Za dom pomocy społecznej elżbietanki zażądały 40 tys. zł czynszu miesięcznie. Dom idzie do likwidacji. Dla jego mieszkańców to koniec ich świata Nie krzyczą, nie skarżą się, nie umieją swojego żalu nawet ubrać w słowa, tylko patrzą pustymi oczyma gdzieś w przestrzeń korytarza, zastygli wzdłuż ścian jak w półśnie. Pensjonariusze likwidowanego Domu Pomocy Społecznej w Starogardzie Gdańskim, którzy w skrajnej desperacji zwrócili się z listem do senatora Andrzeja Grzyba z PO. Pisząc w nim, że zabiera im się wszystko, a zwłaszcza bezpieczeństwo po życiowych zawirowaniach, że starych drzew przecież się nie przesadza, bo umrą. Do listu dołączono ponad 30 podpisów – nieporadnych, skreślonych z wysiłkiem, niewprawnymi rękoma. Prawie 80-letnia pani Walentyna, która zbierała te podpisy dwa miesiące temu, jest rozżalona, że do dziś na list nie ma żadnej odpowiedzi. – Świat traktuje nas jak powietrze, jakbyśmy byli przeźroczyści – mówi. Ani siostry, ani starosta, ani radni nie znaleźli chwili czasu, żeby się z nami wcześniej spotkać, wysłuchać naszych racji, zrozumieć nasze położenie. O likwidacji domu dowiedzieliśmy się ostatni, od rodzin, z gazet i z radia. Czy z chorym, starym człowiekiem można robić, co się chce, czy nie mamy już żadnych praw? Przepracowałam wiele lat w stoczni jako
Tagi:
Helena Leman