Pupil

Pupil

Marek Chrzanowski – naukowiec, złoty chłopiec PiS, członek Rady Polityki Pieniężnej, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, podejrzany, oskarżony

6 listopada w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście rozpoczął się proces Marka Chrzanowskiego, byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Akt oskarżenia wpłynął do sądu trzy lata temu. Z pewnością nie jest to jeszcze finał głośnej afery, która wybuchła 13 listopada 2018 r., gdy Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik na łamach „Gazety Wyborczej” w tekście „Spokój za 40 milionów” ujawnili szczegóły rozmowy, jaką ówczesny przewodniczący KNF odbył 28 marca 2018 r. z Leszkiem Czarneckim, właścicielem Getin Noble Banku S.A. Chrzanowski miał w jej trakcie złożyć biznesmenowi propozycję korupcyjną.

Przyczyną czwartego, jak się potem okazało, spotkania obu panów była, delikatnie mówiąc, trudna sytuacja należącego do miliardera banku. Dotychczas Czarneckiemu zawsze towarzyszyli współpracownicy, lecz tym razem przewodniczący KNF poprosił go o rozmowę w cztery oczy. Biznesmen przygotował się do niej w niecodzienny sposób, zabierając ze sobą dwa dyktafony oraz wbudowaną w długopis miniaturową kamerę.

W gabinecie Chrzanowski poinformował gościa, że są w nim zainstalowane urządzenia antypodsłuchowe, które nazywał „szumidłami”, i zapytał go, czy nie ma ze sobą telefonu. Okazało się, że nowoczesne urządzenia cyfrowe – jeden z dyktafonów oraz miniaturowa kamera – niczego nie zarejestrowały, za to nie zawiódł klasyczny taśmowy dyktafon, który uwiecznił rozmowę obu dżentelmenów. Jej kluczowym elementem była sugestia, która padła ze strony przewodniczącego KNF, by Czarnecki zatrudnił Grzegorza Kowalczyka, radcę prawnego z Częstochowy, który w 2017 r., z rekomendacji banku PKO BP, znalazł się w radzie nadzorczej warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Oczywiście ze stosownym wynagrodzeniem. W złożonym przez biznesmena na początku listopada 2018 r. doniesieniu do prokuratury znalazło się stwierdzenie, że Chrzanowski w zamian za przychylność dla Getin Noble Banku S.A. oczekiwał prowizyjnego wynagrodzenia dla Kowalczyka, które miało sięgnąć 1% skapitalizowanej wartości banku, czyli 40 mln zł. Ma się rozumieć, że przewodniczący KNF nie powiedział tego głośno, po prostu podał Czarneckimu kartkę, na której było napisane „1%”.

W ocenie mecenasa (dziś posła) Romana Giertycha, który reprezentował miliardera, podanie przez urzędnika państwowego nazwiska osoby, którą Czarnecki miał zatrudnić, oraz negocjowanie wysokości jego wynagrodzenia, które miało być powiązane z wynikami działalności banku, a te z kolei były zależne od decyzji owego urzędnika, było samo w sobie przestępstwem korupcji.

Komisja Nadzoru Finansowego i przewodniczący Chrzanowski wszystkiemu zaprzeczyli. Padło oskarżenie o szantaż ze strony biznesmena i pytanie, dlaczego tak długo zwlekał z zawiadomieniem organów ścigania, skoro rozmowa odbyła się pod koniec marca 2018 r.?

Gdy na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł, przewodniczący KNF przebywał w Singapurze. W związku z oskarżeniami skrócił pobyt i wrócił do kraju. Premier Mateusz Morawiecki zażądał od niego wyjaśnień, lecz odwołać go nie mógł, gdyż Chrzanowskiego chroniły przepisy prawa. Jednak nacisk na niego okazał się tak silny, że tego samego dnia zrezygnował z funkcji. Pod koniec listopada 2018 r. były przewodniczący KNF został aresztowany na dwa miesiące, jak uzasadniła prokuratura: „w związku z obawą matactwa oraz grożącą mu wysoką karą – 10 lat więzienia”. Sąd nie zgodził się potem na przedłużenie aresztu i pod koniec stycznia 2019 r. Chrzanowski wyszedł na wolność. Dziś dr hab. Marek Chrzanowski jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 47/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

m.czarkowski@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Marek Wiśniewski/Puls Biznesu/Forum

 

Wydanie: 2023, 47/2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy