Przyjdzie pora na prokuratora?

Przyjdzie pora na prokuratora?

Ostrowska, Widacki – druga strona afer IV RP: oskarżyciele odwołują swoje zeznania. Mówią, że zostali do nich zmuszeni Ta scena rozegrała się kilkanaście dni temu, opisywały ją gazety. Podczas procesu Małgorzaty Ostrowskiej, byłej posłanki SLD, były komendant policji w Malborku, Piotr M., wycofał swoje wcześniejsze zeznania. – Za obietnicę wyjścia z aresztu zeświniłem się. Kłamałem, żeby zaszkodzić Małgorzacie Ostrowskiej – mówił. – Nigdy nie wręczyłem jej żadnej korzyści majątkowej. Nie zrobiłem tego w swoim imieniu ani w imieniu innej osoby. Piotr M. przeprosił na sali sądowej byłą posłankę, a ta się popłakała. I tłumaczył, dlaczego ją obciążał: – Przez siedem miesięcy w areszcie siedziałem ze skazanymi za zabójstwa. Gdy dowiedzieli się, że jestem policjantem, musiałem walczyć o życie. Moja sytuacja za kratami była gorsza niż zwykłego pedofila. Wykorzystała to prokuratura i wywierała naciski. W końcu – za obietnicę wyjścia z aresztu na święta – zgodziłem się ześwinić i obciążyłem panią Ostrowską. Celowo i świadomie zeznałem w prokuraturze nieprawdę. Byłem brakującym ogniwem do uknucia intrygi. Zostałem instrumentalnie wykorzystany do zniszczenia jej życia. Z tym piętnem będę żył do końca. Oczywiście o winie czy niewinności posłanki zadecyduje sąd po rozpatrzeniu wszystkich dowodów, ale już dziś widać, że ten najważniejszy prokuratura właśnie straciła. Widać jeszcze jedno – czy przypadkiem na naszych oczach nie umiera kolejna afera IV RP, a nie rodzi się afera zupełnie inna? Dotycząca prokuratorów, którzy szantażowali podejrzanych i nakłaniali ich do fałszywych zeznań? Dziwna łapówka Przypomnijmy – w marcu i kwietniu roku 2007, w apogeum rządów Jarosława Kaczyńskiego, sprawa Małgorzaty Ostrowskiej była na czołówkach gazet. Wtedy to prowadząca śledztwo prokuratura w Krakowie zwróciła się do Sejmu z prośbą o uchylenie immunitetu ówczesnej posłanki SLD, Małgorzaty Ostrowskiej. Prokuratura oskarżała ją o przyjęcie łapówki w wysokości 155 tys. zł w zamian z pomoc w nabyciu należącej do miasta Malbork działki. Łapówka miała pochodzić od Piotra K., barona paliwowego, który zarabiał krocie na fałszowanym paliwie i który przekupił kilkunastu policjantów w północnej Polsce. Piotra K. nazywano „królem Sztumu”. Miał on w towarzystwie Piotra M., ówczesnego komendanta policji w Malborku, odwiedzić latem 2001 r. Ostrowską w jej biurze poselskim. I miał ją wówczas prosić o pomoc w kupnie miejskiej działki. „Pomoc” miała swoją cenę – jak twierdził prokurator – 155 tys. zł. Te pieniądze miały być wręczane w ratach. Najpierw 5 tys. zł tytułem wsparcia biura poselskiego. Potem 100 tys. zł, które Ostrowskiej miał wręczyć komendant policji, Piotr M. Co się stało z ostatnią ratą, z 50 tys. zł – tego prokuratura nie ustaliła. Na potwierdzenie tych oskarżeń prokuratura miała zeznania – Piotra K. i Piotra M. Ten pierwszy twierdził, że dał łapówkę, ten drugi – że ją wręczał, że odgrywał rolę pośrednika. Wniosek tak udokumentowany trafił do Sejmu na początku 2007 r. W marcu posłowie go odrzucili. Decyzja Sejmu była wówczas o tyle zaskakująca, że, po pierwsze, większość miała w nim koalicja PiS-Samoobrona-LPR, a po drugie – Platforma optowała wówczas za maksymalnym ograniczeniem immunitetu poselskiego i ściganiem łapówkarzy. Przy tym układzie sił i w tej atmosferze wydawało się, że nic Ostrowskiej nie uratuje. Tymczasem mieliśmy niespodziankę. Dlaczego? Wiele wyjaśniały tu słowa Wacława Martyniuka (SLD), sprawozdawcy komisji regulaminowej, która wniosek prokuratury rozpatrywała: – Był słabo umotywowany. Bez uzasadnienia, poza zeznaniami dwóch osób, z których jedna była karana za fałszywe zeznania (Piotr K., „król Sztumu”). A okoliczności tych zeznań już wówczas były mocno podejrzane. Piotr K. został aresztowany w roku 2004, jeszcze w czasach rządu Leszka Millera. Na początku marca 2006 r. został przez krakowski sąd skazany za zorganizowanie grupy zajmującej się obrotem nielegalnym paliwem, kierowanie jej działaniami i spowodowanie co najmniej 218 mln zł strat skarbu państwa. Piotr K. przyznał się wówczas do winy i dobrowolnie poddał się karze. Ponieważ poszedł na współpracę z prokuraturą i wskazał ponad 20 osób, którym miał wręczać łapówki (w tym kilkunastu policjantów), sąd zdecydował o nadzwyczajnym złagodzeniu kary. Gdy posłowie debatowali nad immunitetem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 45/2009

Kategorie: Kraj