Racja wizy, racja stanu

Racja wizy, racja stanu

Polska ma prawo domagać się szczególnego traktowania ze strony Stanów Zjednoczonych, ponieważ sama traktuje USA w sposób szczególny Alex Storożyński, redaktor naczelny dziennika „amNew York”, laureat nagrody Pulitzera – Twój niedawny artykuł „Freedom fighters” napisany w reakcji na objęcie Polaków na granicach USA programem fotografowania i pobierania odcisków palców narobił już sporo szumu w Ameryce. Po raz pierwszy tutejsza gazeta prostym tekstem pisze: Polacy nie powinni mieć wiz do Stanów, bo Polska na to nie zasługuje. I postuluje: znieście te wizy, bo niczemu dobremu nie służą. Skąd taka odwaga? – Najwyższy czas, aby to napisać. Polska jest dziś największym sprzymierzeńcem Stanów Zjednoczonych na świecie. W wojnie przeciwko terroryzmowi poparła nas bezwarunkowo i natychmiastowo. Podzieliła pogląd Waszyngtonu na konieczność wojny z Irakiem, idąc pod prąd opinii wielu potężnych państw europejskich i narażając się na przykre konsekwencje polityczne i ekonomiczne. Zatem sposób traktowania tak wiernego i oddanego sojusznika jest szczytem ironii. Nie jest fantazją wyobrażanie sobie, jak niektórzy cieszą się z tego w Paryżu czy w Berlinie. Polska stanęła na czele tzw. nowej Europy i zaangażowała się w organizację poparcia dla Ameryki ze strony innych młodych demokracji, po czym to stara Europa korzysta z dobrodziejstw granicznych, a Polsce pokazano… jak się to mówi po polsku… – Gest Kozakiewicza? – No właśnie. – Popraw mnie, jeśli się mylę. Jeżeli program US VISIT ma służyć filtrowaniu napływu osób niepożądanych czy wręcz poszukiwanych, to przecież mogą one postarać się o paszporty któregoś z 27 państw nieobjętych restrykcjami i wjechać do Ameryki bez skanowania i fotografowania? W Niemczech, Francji, Holandii, Belgii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii mieszkają miliony obywateli pochodzenia muzułmańskiego. Czy potencjalni terroryści mogą się ukryć łatwiej w masie uczciwych wyznawców islamu z paszportami tych krajów, czy też wśród wysiadających na JFK podróżnych z Łomży, Moniek, Grajewa czy Zakopanego? Jeżeli już kontrolować, to albo wszystkich, albo wybrane grupy szczególnego zagrożenia. – Oczywiście się zgadzam. Zasady nie są jasne. Obywatele 27 państw zostali zwolnieni z obowiązku wizowego, dlatego że wskaźnik odmów wiz był u nich niewielki, a nie dlatego, że jest u nich niewielkie zagrożenie występowaniem zorganizowanej przestępczości terrorystycznej. Taki zaś jest argument prewencyjny. – W artykule pokazujesz, że Polska ma „mocne papiery” na życzliwe traktowanie przez Stany Zjednoczone. – Polacy mają piękną kartę bojowników o wolność i krwią dowodzili tego od początku walk Amerykanów o niepodległość, że wspomnę tylko Kościuszkę i Pułaskiego. W szeregach armii amerykańskiej walczyli podczas I i II wojny światowej. Są u boku naszych żołnierzy od 1990 r. w różnych miejscach i okolicznościach. Także w obu kampaniach irackich. – Nie mówiąc już o popularności Ameryki w Polsce… – To fenomen niespotykany nigdzie w świecie. Nigdzie Stany Zjednoczone nie mają tak masowego poparcia społecznego. Tak entuzjastycznie jak w Polsce Busha nie witano nigdzie indziej. W Warszawie tłumy wiwatowały na jego cześć, podczas gdy w sojuszniczym Londynie przed wściekłością tłumów musiało go chronić 14 tys. policjantów. Przypomnę też o 9 mln Amerykanów polskiego pochodzenia i generalnie republikańsko zorientowanym elektoracie polonijnym po tej stronie oceanu. – W 1991 r. Polska, niesiona falą miłości, zrezygnowała z obowiązku wizowego dla obywateli USA, a Stany – z pobierania opłat za wizy dla Polaków. Długo to nie potrwało, a Polacy trzeci rok muszą płacić już nawet nie za wizę, ale za samo rozpatrzenie podania. Ma to fatalny odbiór społeczny. – I trudno się dziwić. To jeszcze jeden argument za zniesieniem wiz. – Departament Stanu na takie argumenty ideolo powtarza tę samą mantrę: procent Polaków niepowracających w deklarowanym terminie z USA znacznie przekracza limity przyjęte dla ruchu bezwizowego. – Trudno odmówić logiki takiej argumentacji. Jednak jest także inna logika. Gdyby Polacy mogli tu przyjeżdżać bezwizowo na trzy miesiące tak jak Niemcy, Francuzi czy Włosi, zapewne nie siedzieliby do oporu i ile się uda, ale pilnowali terminów. Skoro traktują przyjazd do Ameryki jak los na loterii, który pewnie się już nigdy nie trafi, siedzą nielegalnie na zasadzie: „niech się dzieje, co chce”. W sferze oficjalnej doszło do sytuacji patowej. Strona amerykańska o przepisach, a polska – o zasługach. Jest czas na zmianę podejścia. Można zmienić przepisy i zobaczyć,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2004, 2004

Kategorie: Wywiady