Moim kolejnym wyzwaniem jest transplantacja obu rąk Dr hab. Jerzy Jabłecki, kierownik zespołu, który przeprowadził pierwszą transplantację ręki w Polsce. Jest ordynatorem oddziału chirurgii ogólnej i kierownikiem pododdziału replantacji kończyn Szpitala Świętej Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy na Dolnym Śląsku. Habilitował się w 2002 r. z chirurgii rekonstrukcyjnej ręki oraz z technik odtwórczych po replantacjach kończyn, wykłada w Wyższej Medycznej Szkole Zawodowej w Opolu. Kierował zespołem, który przeprowadził pierwszą transplantację ręki w Polsce. – Sądzi pan, że w Polsce wzrasta świadomość ludzi, jeśli chodzi o chęć oddawania swoich organów po śmierci? – Myślę, że tak. Statystyki wskazują, że jesteśmy w ogonie Europy, ale to tak jak w wielu innych sprawach, wraz z wyższym poziomem materialnym i otwarciem na świat mentalność będzie się zmieniać również w tym zakresie. Dużą rolę odgrywa tu Kościół, bo nawet Jan Paweł II jako pierwszy papież zajął stanowisko w tej sprawie. Jesteśmy przecież krajem w większości katolickim, więc zdanie Kościoła jest tutaj znaczące. Nasza mentalność już się zmienia. To trend, a z pewnością nie będziemy szli pod prąd. Być może nieszybko osiągniemy poziom Hiszpanii, ale zbliżymy się przynajmniej do tych średnich wyników w Czechach czy na Węgrzech. – W jakim kierunku będzie zmierzać transplantologia? – Po wielu latach prób miniaturyzacji, protez widzimy, że to się nie sprawdziło. Jeśli chodzi o zastępcze narządy, jest to ślepy zaułek. Są doskonałe protezy aparatu słuchowego, ale w przypadku takich narządów jak serce, płuca, wątroba, to coraz szersze perspektywy otwierają się właśnie dla transplantologii, być może nawet przeszczepy ksenogeniczne, czyli od obcych gatunków, zmutowane świnie czy inne zwierzęta, które będą nam dostarczać organów. Komórki macierzyste, nad którymi trwają badania, mogą być używane do naprawy organów, ale jeśli chodzi o ich wymianę, to nie protezy serca czy płuc, tylko przeszczepy. To samo dotyczy ręki. Przy takim poziomie techniki, jaki mamy obecnie, protezy ręki są doskonałe, lecz dla człowieka ręka jest czymś więcej niż tylko szczypcami, jest ściśle sprzężona z psychiką. Proteza nie zastąpi czucia i w związku z tym nawet najsłabiej działająca ręka, która jest w stanie rejestrować czucie, zapewnia wrażenie integralności całego ustroju, jest nieporównywalna nawet z najlepszą protezą. Proteza może być lepsza, ale komfort życia chorego, może nie po przeszczepionej, ale po retransplantowanej kończynie jest dużo wyższy. – Jak to się stało, że taki zabieg przeprowadzono właśnie w Szpitalu Świętej Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy? – Łatwiej przeszczepić nerkę czy wątrobę, bo robią to lekarze ogólni, których jest sporo. Natomiast znaleźć fachowców do przeszczepienia ręki jest już trochę trudniej, bo trzeba mieć ekspertów od transplantologii i fachowców od \”przyszywania\” ręki, których jest niewielu. W Polsce nie ma wielu ośrodków chirurgii ręki, nie ma też takiej specjalizacji, a nie wszyscy ortopedzi zajmują się ręką. Czymś innym jest zeszyć jedno ścięgno czy opatrzyć uraz, a czymś kompletnie innym dokonać przeszczepu kończyny. Prof. Dariusz Patrzałek, szef dolnośląskiego Poltransplantu, postawił na nas, wierząc, że my z uwagi na 30-letnie doświadczenie będziemy technicznie zdolni do podjęcia tego wyzwania i logistycznego przeprowadzenia tej operacji. Pierwsza retlansplantacja (doszycie własnej kończyny – przyp. red.) była przeprowadzona w 1971 r. przez prof. Kociębę jako trzecia w Europie. Stroną immunologiczną operacji zajęli się już eksperci z Poltransplantu. – Pocieszający jest fakt, że w kraju, w którym lekarze są źle opłacani i wielu z nich decyduje się wyjechać za granicę, a służba zdrowia przeżywa kryzys, są jeszcze lekarze, którzy mimo wszystko robią przełomowe rzeczy. To pierwsza tego typu operacja w Polsce, a na świecie odbyło się ich raptem 27. Dlaczego tak niewiele podobnych operacji w ogóle się przeprowadza? – W Polsce poziom medycyny jest nieproporcjonalnie wysoki w porównaniu z nakładami na służbę zdrowia. Poza tym odbiór środowiska lekarzy wśród społeczeństwa jest bardzo zły, więc pracujemy w bardzo trudnych warunkach, ale mimo wszystko udaje nam się pewne rzeczy robić. To pierwszy taki przeszczep w Polsce, a 27. na świecie. Pierwsza na świecie taka operacja miała miejsce we Francji w 1998 r., oprócz tego były jeszcze we Włoszech, Austrii i w Belgii. W tym u sześciu pacjentów przeszczepiono obie ręce. Czyli na całą Unię Europejską tylko pięć krajów.
Tagi:
Andrzej Wróbel









