Raj na cudzych plecach

Raj na cudzych plecach

Offshore accounts concept with businessman

Unikanie opodatkowania wcale nie jest zarezerwowane dla krajów obrzydliwie bogatych O niektórych państwach tak często mówi się w kontekście niemal zerowych obciążeń fiskalnych, że stały się właściwie synonimem rajów podatkowych. Tak jakby całe ich istnienie było zredukowane do możliwości postawienia kilku szklanych biurowców, zarejestrowania w nich na poły fikcyjnych kancelarii prawniczych czy banków i zaoferowania globalnym gigantom handlowym rezydencji podatkowej za minimalne koszty. Choć kontrowersyjna, teza ta nie byłaby daleka od prawdy. Wystarczy spojrzeć na strukturę gospodarki Kajmanów, brytyjskiego terytorium zamorskiego położonego w samym sercu Karaibów. Turystyka i szeroko pojęte „usługi sektora finansowego” stanowią według Banku Światowego ponad 60% przychodów tutejszego budżetu. Niezły wynik, zważywszy, że na Kajmanach nigdy nie istniały ani podatek dochodowy, ani podatek od zysków kapitałowych, ani daniny od zysków korporacyjnych, dziedziczenia czy inwestycji na rynkach finansowych. To nawet nie jest raj podatkowy – miejsce, w którym płaci się niewiele. To antypodatkowa przestrzeń, gdzie władze lokalne z niechęci do pieniędzy własnych rezydentów mogłyby zrobić slogan reklamowy. Unikanie z tradycjami Na Kajmanach, przy populacji nieznacznie przekraczającej 81 tys. mieszkańców, zarejestrowanych jest ponad 100 tys. podmiotów komercyjnych. Istnieją adresy, pod którymi według oficjalnej dokumentacji funkcjonuje kilkaset, czasami nawet kilka tysięcy firm. Z perspektywy lokalnej nie ma to żadnego znaczenia, bo skoro i tak nie płacą podatków, nikt nie interesuje się ich działalnością. Nie stanowią większego problemu logistycznego, ponieważ najczęściej są czysto wirtualne, nie mają pracowników, ich właściciele na Kajmanach bywają sporadycznie, żeby podpisać dokumenty i z powrotem uciec do USA czy Europy. Trudno tę sytuację nazwać tajemnicą poliszynela, bo wszyscy doskonale wiedzą, po co takie miejsca w ogóle istnieją. Trynidad i Tobago, Samoa, Anguilla, Brytyjskie Wyspy Dziewicze – to po prostu furtki do unikania opodatkowania dla bogaczy i prowadzonych przez nich biznesów. Ładne plaże, ciepły klimat i możliwość spędzenia tu wakacji są tylko dodatkiem. Nieco inaczej ma się sprawa z państwami, które niskie albo zerowe obciążenia podatkowe oferują w pewnym sensie „przy okazji”. Mają bogatą historię, często prężne gospodarki i wcale nie musiałyby oferować schronienia miliarderom uciekającym przed płaceniem danin. Teoretycznie zresztą nie mogą tego robić, a przynajmniej obowiązują je znacznie bardziej restrykcyjne przepisy wynikające z osadzenia w zachodnich instytucjach międzynarodowych. I chociażby z tego powodu nie zalicza się ich do rajów podatkowych, mimo że nierzadko właśnie taką funkcję pełnią. Cypr i Malta, dwa śródziemnomorskie kraje wchodzące w skład Unii Europejskiej, należą do tej drugiej grupy. Spokojnie można by też postawić obok nich niektóre szwajcarskie kantony, Luksemburg i Liechtenstein, a co bardziej radykalni analitycy wskażą jeszcze Irlandię. Oficjalnie są to najnormalniejsze w świecie miejsca do prowadzenia działalności gospodarczej, podlegające unijnemu prawodawstwu i regulacjom Europejskiego Banku Centralnego. Szwajcarzy, głównie z powodu znaczącej części obrotów ich instytucji finansowych realizowanej w dolarach, blisko współpracują również z amerykańskimi władzami federalnymi. Choćby z tych powodów wszelkiego rodzaju listy rajów podatkowych nie wymieniają La Valletty, Nikozji czy szwajcarskiego Zug, zwanego Małą Rosją z powodu popularności tutejszej rezydencji podatkowej wśród rosyjskich oligarchów (także po inwazji na Ukrainę). Nie znaczy to jednak, że ludzie rządzący tymi miejscami nie przykładają ręki do powiększania globalnej dziury w opodatkowaniu, zwłaszcza korporacyjnym. Według stanu na luty 2024 r., po weryfikacji listy przez Radę Unii Europejskiej, Wspólnota mianem raju podatkowego określa 12 terytoriów na całym świecie. Dziewięć to pacyficzne i karaibskie archipelagi, działające tak jak wspomniane Kajmany (których, co ciekawe, na liście nie ma). Do tego dochodzą Panama, Guam – należące do Stanów Zjednoczonych wyspiarskie terytorium zamorskie na Pacyfiku – oraz Rosja, która na tę listę została wciągnięta głównie w wyniku okołowojennych sankcji i nieuczciwych praktyk biznesowych prokremlowskich oligarchów, tolerowanych przez Władimira Putina. Z zestawienia wykreślono natomiast Bahamy, Belize i Seszele. Dlaczego? Kluczem do odkodowania kryteriów przyjmowanych przez Unię Europejską jest zrozumienie, czym w istocie są z prawnego punktu widzenia raje podatkowe.  Według definicji przyjętej w 2017 r. przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) określenie to odnosi się do suwerennych krajów lub tzw. jurysdykcji podatkowych (czyli miejsc, które mają osobne ordynacje, jak Zug bądź Kajmany) mających niskie lub wręcz zerowe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2024, 2024

Kategorie: Świat