Puk, puk, tu kandydat!

Puk, puk, tu kandydat!

Kampania wyborcza do samorządu upływa w cieniu wielkiej polityki Chodzenie od drzwi do drzwi, czytanie bajek, oddawanie krwi, a nawet rozdawanie płynu do mycia naczyń – takimi metodami chcą WKRAŚĆ SIĘ w serca wyborców tegoroczni kandydaci na radnych. Niestety, ich zabiegi często pozostają niezauważone, kampania samorządowa bowiem toczy się w cieniu „sensacji” wyciąganych na krajowej scenie politycznej. Lokalni politycy zapowiadają szturm dopiero na dwa tygodnie przed głosowaniem. Tegoroczna kampania jest trudna nie tylko z powodu niskich środków, jakie mają do dyspozycji kandydaci Lewicy i Demokratów (lista nr 6), ale przede wszystkim dlatego, że ludzie są zmęczeni polityką. Wprawdzie irytują ich głównie politycy szczebla krajowego, ale płacą za to działacze lokalni. – Kiedy zbieraliśmy podpisy pod listami, doskonale wyczuwaliśmy to zniechęcenie ludzi. Jedna z młodych osób powiedziała wręcz, że ją te wybory nie obchodzą, bo ma już w kieszeni bilet za granicę. Całe szczęście, były też reakcje inne: ludzie podchodzili i mówili, że będą na nas głosować, bo nie podoba się im to, co się teraz dzieje – opowiada Dariusz Klimaszewski, starający się o reelekcję w Warszawie. Do elektoratu zniesmaczonego rządami koalicji PiS-LPR-Samoobrona, odwołuje się także Marek Dyduch (lista nr 6, 1. miejsce w okręgu 3 w Wałbrzychu). Jego hasło to: „Nie trać ducha, głosuj na Dyducha”. Jak przykuć uwagę wyborców, gdy panuje ogólne zniechęcenie politycznym życiem? Wśród młodszego pokolenia kandydatów hitem jest metoda zapożyczona z Wysp Brytyjskich. Door to door, czyli chodzenie od drzwi do drzwi. – To dobry sposób na poznanie problemów mieszkańców – mówi Piotr Skubiszewski (27 lat, przewodniczący młodzieżówki SdPl). W 2002 r. Skubiszewski wychodził sobie w ten sposób mandat radnego. Teraz, od poniedziałku do piątku, między 17.30 a 20, Piotr Skubiszewski wraz z kolegą, Bartoszem Dominiakiem (także lewicowym kandydatem na radnego), krążą po ursynowskim osiedlu. Do drzwi potencjalnych wyborców puka także Wioletta Anna Chojnowska (lista nr 6, okręg 4, miejsce 1.). – Stawiam na kontakty bezpośrednie, ale nie ukrywam, że zdecydowałam się na tę formę kampanii z dwóch powodów: ze względu na ograniczone środki, jakimi dysponuję. Poza tym bardzo zależy mi na dobrym wyniku, bo nie chciałabym zawieść zaufania, jakim mnie obdarzono – mówi Chojnowska i dodaje: – Jestem jedną z dwóch osób z Federacji Młodych Socjalistów, które dostały pierwsze miejsce do sejmiku wojewódzkiego. Chodzenie po domach nie jest najbezpieczniejsze – to psem poszczują, to zatrzasną drzwi przed nosem, ale jeśli już się uda kogoś przekonać, to satysfakcja jest ogromna. – W większości ludzie są bardzo życzliwi. Nawet jeśli nie zgadzają się z lewicą. Ale są wyjątki. Niedawno zaatakowała mnie starsza kobieta, która zarzuciła mi, że na pewno byłam agentem, i zażądała mojej teczki z IPN. A ja przecież mam dopiero 28 lat! – opowiada Wioletta Chojnowska. Agata Socha nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów z obcymi przecież osobami i przy tej formie reklamy politycznej czuje się jak ryba w wodzie. – Bycie radnym to bycie dla ludzi, poznawanie ich problemów, oczekiwań. Bez znajomości ich potrzeb nie można być dobrym samorządowcem – przekonuje z entuzjazmem. Agata (lista nr 6, okręg nr 4 w Szczecinie, 10., ostatnie miejsce) na jedno spotkanie poświęca około siedmiu minut, ale jeśli jej rozmówcy wahają się w swych wyborach, potrafi zagadać się znacznie dłużej. Tradycyjną formę dotarcia do wyborców wybrał natomiast Marek Dyduch. – Jeżdżę po okręgu wyborczym i rozmawiam na spotkaniach z mieszkańcami, jakie organizują lokalne organizacje lewicowe. Docieram też do ludzi za pomocą lokalnych gazet, radia i telewizji kablowej – wymienia Marek Dyduch. Nowością dla byłego posła SLD będzie natomiast reklama billboardowa i na plakatach. Różany kandydat Chociaż kampania ma się rozkręcić po Wszystkich Świętych, niektórzy planowali ją od wielu miesięcy. Profesjonalnie i precyzyjnie opracował „szturm” na Tarnów wiceprzewodniczący tamtejszej Socjaldemokracji, Jakub Kwaśny (lista nr 6, okręg nr 2 w Tarnowie, miejsce 2.). – Młodej osobie trudno jest zaistnieć na scenie politycznej, nawet lokalnej, dlatego zacząłem być aktywny już w ubiegłym roku. 1 grudnia, w Dzień Walki z AIDS, zorganizowałem happening, podczas którego rozdawałem prezerwatywy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 44/2006

Kategorie: Kraj