Pod Komendą Główną Straży Granicznej w Warszawie odbyła się 25.08. manifestacja solidarnościowa z uchodźcami przetrzymywanymi od kilkunastu dni na granicy polsko-białoruskiej. Słowa napisane przez poszkodowanych „We are dying, please help us”, stały się głównym hasłem wydarzenia.
Organizatorami manifestacji byli m.in. Przychodnia Skłot, Fundacja Ocalenie, która zajmuje się niesieniem pomocy cudzoziemcom w Polsce, Inicjatywa Dom Otwarty i Polskie Forum Migracyjne. – Jesteśmy tutaj w solidarności z ludźmi, którzy próbują dostać się do Polski, którzy próbują tutaj złożyć wnioski o status uchodźcy i mają do tego pełne prawo, zgodnie z konwencjami międzynarodowymi podpisanymi przez Polskę i zgodnie z naszym prawem. Jesteśmy tutaj, dlatego że pamiętamy, że są to dokładnie tacy sami ludzie jak my, że ich człowieczeństwo jest warte dokładnie tyle samo, co nasze człowieczeństwo. Jesteśmy przerażeni, że cały kraj w tej chwili patrzy na to, jak 32 osoby powoli umierają. Żaden człowiek nie jest nielegalny! – powiedziały członkinie Przychodni Skłot na manifestacji do ok. 150 osób zgromadzonych na chodniku przed Komendą Główną Straży Granicznej. – To wydarzenie zostało zorganizowane praktycznie z dnia na dzień, bez wsparcia mediów i wielkich organizacji, a i tak przyszło kilkaset osób. Badania pokazują, że większość Polek i Polaków chce przyjmować uchodźców – skwitowały organizatorki manifestacji.
Niemal codziennie w różnych polskich miastach odbywają się podobne akcje, jak w Warszawie. Padają na nich hasła: „Nikt nie jest nielegalny”, „Jezus też był uchodźcą”, „Wolność dla Afganek”, „Państwo wyznaniowe zawsze przeciw ludziom”, „Nie chcemy polskich granic śmierci”, „Przyzwoitość ważniejsza niż rozkazy” i wiele innych słów wsparcia dla wszystkich Afganek i Afgańczyków oraz 32 osób zatrzymanych na granicy.
Dramat trwa
Europejski Trybunał Praw Człowieka zobowiązał 25.08. po południu polskie władze do udzielenia uchodźcom podstawowej pomocy – podania im jedzenia, wody i zagwarantowania opieki medycznej, a także, o ile to możliwe, zapewnienia im tymczasowego schronienia. – To bardzo przykre, że Polskę trzeba zmuszać rękami Trybunału do tak oczywistych rzeczy – skomentowała w rozmowie z OKO.press Agata Bzdyń, radczyni prawna, jedna z autorek wniosku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W orzeczeniu Trybunał zaznaczył jednak, że Polska i Łotwa nie są zobowiązane wpuścić 32 uchodźców na swoje terytoria. Nie zgodził się również na dopuszczenie do nich prawników. „Wnioskujący w obu przypadkach chcą wejść na terytoria Polski i Łotwy – jak się domniemuje – w poszukiwaniu ochrony międzynarodowej. Nie są jednak w tej chwili w stanie dostać się na te terytoria, ani wrócić do Białorusi (która nie jest stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka). W związku z tym utknęli na granicach”, napisał Trybunał w notatce prasowej.
Sytuacja osób przetrzymywanych na granicy niewiele się zmieniła nawet po orzeczeniu ETPC. Dzisiaj rano (26.08.) Straż Graniczna nie dopuściła do uchodźców ks. Wojciecha Lemańskiego i pastora Kościoła ewangelicko-reformowanego ks. Michała Jabłońskiego. Chcieli dać im jedzenie wodę i leki. Jak relacjonuje wyborcza.pl Białystok, usłyszeli tylko od funkcjonariuszy straży granicznej, że nie mogą ich wpuścić do obozu, bo mają rozkaz. Nie chcieli powiedzieć czyj.
– Świadczy to o tym, że rządzący nas wszystkich i tych ludzi traktują jak pionki. Uchodźcy są zakładnikami postawy polskiego rządu, powiedział ks. Lemański.
Tymczasem polski rząd zajmuje się stawianiem 2,5 metrowego płotu na granicy z Białorusią i sianiem przerażenia przed falą uchodźców. – Budują narrację czyhającego zagrożenia. Do tego potrzebne jest wojsko i to, by Błaszczak przebierał się w strój przypominający mundur. To kontynuacja strategii zarządzania strachem. Płot jest potrzebny po to, by go budować. Jak misia w „Misiu”, skomentował dla wyborcza.pl Warszawa dr hab. Mikołaj Pawlak z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW.
fot. Krzysztof Żuczkowski
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy