Kazik Staszewski każdą płytą upowszechnia refren, który trafnie oddaje społeczne odczucia i przechodzi na własność powszechną “Kiedy na socjologii odbywały się zebrania Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, dość często spod podłogi dochodził jakiś straszliwy łomot – wspominał Jerzy Wertenstein-Żuławski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Czasami proszono mnie, żebym zszedł na dół i uciszył tych, którzy tam w piwnicy grali. Odmawiałem i mówiłem: “Posłuchajcie, to gra Kult. Może to jest ważniejsze, co oni robią tam w piwnicy, niż to, co my tutaj na tych zebraniach”. Intuicja uczonego okazała się trafna – Kult jest zespołem, którego diagnozy traktowane są poważnie przez miliony obywateli III RP. Także tych, którzy mają awersję do rocka. Doszło do tego, że “kapela” z obrzeży rockowego światka doczekała się właśnie obszernej monografii autorstwa Leszka Gnoińskiego pod tytułem “Kult Kazika”. Cała Polska po raz pierwszy zainteresowała się zespołem w 1992 roku, kiedy to z sopockiego amfiteatru wybrzmiał refren: “Wałęsa, oddaj moje sto milionów”. Rozpoczęła się ogólnokrajowa draka: prezydent się tłumaczył, media komentowały, Kazik Staszewski udzielał dziesiątków wywiadów. W każdym razie został przez masową publiczność “kupiony” jako “swój”. A kiedy w dwa miesiące później senator Jan Szafraniec złożył w prokuraturze doniesienie, iż muzyk w piosence “Jeszcze Polska” profanuje hymn narodowy, sympatia do Kazika ulega pogłębieniu. Od tego czasu Kazik każdą płytą upowszechnia refren, który trafnie oddaje społeczne odczucia i przechodzi na własność powszechną. To efekt długiego przyglądania się społeczeństwu z pozycji outsidera. Kazik Staszewski został punkiem pod koniec lat 70. Polskich punków doby późnego Gierka nie było stać nawet na dekoracyjne kurtki skórzane i pasy nabijane ćwiekami – zastępowali je mundurkiem z obszarpanej marynarki, w którą wpinali możliwie największą ilość agrafek. Jedną płytę z muzyką punk, która na bazarze kosztowała niemal równowartość średnich zarobków, metodą składkową kupowało niekiedy aż kilkunastu fanów. Do koncertów dochodziło na prywatkach, które kończyły się młodzieńczymi libacjami i ogólną demolką. Zespół Kult, na którego pierwszy koncert w lipcu 1982 r. sprzedano zaledwie 52 bilety, zaistniał w sposób nieszablonowy – dziennikarz muzyczny, Grzegorz Brzozowicz, wymyślił nie istniejącą kapelę i lansował ją poprzez umieszczanie w rockowych pisemkach sensacyjnych informacji o rzekomych udanych występach grupy o tej nazwie. Kiedy Kazik z kolegami zdecydowali się na profesjonalne występy – nazwa była gotowa. Historia osadzania się Kazika w rodzimej kulturze masowej układa się w proces przechwytywania niezależnego muzyka przez show-biznes. Gniewny sędzia społeczeństwa doby późnego Gierka został jedną z najważniejszych postaci muzyki popularnej w czasach środkowego Kwaśniewskiego. Nie miał zresztą wyjścia – gdyby dzisiaj, jak na początku kariery, dystrybuował własne nagrania kopiowaniem ich z kasety na kasetę, sam skazałby się na rolę mało ważnego garażowego kontestatora. Kult więc tylko na początku manifestacyjnie sytuował się poza machiną show-biznesu – żadnych wywiadów, autografów, jakichkolwiek przejawów gwiazdorstwa. Szybko jednak okazało się, że w ten sposób zespół i jego przesłanie marginalizują się na własne życzenie. A tymczasem w drugiej połowie lat 80. rodzimy przemysł muzyczny ciągle był zainteresowany lansowaniem gwiazd rocka. Muzycy pierwszej rockowej fali – Perfect, Republika, Maanam – już się osłuchali, ale władza ciągle wolała widzieć młodzież na koncertach niż na ulicznych demonstracjach. Stąd pomysł płyty “Trochę młodsza generacja”, gromadzącej zespoły z dotychczasowego rockowego podziemia. Kult się ugiął, ale piosenka, którą szefowie Tonpressu wybrali na krążek, okazała się za krótka i trzeba było uzupełnić ją zwielokrotnionym pokrzykiwaniem, co konsumentów tej muzyki nie zdziwiło, a samemu utworowi wyszło zdecydowanie na dobre. “Piosenka młodych wioślarzy” niebawem zawędrowała na szczyt notowań Rozgłośni Harcerskiej, jedynej stacji, która upubliczniała wówczas alternatywny rock. Zespół trafił do Jarocina, tam jednak występ okroiła mu cenzura. Na fali wzbierającego powodzenia Kult wystąpił nawet w 1986 r. na Festiwalu w Opolu i niesmak po takim zaprzedaniu się intensywnie topił w alkoholu. Na pierwszej płycie Kazik śpiewał z masochistyczną szczerością: “Sprzedaliśmy swoje piosenki handlarzom/ i prostytutkom/ Sprzedaliśmy swoje słowa tym co nas/ ogłupiają”. No tak, ale przełom się dokonał –
Tagi:
Elżbieta Szymańska









