Przerwana pamięć

Przerwana pamięć

Sztabowcom Kaczyńskiego udała się rzecz, wydawałoby się, niemożliwa. Podczas kampanii nie podjęto dyskusji o IV RP Jak wytłumaczyć niesamowity skok Jarosława Kaczyńskiego? Jeszcze cztery miesiące temu zaliczał się do polityków cieszących się najmniejszym zaufaniem. Nikt poważny nie dawał mu też szans w wyborach prezydenckich. Cóż więc się stało, że nagle z Czarnego Piotrusia polskiej polityki stał się jej Robin Hoodem? Jak tłumaczyć ten sukces? Jak oceniać społeczeństwo, które nagle, w ciągu kilku tygodni, potrafi zmienić tak diametralnie zdanie? I to zdanie, wydawałoby się, ugruntowane. Jarosław Kaczyński od lat bowiem zalicza się do grupy polityków, którym ufamy najmniej. Regularnie, od lat, notuje zdecydowanie większy poziom nieufności niż zaufania. Jeszcze pół roku temu nieufność deklarowało wobec niego 51% Polaków. A ledwie 28% zaufanie. Teraz to się zmieniło. Prześledźmy, dlaczego. Inna pamięć Teoretycznie PiS i kandydaci tej partii już dawno powinni być zepchnięci na margines, trwale odepchnięci od władzy. PiS rządziło przez dwa lata i szaleństwa tego okresu, lustracje, rzucanie podejrzeń, podsłuchy, areszty, nieudolność w polityce zagranicznej – to wszystko wydawało się najskuteczniejszą szczepionką na miłość do tej partii. Przynajmniej dla większej części społeczeństwa. Pamięć Polaków była dla PiS jak polityczny wyrok śmierci. Tymczasem w ostatnich tygodniach mogliśmy obserwować, jak dosłownie z dnia na dzień pamięć ta wietrzeje. Dlaczego? Bo to wszystko przestawało być ważne. Przede wszystkim swoje piętno na postawach wycisnęła katastrofa smoleńska. Czas celebracji śmierci, ceremonie pogrzebowe, czas żałoby – to wszystko zmieniło postrzeganie Polaków. W tamtych dniach pisał o tym w „Przeglądzie” Bronisław Łagowski – że atmosferę w kraju mamy taką, iż Jarosław Kaczyński ma wygraną prezydencką w kieszeni. Czas celebracji katastrofy smoleńskiej na pierwszy plan wysunął takie wartości jak ojczyzna, tradycja, naród, patriotyzm. I to w tym tradycyjnym stylu, wpisującym się w opowieść PiS. Lub inaczej – to PiS wpisuje się w dominujące w społeczeństwie postawy lepiej do konkurentów („Ciągle będę się upierał, że generalnie PiS-owski mainstream odpowiada stanowi umysłów ponad 50% Polaków. I to się nie zmienia. Naprawdę!”, mówił w „Przeglądzie” kilka dni po smoleńskiej katastrofie prof. Janusz Czapiński). Katastrofa smoleńska to wszystko zintensyfikowała. Odświeżyła wartości konserwatywne, patriotyczne, które podziela większość Polaków. Jak duża większość? W marcu 2010 r. bardzo znamienny sondaż opublikował CBOS. Ankieterzy pytali Polaków, czy są dumni z faktu bycia Polakami, kiedy są dumni, czy czasami się wstydzą. 60% ankietowanych odpowiedziało, że często i bardzo często są dumni z faktu bycia Polakami, 23% zdarza się to „raczej rzadko”, a ledwie 8% – nigdy. 62% Polaków deklaruje, że „nigdy im się nie zdarza, by się wstydzili, że są Polakami”. Jeszcze ciekawsza jest dalsza część badań. Otóż ankietowani pytani, z czego Polacy mogą być dumni, odpowiadali najczęściej, że z gościnności (51%), z patriotyzmu (42%) i z polskiej kuchni (41%). Jakkolwiek by patrzeć, z badań jednoznacznie wynika, że przeważająca część Polaków odczuwa dumę narodową zawsze, niezależnie od okoliczności. I jest to odczucie bardziej instynktowne niż wyrozumowane. Polacy, najkrócej mówiąc, dumni są ze swojej polskości, dlatego że są z niej dumni. I co ciekawe, łączą tę dumę z kultem przegranych powstań i tragicznych wydarzeń. O tym zresztą pisaliśmy już wielokrotnie – przeciętny Polak uważa, że jego ojczyznę przez stulecia spotykały nieszczęścia, że Polskę okupowano, wyzyskiwano, że źli sąsiedzi do dzisiaj nie rozliczyli się ze swych niecnych czynów. Na to nakłada się jeszcze jeden element – otóż przeciętny Polak utożsamia się z dwoma punktami odniesienia. Pierwszym jest rodzina, drugim naród. Nie ma nic pośrodku – organizacji społecznych, sportowych, partii, kół zainteresowań – dlatego tak trudno nam stać się społeczeństwem obywatelskim, dlatego tak trudno o racjonalne postawy w polityce. Ponieważ Polacy śladowo uczestniczą w działaniach organizacji społecznych, obca jest im wiedza na temat funkcjonowania życia publicznego. Łatwo więc opowiadać Polakom mity, snuć różne teorie, bo i tak nie potrafią ich ocenić. Wystarczy celnie uderzyć w strunę, a Polacy zareagują emocjonalnie. I uderzono. „To był dominujący, aczkolwiek niedopowiedziany motyw kampanii –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 27/2010

Kategorie: Kraj