Przywrócić marzenia

Przywrócić marzenia

Satysfakcja z pracy przychodzi po latach, kiedy wychowankowie Towarzystwa Przyjaciół Dzieci przychodzą i opowiadają, jak radzą sobie w życiu Ciociu! Ciociu! Widziałaś, co narysowałem? Ciociu! On powiedział do mnie „cwelu”! Ciociu, kredka mi się złamała! Krzyk, harmider. I bezbrzeżna cierpliwość wychowawców z ognisk Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Pięcioletnia dziewczynka w różowej bluzce przebiega przez salę w pogoni za starszą siostrą. Teoretycznie w zajęciach ogniska wychowawczego mogą brać udział dzieci między szóstym a 16. rokiem życia. W praktyce zdarzają się zarówno starsze – bo nie chcą się rozstawać z miejscem, gdzie spędzały popołudnia przez wiele lat – jak i młodsze, które przychodzą razem z rodzeństwem. Dlatego, choć formalnie na liście ogniska przy ul. Wileńskiej na warszawskiej Pradze-Północ jest 35 osób, nieraz trzeba znaleźć miejsce dla nieco większej ich liczby. Na imprezy z okazji Dnia Dziecka czy Gwiazdki przychodzą całe tłumy małych mieszkańców dzielnicy. Bo wszyscy chcą odzyskać swoje marzenia. Podsumowania i plany W ubiegłym tygodniu odbył się XVI Krajowy Zjazd Delegatów TPD. To czas podsumowań i planów – szczególny, bo na minioną kadencję zarządu przypadło 90-lecie organizacji. – To był wspaniały impuls do zaktywizowania, zwarcia szyków, ale też zadania sobie najważniejszych pytań – tłumaczy Wiesław Kołak, prezes organizacji. – Osiągnęliśmy wiele: TPD prowadzi ośrodki rehabilitacyjne, wsparcie dla rodzin, ośrodki adopcyjno-opiekuńcze, świetlice, ogniska środowiskowe dla dzieci… Mamy nadzieję rozwijać działalność, tak aby ośrodki towarzystwa były alternatywą dla placówek resocjalizacyjnych. Hasłem tegorocznego zjazdu była „Różnorodność działań w jedności celów”. Celem nadrzędnym jest dla nas zawsze dobro dziecka, a działania są uzależnione od potrzeby danego miejsca. Inne są problemy w miastach, inne – w najuboższych gminach, na wsiach. Współpracujemy z gminami, włączamy się w ich strategie, współdziałamy z innymi organizacjami i ośrodkami pomocy społecznej, by każdy z naszych podopiecznych otrzymał to, co jest mu niezbędne. Elżbieta Pogońska, prezes zarządu dzielnicowego TPD na Pradze-Północ, jest związana ze stowarzyszeniem od 20 lat. – To wyczerpujące, ale przede wszystkim bardzo satysfakcjonujące zajęcie – tłumaczy. – Trzeba działać spontanicznie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy potrzebni. Nie mamy wolnych świąt, wakacji, bo właśnie wtedy dzieci najbardziej potrzebują opieki. Praga-Północ ma złą sławę. W starych kamienicach warunki życia nie zmieniły się od kilkudziesięciu lat, a rodziny z pokolenia na pokolenie przekazują ten sam model życia. Życia, w którym liczy się zaspokojenie najprostszych potrzeb: zjeść, ubrać się, przetrwać. Często – napić się i zapomnieć o problemach. Większych aspiracji nie ma, bo nie ma dobrych wzorców. Nie ma także marzeń. – Zwykle kiedy pytamy dziecko, gdzie chciałoby spędzić wakacje, ma jakąś swoją wizję. Wie, co chciałoby zobaczyć, zrobić. Nasze odpowiadają: „nie wiem” – zauważa pani Elżbieta. – Dzieci powinny mieć marzenia… Mrówcza praca – Staramy się pokazać tym dzieciom, że można żyć inaczej. Że warto zdobywać wykształcenie, zawód, pokonywać trudności – tłumaczy Elżbieta Pogońska. – Nie jest łatwo. One wyniosły z domu przeświadczenie, że niewiele potrafią, niewiele mogą. Rodzice nie motywują ich do pracy, nie pomagają w nauce, bo często sami nie wiedzą, jak to robić. W razie problemów reagują dwojako – krzyczą lub tylko wzruszają ramionami: ja też kiepsko się uczyłem i jakoś sobie radzę. Te dzieci często nie potrafią normalnie funkcjonować w grupie, czują się gorsze, pogubione. Są słabe psychicznie, mają zaniżoną samoocenę, nie wierzą, że mogą osiągnąć sukces. Chcemy też je nauczyć normalnego życia, żeby nie dziedziczyły patologii, nie powtarzały wzorców znanych z rodzinnych domów. W ognisku nikt nie wzrusza ramionami, kiedy pojawiają się trudności. Dzieci przychodzą tu po lekcjach i spędzają kilka popołudniowych godzin na zabawie i odrabianiu lekcji. Na co dzień pomagają im wychowawcy, w niektóre dni odbywają się zajęcia dodatkowe: muzyka, wyjścia na basen, zajęcia teatralne. I okazuje się, że dzieci, w które nikt nie wierzył, zdobywają nagrody w konkursach, biorą udział w przedstawieniach, choć rodzice spodziewali się, że nie zapamiętają nawet kilku linijek tekstu. Satysfakcja przychodzi nieraz po latach, kiedy wychowankowie przychodzą z własnymi dziećmi,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 22/2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau