Przemówienie z IV Dolnośląskich Dni Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych

Przemówienie z IV Dolnośląskich Dni Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych

Poniżej publikujemy przemówienie dr. Tadeusza Samborskiego, Członka Zarządu Województwa Dolnośląskiego, wygłoszone na Zamku Piastowskim w Legnicy podczas obchodów IV Dolnośląskich Dni Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych.

* * *

Wielce szanowni Kombatanci oraz Pionierzy Osadnictwa i Ich Potomkowie! Dostojni goście oficjalni! Szanowni uczestnicy dzisiejszej wyjątkowej uroczystości!

Szanowni Państwo! Nasza uroczystość ma dwa zasadnicze wątki tematyczne, a mianowicie I i II Armię Wojska Polskiego oraz Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych. W obu tych tematach chodzi o ocalenie od zapomnienia i przywrócenie Ich pamięci narodowej. W pewnym stopniu chodzi także o próbę przeciwstawienia się i wyrażenia dezaprobaty wobec zjawiska pomniejszania historycznej roli żołnierzy tych formacji, z jakim mamy do czynienia w życiu publicznym, zwłaszcza w tzw. polityce historycznej, w mediach, a także w części środowisk historyków polskich.

W bolesny dla uczciwych Polaków sposób rozmijają się z postulatem szacunku i uznania dla żołnierzy I i II Armii Wojska Polskiego wszyscy ci, którzy demontują pomniki i miejsca pamięci poświęcone w różnych zakątkach naszego kraju, a zwłaszcza Dolnego Śląska, tym obydwu formacjom, których żołnierze obficie zrosili własną krwią liczne pola bitew i wojennych dramatów. Wielką krzywdę moralną wyrządzają żołnierzom I i II Armii Wojska Polskiego ci historycy i ideolodzy, którzy obdarzają te Armie ironicznym mianem „polskojęzycznego” wojska niosącego narodowi polskiemu zniewolenie i kolejną okupację. Tym „poprawiaczom” historii polecam szczerą i uważną rozmowę z bohaterem tamtych lat, Panem Franciszkiem Gretkierewiczem – zdobywcą Kołobrzegu, Synem polskich Kresów Wschodnich z okolic Zbaraża, obecnie mieszkańcem wsi Miłosna w powiecie lubińskim. Składam Mu w tym miejscu i momencie wyrazy szacunku i uznania. Warto też wsłuchiwać się w to, co mówi i czytać to, co pisze dzielna wrocławianka – Pani Monika Śladewska, uczestniczka walk w szeregach II Armii Wojska Polskiego. Jest wśród nas kolejny Bohater tamtych czasów, Oficer II Armii Wojska Polskiego, uczestnik walk nad Nysą i pod Dreznem – płk Józef Borowiec. Ci wyżej wspomniani świadkowie i aktywni uczestnicy tamtych wydarzeń są najlepszym źródłem informacji o prawdziwym, polskim charakterze obu armii podążających ze Wschodu do Berlina, znaczących szlak bojowy polską krwią, której pod żadnym pozorem nie można dzielić na lepszą i gorszą.

O religijnych aspektach życia duchowego żołnierzy I i II Armii Wojska Polskiego liczne świadectwa zostawili po sobie kapelani wojskowi tych formacji. Jeden z nich, ks. ppłk Marian Mościcki, przypomina historię Tryptyku Matki Boskiej towarzyszącego żołnierzom walczącym na Wale Pomorskim. „Tryptyk towarzyszył stale II Dywizji Piechoty. Był z nami w Kołobrzegu, gdzie przebywałem z naszymi oddziałami w czasie krwawego zdobywania ulic miasta. Po zdobyciu Kołobrzegu odnawiali przed nim żołnierze 4. Dywizji zaślubiny Polski z morzem. 9 maja 1945 r. przy ołtarzu z tryptykiem Matki Bożej odprawiłem dla całej Dywizji bardzo uroczystą mszę św. dziękczynną za zwycięstwo nad Niemcami i wygłosiłem okolicznościowe kazanie. Tu na zachód od Berlina na masztach okalających ołtarz łopotały sztandary wszystkich Aliantów, a wśród nich sztandar Polski”.

 

IV Dolnośląskie Dni Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych

 

Szanowni Państwo! Pozwoliłem sobie na dygresję o żołnierzach I i II Armii Wojska Polskiego, gdyż prawda o czynach Dziadów i Ojców należy się młodemu pokoleniu. Michał Głowiak z Niechlowa – powiat Góra, którego krewni są tu obecni, tak ocenia tamten okres swojego życia: „Jestem dumny z wszystkiego, czego byłem świadkiem podczas mojej służby w Dywizji Polskiej. Przeszedłem cały szlak bojowy od Lenino do Berlina. Brałem udział w bitwie o Warszawę w styczniu czterdziestego piątego roku, a trzy miesiące później walczyłem podczas Operacji Berlińskiej. Uczestniczyłem też w zaślubinach Polski z morzem w Kołobrzegu, które są jednym z najlepszych moich wspomnień z czasów wojennych. Po sześciu latach nadszedł koniec. Niemcy podpisali akt kapitulacji. Niestety kres wojny był początkiem kolejnej wielkiej tragedii dla Polski – Układu Jałtańskiego”.

Sprawiedliwie te aspekty funkcjonowania obydwu armii polskich ocenia opiniotwórczy tygodnik „Przegląd” pisząc: „Choć sytuacja polityczna zmusiła ich do walki pod zwierzchnictwem Armii Czerwonej, to pod Lenino, w Warszawie czy w Berlinie umierali za wolną Polskę tak samo, jak żołnierze 2 Korpusu Polskiego pod Monte Casino czy Pancerniacy z Dywizji Maczka w Zachodniej Europie. Znaleźli się w tej armii z różnych powodów, ale najczęściej mieli do wyboru: zostać »Berlingowcami«, albo umrzeć gdzieś w obozie pracy, zamarznąć w lasach na Syberii lub zginąć w katowni NKWD”.

Godzi się podkreślić, że w ciężkich walkach z Niemcami żołnierze polscy, zwani potocznie „Berlingowcami” lub „Kościuszkowcami”, ponosili duże straty, czyli krwawo płacili za wyzwolenie Ojczyzny.

Warto odnotować, że są ludzie i instytucje, które z powodzeniem bronią dobrej pamięci żołnierzy, którym los przeznaczył rolę tych idących ze Wschodu z bronią w ręku w kierunku Berlina, wyzwalających po drodze wsie, miasteczka i miasta Ziem Odzyskanych. Dobrym przykładem może tu być społeczność gminy Węgliniec wsi Ruszów. Tam w wyniku reformy oświaty likwidowano Gimnazjum im. Orląt Lwowskich. Chcąc utrzymać kresowy koloryt i jednocześnie zachować pamięć o żołnierzach polskich, którzy wyzwalali ten region, nowy byt szkolny nosi nazwę „Szkoła Podstawowa im. Orląt Lwowskich i Bohaterów 37 p.p. 7 Dywizji II Armii Wojska Polskiego w Ruszowie”.

Gwoli ścisłości trzeba też nadmienić, że w obydwu omawianych armiach pewną część stanów osobowych stanowili byli żołnierze Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i innych formacji konspiracyjnych.

Wielce szanowni Kombatanci oraz Pionierzy Osadnictwa i Ich Potomkowie! Szanowni Państwo, Uczestnicy dzisiejszej wyjątkowej uroczystości!

W roku obchodów 100-lecia Niepodległej mamy prawo i obowiązek powiedzieć jednoznacznie i wyraźnie, iż w tych stu latach Niepodległości oprócz czynu zbrojnego, wielu aktów heroizmu zawierają się także 73 lata organicznej pracy mieszkańców Dolnego Śląska i wielki etos powrotu Polski nad Odrę i Bałtyk. Integracja Ziem Odzyskanych z pozostałymi terytoriami Rzeczypospolitej nie może być oceniona inaczej niż jako wielkie, historyczne osiągnięcie naszego Narodu. Tą oczywistą konstatacją pragniemy przywrócić godność pracy wykonanej przez dwa pokolenia Polaków. Przemilczanie tego wydarzenia lub jego deprecjacja byłaby bolesną amputacją ważnej części pamięci naszego Narodu.

Składając hołd wszystkim tym, którzy na Ziemiach Zachodnich i Północnych tworzyli zręby polskiej państwowości i polskiego życia we wszystkich jego przejawach czynimy to w przekonaniu, iż w stu latach Niepodległej zawiera się heroizm walki, ale także heroizm pracy organicznej naszych Dziadów i Ojców, że w tych stu latach mieści się odbudowa Warszawy, Szczecina, Wrocławia, ale także, że w tym okresie mieści się wieloraki trud Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych – w tym na bliskim naszym sercom Dolnym Śląsku.

Ale wcześniej niż świat mógł być świadkiem polskiego heroizmu zagospodarowywania Ziem Odzyskanych rozpoczęła się operacja przemieszczenia bez precedensu w polskich dziejach, czyli de facto wypędzenia fałszywie nazywanego repatriacją zza Sanu i Bugu setek tysięcy naszych Rodaków. Byli oni wyrywani z korzeniami w sposób niezwykle dramatyczny. Nietrudno sobie uzmysłowić, jak boleśnie żegna się na zawsze z domem rodzinnym, z dorobkiem życia wielu pokoleń i z bliskimi na cmentarzu.

Jan Nowak Jeziorański przed laty napisał w sposób następujący: „Trudno znaleźć w naszych dziejach wydarzenie bardziej epokowe niż powrót do Macierzy Śląska z Wrocławiem, Pomorza Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i Warmińskiej. Odwrócony został tysiącletni bieg historii, który wypchnął Polskę z jej piastowskiej kolebki i przesunął na Wschód. Nie ma wątpliwości, że po 1945 roku Polska przesunęła się do środka Europy. To Polacy tamtych pierwszych powojennych lat odtworzyli nasze państwo i odbudowali miasta i wsie po największej wojnie, jaka kiedykolwiek przetoczyła się przez Polskę”.

Dziś z perspektywy kilkudziesięciu lat polskiego władztwa na Ziemiach Odzyskanych można słowami politologa Wojciecha Pomykało stwierdzić, iż „Ziemie Zachodnie i Północne nie tylko w pełni zostały zintegrowane z resztą terytorium odradzanej państwowości polskiej, ale stały się tą częścią Naszej Ojczyzny, która w ogólnym rozwijaniu naszego dorobku odgrywała i odgrywa nie tylko fundamentalną, ale ciągle wrastającą rolę”.

Nie można przemilczać i zapominać wysiłku zagospodarowywania Ziem Odzyskanych, bo to było historyczne wyzwanie dla całego Narodu, a dla Pionierów Osadnictwa w szczególności.

Osadnicy wojskowi byli często pierwszymi gospodarzami w swoich wioskach. Na dokumentach regulujących kwestie osadnictwa, takich jak np. „Zarządzenie w sprawie osadnictwa wojskowego na terenach Odzyskanych”, widnieją podpisy Gen. Dywizji Mariana Spychalskiego oraz dwóch wybitnych ludowców: Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych Stanisława Mikołajczyka i Ministra Administracji Publicznej Władysława Kiernika.

W tym kontekście warto zaznaczyć, że rolnicy i wieś polska, zarówno ta kresowa, jak i ta z tzw. centralnej Polski, przyczyniła się walnie do sprawnego i skutecznego zagospodarowania Ziem Odzyskanych. To uznanie pod adresem ludności wiejskiej zawierające w sobie także współczucie dla jej szczególnie okrutnego losu w niczym nie umniejsza naszego hołdu, jaki składamy inteligencji Lwowa, Wilna, Stanisławowa, Grodna za jej wkład w odbudowę ośrodków naukowych i uczelni wyższych na Ziemiach Zachodnich i Północnych. M.in. doceniamy pionierski wkład lwowskiego Profesora Stanisława Kulczyńskiego w tworzenie polskiej nauki i szkolnictwa wyższego na tych ziemiach. Warto podkreślić, że bez intelektualnego wsparcia kadr przedwojennych to wielkie zadanie integracji Ziem Odzyskanych z Rzeczpospolitą byłoby niemożliwe. To właśnie uczeni przedwojenni ze Lwowa, Wilna i Poznania nadawali nowemu terytorium rys polskości, poprzez wprowadzanie polskich nazw miejscowości, rzek, jezior, gór i zjawisk. Analogicznie wyrażamy nasz podziw dla ogromnej rzeszy robotników, ekspertów, techników i inżynierów, którzy tchnęli nowe życie w sferę industrialną miast i miasteczek naszego regionu. Słowa najwyższego uznania i uczucie wdzięczności kierujemy dziś do wszystkich Pionierów Osadnictwa, przedstawicieli wszystkich dziedzin usługowych i infrastrukturalnych, nie zapominając o tych, którzy w tamtych pionierskich latach dbali o kondycję duchową i moralną ludności, która także w sferze psychicznej leczyła głębokie rany po latach wojny, przemocy i bezprawia. Nie można tu nie wspomnieć o ludziach kultury, sztuki, nauczycielach i duszpasterzach oraz organizatorach życia religijnego.

Wśród duchowieństwa przybywającego na Dolny Śląsk najliczniejszą grupę stanowili księża kresowi z Archidiecezji Lwowskiej, zazwyczaj ze swoimi parafianami, niejednokrotnie ciężko doświadczeni okupacją niemiecką, radziecką, a także bestialstwem ze strony ukraińskich nacjonalistów. Wysoko rolę tych kapłanów ocenia Kazimiera Jaworska z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Witelona w Legnicy, pisząc w zeszytach naukowych tej uczelni, iż duchowieństwo organizujące polskie struktury Kościoła Katolickiego wywierało istotny wpływ na stabilizowanie osadnictwa, powstawanie nowych więzi społecznych oraz spajanie poprzez administrację kościelną Ziem Zachodnich i Północnych z pozostałym terytorium państwa.

Motywy, dla których ludzie przybywali i osiedlali się na Ziemiach Odzyskanych były różne, ale dla znacznej ich części spowodowane były zmianą granic Polski, które wykluczały dla byłych żołnierzy I i II Armii Wojska Polskiego możliwość powrotu do domu na Wschodzie. Ta uświadomiona sobie konieczność i wyrok losu historii prowadziły do wniosku, że Ziemie Odzyskane mogą stać się nową Ojczyzną, która zapewni im i sprowadzonym z Kresów rodzinom spokojną egzystencję. Teraz dobrze wiemy, że te nadzieje i przypuszczenia spełniły się w całej rozciągłości.

W ogólnonarodowej epopei powrotu na Ziemię Piastów akcja osadnicza należała do największych i najtrudniejszych. I w tym momencie kolejny raz cisną się na usta słowa uznania, szacunku, podziwu i wdzięczności pod adresem wszystkich tych, którzy w pierwszych powojennych latach swoją pracą, energią, talentem organizacyjnym i instynktem państwowotwórczym doprowadzili do pełnej integracji Ziemi Odzyskanych z Rzeczpospolitą Polską.

Znawca zagadnienia prof. Bronisław Pasierb tak opisywał ówczesną rzeczywistość: „Na fali ogólnonarodowego zawołania »na Zachód« ciągnęli ludzie różnych zawodów, środowisk, odpowiadali na ten zew Polacy z kraju i z zagranicy, ciągnęli tu repatrianci »zza Buga«, z dalszych terenów Związku Radzieckiego, z Rumunii, z Francji, Jugosławii, »Centralacy«. Rozpoczynali oni wszyscy swoimi rękami »pracę intronizacji Polski« jak patetycznie pisała współczesna prasa”.

Za tę „intronizację” Polski na Ziemiach Zachodnich i Północnych serdecznie i gorąco dziękujemy byłym Żołnierzom I i II Armii Wojska Polskiego, późniejszym Osadnikom wojskowym oraz wszystkim Pionierom Osadnictwa bez względu na to, z jakich motywów i z jakich stron przybyli na nasz piękny Dolny Śląsk czyniąc go krainą naszych marzeń, ambicji i naszej dumy.

Należy też zauważyć, że wiele osób przybywających na Ziemie Odzyskane miało za sobą niewyobrażalny, jeśli idzie o skalę okrucieństwa, okres ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na polskiej ludności Kresów Wschodnich. W jego efekcie ponad 200 tys. Polaków straciło życie. Ci, którzy ocaleli, przybywali na Ziemie Zachodnie po wielkiej traumie, często ze świadomością, iż ich zamordowani najbliżsi i krewni nie mają nawet swoich mogił.

To gigantyczne przemieszczenie milionów ludzi i ustanowienie polskiego władztwa na Ziemiach Odzyskanych wymaga od kolejnych pokoleń Polaków przypominania o tym wydarzeniu, wymaga dokumentowania i opisywania oraz rzetelnej oceny. Nade wszystko epopeja polskiego osadnictwa wymaga od nas godnego miejsca w pamięci narodowej dla tego niezwykłego czynu naszych Dziadów i Ojców. Powszechnie wiadomo, że polską racją stanu było zagospodarowanie tych ziem i integracja ich z Macierzą. Wykonanie tego zadania było miernikiem patriotyzmu całego powojennego pokolenia. Niech miernikiem patriotyzmu współczesnych pokoleń będzie pomnażanie dorobku naszych poprzedników i utrwalanie pamięci o ich dokonaniach. Można to uczynić w różnoraki sposób. Godzi się choćby nadawać ulicom i placom imiona pierwszych i zasłużonych starostów, burmistrzów, wójtów, sołtysów i działaczy społecznych. Można również umieszczać tablice upamiętniające ważne wydarzenia minionych dni, jak np. przejęcie we władanie czy otwarcie pierwszej istotnej dla danej miejscowości fabryki, szkoły, domu kultury, stacji kolejowej itp. Warto także organizować okolicznościowe sesje samorządu, konferencje popularnonaukowe czy wieczornice wspomnień. Bo pamięć – zwłaszcza ta o czynach szlachetnych – jest najlepszym spoiwem Narodu. Zachowaniu takiej pamięci integrującej wszystkich Polaków służy także ta uroczystość. A wszystkim tu zebranym, za udział w tym patriotycznym spotkaniu, w imieniu wszystkich organizatorów, składam gorące i serdeczne podziękowanie.

Bowiem uczciliśmy wspólnie urzeczywistnienie się Mickiewiczowskiej przepowiedni z „Pana Tadeusza”:
Gdy orły nasze lotem błyskawicy
Spadną na dawnej Chrobrego granicy.

Wszystko to po to, by realizowało się Witosowe wskazanie: „A Polska winna trwać wiecznie”.

Dziękuję Państwu za uwagę.

Wydanie:

Kategorie: Aktualne, Od czytelników

Komentarze

  1. jaceqblog, jacekq.pl
    jaceqblog, jacekq.pl 22 maja, 2018, 08:24

    Jako dziecko pionierów, dla którego Dolny Śląsk jest ojczyzną – dziękuję.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 10 czerwca, 2018, 12:05

      jestem dzieckiem Sybiraków -urodziłam się na Dolnym Śląsku – tam się wychowałam. Bardzo, bardzo dziękuję za te piękne słowa.

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy