolenia dzisiejszych 20-, 30-latków to jedna z huczniejszych imprez w życiu. Są nawet tacy, którzy wspominają ją częściej niż sam ślub i wesele. Z założenia klasyczny wieczór panieński czy kawalerski powinien być niespodzianką przygotowywaną bez wiedzy głównego bohatera imprezy. Polska praktyka okazuje się jednak całkowicie odmienna. Najczęściej przyjęcie odbywa się nie tylko z inicjatywy, lecz także na koszt nowożeńca. Jedynie dodatkowe atrakcje umilające zabawę pozostają w gestii biesiadników. Jak studniówka… Spotkanie tego typu obowiązkowo powinno się znaleźć w przedślubnym terminarzu. – W końcu to symboliczny moment w życiu przyszłych małżonków, więc dlaczego nie uczcić go w jakiś wyjątkowy sposób? – pyta 26-letnia Sylwia, specjalistka ds. handlu z Poznania. Podobnego zdania jest jej o rok starszy mąż Filip. – Taki wieczór jest jak studniówka – ma się go tylko raz w życiu, dlatego warto zadbać, aby był naprawdę niezapomniany – przekonuje. Oboje zdecydowali się zorganizować swoje wieczory i zgodnie zapewniają, że nie żałują. Na samo tylko wspomnienie imprezy ich twarze oblewa tajemniczy uśmiech. – Dobry wieczór panieński czy kawalerski pozwala odreagować stresy związane ze ślubem i weselem. Poza tym wszyscy znajomi robili, więc dlaczego ja albo moja małżonka mielibyśmy zrezygnować z tej przyjemności? – zastanawia się 26-letni Marcin, doradca techniczny w prywatnej firmie z Leszna, który swój wieczór kawalerski organizował pod koniec lipca, na tydzień przed ślubem. Jego żona Anna, nauczycielka niemieckiego, wraz z przyjaciółkami bawiła się dzień później. – Ogólne założenie jest takie: w czasie ostatniej imprezy w stanie wolnym trzeba się wyszaleć za wszystkie czasy i bezkarnie zaznać tego, co już wkrótce będzie raczej zakazane – wyjaśnia 30-letnia Elwira z Wrocławia. Chce zachować anonimowość, ponieważ mąż nie do końca zna szczegóły jej panieńskiego spotkania. – Scenariusz wieczorów kawalersko-panieńskich zależy głównie od zasobności portfela, fantazji, inwencji oraz zaangażowania przyjaciół przyszłych małżonków – dodaje. I chociaż wachlarz atrakcji wydaje się naprawdę spory, to na imprezy powoli wkrada się monotonia. Utarło się bowiem, że głównym punktem programu musi być striptizer lub striptizerka, bez tego nie ma zabawy. „Natasza – szybki dojazd, giętkie ciało”, „Umilę wieczór kawalerski”, „Aaaabsolutnie urocza tancerka”, „Ognisty pan przyjedzie do pani” lub po prostu „Arek – całą dobę” – tego typu ogłoszeń w prasie można znaleźć bez liku. Nic dziwnego, popyt kształtuje podaż. Ostatnio coraz więcej agencji towarzyskich zaczyna umieszczać w swojej ofercie profesjonalną organizację wieczorów kawalerskich i panieńskich. – Myślę, że większość mężczyzn chce mieć w ten „ostatni dzień wolności” dziewczynę, która dla nich zatańczy. Dlatego zamówień jest naprawdę sporo. Bywa, że jeżdżę na takie imprezy nawet dwa razy w tygodniu, choć działam indywidualnie i nie pracuję dla żadnej agencji – wyjaśnia 24-letnia Ania, tancerka z Katowic. Na brak zainteresowania nie narzekają także panowie, którzy za pieniądze tańczą i rozbierają się na wieczorach panieńskich. – Gdzieś tak od trzech lat zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi wzrosło. Na chwilę obecną mamy sporą liczbę zamówień. Zwykle są to cztery wieczory panieńskie podczas weekendu – zdradza Maciej Robak z warszawskiej A-men Group. Potwierdza to również Krzysiek – jeden z czterech tancerzy z grupy Future Models. – W miesiącach, w których Polacy najczęściej planują śluby, tj. czerwcu, sierpniu i wrześniu, zainteresowanie jest naprawdę bardzo duże. W pozostałych miesiącach obsługujemy jedną, dwie imprezy w tygodniu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 45/2004

Kategorie: Świat