Izraelskie wybory toczyły się w atmosferze apatii, braku zainteresowania i jawnej niechęci obywateli Korespondencja z Tel Awiwu Wyścig do tytułu głównej ofiary izraelskich wyborów powszechnych wygrał w cuglach Natan Szerański, którego partia, Izrael b’Alija, grupująca rosyjskich Żydów skurczyła się z sześciu mandatów do dwóch. Szerańskiemu, zagorzałemu szachiście, powinien wystarczyć jeden partner, ale ten były więzień gułagów, podejrzewany o współpracę z KGB i służbę na rzecz CIA, obraził się na elektorat głosujący nogami i na znak protestu zrezygnował z fotela w Knesecie, pozostając jednakowoż na stanowisku przewodniczącego partii. Inaczej zareagował na porażkę wyborczą przywódca lewicowego ugrupowania Merec, Josi Sarid, który na wiadomość o zmniejszeniu liczby posiadanych mandatów z dziesięciu do sześciu obwieścił w dramatycznym przemówieniu, że ustępuje z funkcji przewodniczącego partii, ale pozostaje w Knesecie. Całe szczęście, ponieważ wystąpienia parlamentarne Sarida dostarczają przedniej rozrywki odbiorcom 33. programu izraelskiej telewizji, relacjonującego na żywo posiedzenia Knesetu. Osobliwy przypadek Josiego Sarida może stanowić temat pracy dyplomowej studentów politologii. Ten najinteligentniejszy izraelski polityk, wykwintny mówca i niedościgły prześmiewca, niepozostawiający suchej nitki na swoich oponentach w Knesecie nie dostrzegł dziejowej szansy leżącej przed jego ugrupowaniem. Do osiągnięcia dwucyfrowej liczby mandatów wystarczyłoby Saridowi przewekslowanie ideologiczne Merecu, ostatniej lewicowej partii Izraela, na tory antyreligijne, spożytkowane obecnie przez Josefa Lapida i jego ugrupowanie Szinuj (Zmiana). Przeoczenie przez Sarida możliwości związanych z obraniem przez partię postawy antyreligijnej jest tym bardziej zaskakujące, że Merec w okresie poprzedzającym przywództwo Sarida cieszyła się opinią jedynej izraelskiej partii politycznej walczącej z przymusem religijnym. Klucze w ręku Saddama Zawrotne szanse wyborcze wynikające z orientacji antyreligijnej dostrzegł natomiast Josef Lapid, izraelski Archie Banker, prawicowy publicysta i gwiazdor dysput telewizyjnych. Dzięki Lapidowi, który stanął na czele partii Szinuj, to marginesowe liberalne ugrupowanie, obdarzane zwyczajowo mizerną liczbą mandatów stało się z dnia na dzień trzecią co do wielkości partią polityczną Izraela. 15 mandatów uzyskanych obecnie przez Lapida świadczy o zmęczeniu Izraelczyków przymusem religijnym, datującym się od początku żydowskiej państwowości, zakazem ślubów cywilnych i rozwodami w sądach rabinackich. 15 mandatów otrzymanych przez Szinuj jest także wyrazem protestu społecznego przeciwko brakowi komunikacji w sobotę, wymigiwaniu się religijnych Żydów od obowiązkowej służby wojskowej pod pretekstem studiowania Tory i przeciwko tradycyjnemu opanowaniu przez ortodoksów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Oświaty. Sukces wyborczy Josefa Lapida umożliwił mu postawienie warunku, zmniejszającego szansę premiera Szarona na powołanie rządu koalicyjnego. „Szinuj nie zasiądzie przy jednym stole z partiami ortodoksyjnymi”, oświadczył Lapid i nie zamierza zmienić zdania mimo usilnych zabiegów przez pośredników z ramienia Likudu. Wielkim zwycięzcą izraelskich wyborów powszechnych został premier Ariel Szaron, stojący na czele prawicowego Likudu, uhonorowanego rekordową liczbą 37 mandatów. Tyle że przytłaczające zwycięstwo Szarona, porównywane z przekroczeniem przezeń Kanału Sueskiego na czele brygady pancernej w wojnie 1973 r., nie ułatwia mu sformowania rządu. Na skutek przetasowania sił w wyniku wymuszonych wyborów, sprowokowanych na własną zgubę przez byłego przywódcę Partii Pracy i byłego ministra obrony, Benjamina Ben Eliezera, klucze do nowego rządu Izraela znalazły się w ręku Saddama Husajna. Po dwóch, trzech irackich skudach wystrzelonych w kierunku Tel Awiwu w odwecie za atak sił zbrojnych USA premier Szaron może powołać rząd zagrożenia narodowego. Patriotycznie zorientowana Partia Pracy nie będzie mogła odmówić powrotu do koalicji uformowanej w stanie zagrożenia, gdzie antyreligijna partia Szinuj, wbrew oporom z okresu pokoju zasiądzie obok ortodoksyjnych partii Szaasu, Jaadut Ha Tora i Mafdalu. Izraelskie wybory toczyły się w atmosferze apatii, braku zainteresowania i jawnej niechęci 4,7 mln izraelskich Żydów uprawnionych do głosowania. Po raz pierwszy, wbrew miejscowej tradycji i jak gdyby wstydząc się udziału w wyborach, Izraelczycy nie okleili swoich samochodów hasłami ugrupowań politycznych. Nie dochodziło do kłótni ulicznych przed punktami wyborczymi, nie było bijatyk, nikt nie został poszkodowany na ciele, poza aktywistą Likudu, który wpadł pod samochód. Zawiedziona telewizja izraelska z trudem doszukała się leciwego małżeństwa zdecydowanego na rozwód po 55 latach nienagannego pożycia. Powód: mąż głosował na Likud,
Tagi:
Edward Etler









