Rajskie wyspy

Rajskie wyspy

Vanuatu ma 240 tys. mieszkańców i rozmawia 300 językami. Czy dogada się z Europą? Vanuatu… odległe wyspy na południowym Pacyfiku, które przeciętnemu Polakowi kojarzą się najwyżej z lekcją geografii w liceum. Okazuje się jednak, że to niewielkie państwo ma coraz więcej wspólnego z Europą. Na początku listopada ambasador Vanuatu w Unii Europejskiej, Roy Mickey Joy, przyleciał z żoną do Polski z nieoficjalną wizytą, zorganizowaną przez Andrzeja Łachuta. Zwiedził Warszawę, Kraków i Oświęcim. Zapowiedział, że to jego pierwsza, ale z pewnością nie ostatnia podróż do naszego kraju. Vanuatu ma bowiem ambicje jak najsilniej zacieśniać współpracę z krajami Unii, zarówno pod względem kulturalnym, jak i handlowym. Ambasador spotkał się m.in. z Andrzejem Wawrzyniakiem, dyrektorem Muzeum Azji i Pacyfiku, z zaskoczeniem i radością dowiadując się o kilkukrotnej wizycie dyrektora w swoim kraju. – Dobrze jest spotkać w Polsce kogoś, kto nosi Vanuatu w sercu – skonstatował Joy. Jedność z różnic Republika Vanuatu to państwo w Oceanii, położone na terenie Nowych Hebrydów, dawnego kondominium francusko-brytyjskiego. 65 z 83 wysp archipelagu jest zamieszkanych. Teren państwa podzielony jest na sześć prowincji, których nazwy pochodzą od pierwszych sylab tworzących je wysp: Malampa, Penama, Sanma, Shefa, Tafea i Torba. To niewielkie, niespełna 250-tysięczne państwo od 1980 r. jest niepodległe. – Bardzo mocno wierzymy w demokrację – mówił Roy Mickey Joy w czasie wizyty w Warszawie. Jednak budowanie tej demokracji w państwie złożonym z dziesiątek plemion nie jest wcale łatwe. Widać to choćby w parlamencie – liczy on 52 posłów z… 17 partii. Głową państwa jest prezydent, wybierany przez Zgromadzenie Narodowe. Pełni głównie funkcję reprezentacyjną, faktycznie znacznie większe uprawnienia ma premier pochodzący z największej partii (aktualnie to socjalistyczna Vanua’aku Pati, dosł. Partia Naszego Kraju). Prezydent zmienia się co pięć lat, od 2009 r. funkcję tę sprawuje Iolu Johnson Abbil. Premier Edward Natapei został wybrany na drugą kadencję w 2008 r. Różnorodność partii politycznych i skomplikowanie systemu wyborczego powoduje częste zmiany na szczycie i pewne problemy w stanowieniu prawa. Trudności biorą się także z etnicznego zróżnicowania społeczeństwa. Obywatele tego niewielkiego państwa mówią 300 różnymi językami lub dialektami. – Mieszkańcy jednej wyspy mogą się porozumieć, różnice dotyczą przede wszystkim akcentów czy pojedynczych słów – tłumaczy Shirley Joy, żona ambasadora. – Jednak podróż z jednej wyspy na drugą oznacza często spotkanie z całkiem innym językiem. Nic zatem dziwnego, że w sytuacjach oficjalnych także nie wystarczy jedno narzecze. Konstytucja Vanuatu mówi o trzech językach narodowych: angielskim, francuskim i bislama, kreolskim języku powstałym na bazie angielskiego. Każdy dokument urzędowy musi być tłumaczony na wszystkie trzy języki. W łagodzeniu różnic pomagają lokalni wodzowie, stanowiący władzę znacznie bliższą mieszkańcom niż parlament. Stanowisko przechodzi z ojca na syna. To wodzowie rozstrzygają konflikty plemienne, to oni decydują o bieżących sprawach obywateli. – Szanujemy tę tradycję i staramy się z niej korzystać jak najlepiej – tłumaczy Roy Mickey Joy. – W wielu miejscach, gdzie zlikwidowano władzę wodzów, pojawiły się duże problemy, zwłaszcza na tle etnicznym. U nas udało się ich uniknąć. Wodzowie tworzą National Council of Chiefs (Radę Wodzów Plemiennych), która jest ciałem doradczym dla parlamentu we wszystkich kwestiach dotyczących zachowania i promocji tradycji i kultury rdzennej ludności. Rada, reprezentująca sześć regionów kraju, co trzy lata wybiera przewodniczącego. Turystyka i biznes Społeczeństwo Vanuatu żyje bardzo tradycyjnie, w spokojnych, maleńkich wioskach, w zgodzie z naturą. Dlatego środowisko naturalne państwa jest niemal nienaruszone – na turystów czeka tu czysta woda i bogate lasy deszczowe. Port Vila, stolica, jest oddalony o trzy godziny lotu od Sydney. Do największych atrakcji turystycznych należą sporty wodne – popularne są zwłaszcza kajaki, jeden z tradycyjnych środków transportu na wyspach, wycieczki na wulkany i loty samolotem. Wyspy upodobali sobie też nurkowie, zainteresowani zatopionym wrakiem SS „President Coolidge”, jednym z najciekawszych takich obiektów na świecie. Turyści mogą się tu czuć bezpieczni – Vanuatu może się pochwalić bardzo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 47/2010

Kategorie: Świat
Tagi: Agata Grabau