Ręce precz od Wildsteina!

Ręce precz od Wildsteina!

Każdego dnia prezesury Wildsteina TVP traciła na wartości co najmniej 4 mln złotych Bronek Wildstein padł. Ten najbardziej patriotyczny, niezależny i uczciwy z prezesów TVP (nawet Walendziak się do niego nie umywa, o reszcie nie wspominając) padł od ciosów siepaczy z Rady Nadzorczej TVP poniedziałkową nocą 26 lutego 2007 r. Już tu zaczyna się Jego męczeństwo – cwane Kaczory rękoma swojego wiernego Jasińskiego za pomocą metod żywcem ściągniętych z komitetów partyjnych znienacka, w godzinach popołudniowych obsadziły na Radzie Nadzorczej TVP tę żmiję Urbańskiego. A wszystko to w poniedziałek, chociaż rada swoje posiedzenia ma zawsze we wtorki. A ten Urbański to lepszy gagatek. Od dawna miał chrapkę na prezesurę w swojej dawnej firmie. Kiedy już zdołał ominąć pułapki (nie wszystkie, nie wszystkie) zastawione przez Bronka w Radzie Nadzorczej TVP i kiedy już skończyło się główne wydanie „Wiadomości”, a z nim szansa na jakąś małą demonstrację niezadowolenia, rada nadzorcza Bronka z TVP wywaliła. Że też żaden z opisujących dramat w TVP dziennikarzy nie wpadł na to, dlaczego to się nocą odbywało! Pamiętacie, jak Aleksandra Jakubowska zabierała ze studia swoją torebkę? Tyle lat minęło, a ci, co widzieli, dalej pamiętają! Nie wszystko jeszcze stracone, jest jeszcze szansa. Udało się podstawić Urbańskiemu nogę, bo przecież nie ma bardziej niewygodnej pozycji niż „prawie prezes”. Dzięki reklamie piwa Żywiec wiemy już, że „prawie robi wielką różnicę”; ciekawe, czy miesiąc „prawie prezesowania” nie zepchnie Urbańskiego na pozycję, jaką zajmuje dziś „prawie premier” (z Krakowa). Ale niestety, niestety – choćby nawet nowym prezesem został Pawlicki Maciej czy Pawlak Wojciech, nadzieje młodej, to jest 40-letniej prawicy pampersowej (jak ten czas leci!), to ja, Kwiatkowski Robert, były prezes TVP, polityczny komisarz, funkcjonariusz SLD (choć od 1990 r. bezpartyjny – ale tak twierdzi Wildstein, symbol dociekliwości i prawdomówności), symbol zła wszelakiego, a nawet degrengolady (to redaktor Paradowska), tak dobrze jak z Bronisławem Wildsteinem nigdy już z żadnym prezesem miał nie będę. Cała Polska wiwatuje, że Kaczyńskim udało się wreszcie z najwyższym trudem rozwiązać problem, który w TVP sami stworzyli (pamiętacie państwo: socjalizm – to jest ustrój, który wedle pewnej dowcipnej definicji z najwyższym trudem rozwiązuje problemy, jakie sam stworzył? Ale dziś już wiemy, że był to ustrój hołoty i dla hołoty). Cała Polska wiwatuje, tylko nie ja. Całkowicie dobrowolnie postanowiłem zapisać się do obozu obrońców Bronisława prezesa Wildsteina. Ramię w ramię z redaktorami Semką, Zarembą, Jankem, Pospieszalskim, Michalskim i innymi bronić zamierzam dorobku Bronisława Wildsteina w TVP. Podobnie jak oni jestem całkowicie bezinteresowny w swoim działaniu. Żadnej produkcji do zrealizowania, audycji do poprowadzenia, scenariusza do wyprodukowania ani nawet eksplikacji do napisania ani ja, ani oni przecież nie dostaliśmy i nie dostaniemy. No, jest może jedna różnica. Otóż, nie wiedzieć czemu, wielu moich niedawnych krytyków zaczyna czasy mojej prezesury wspominać nie tylko z nostalgią, ale i z uznaniem. Ostatnio nawet czujne oko redaktora „Gazety Wyborczej” przepuściło takie mniej więcej westchnienie red. Boguckiej, recenzującej odchodzącą TV Wildstein: „Mój Boże, a nam się wydawało, że TVP problemem była za Kwiatkowskiego!”. Ja po prostu na tle Wildsteina pięknieję i wiem, że takiego korzystnego tła już miał nie będę. No chyba że mniejsi bracia w koalicji w wyniku nowych uzgodnień „odzyskają” TVP od PiS. Obstawiałbym wówczas LPR, no bo wiadomo, na edukacji, która jest jedną z misji publicznej telewizji, znają się jak mało kto, a i sam pan premier Giertych się o mnie dobrze wyrażał… Ale do rzeczy, czyli do obrony Wildsteina. Nie będę współobrońcom podbierał amunicji. Są ode mnie lepsi w udowadnianiu, że to był prezes, co się kulom nie kłaniał; on jeden odkłamał całą historię PRL (i Kościoła przy okazji). On nie bał się demaskowania szarej sieci układu opasującego i niszczącego naszą kapitalistyczną ojczyznę. Powołany w sposób niepokalany, zdradzony i odwołany w wyniku politycznego spisku wymierzonego w IV RP. Strzał w Wildsteina to strzał celny, kto wie, czy dla IV RP nie śmiertelny. Cywilizacja łacińska poniosła niepowetowaną stratę. Ja się skoncentruję na tym, na czym się znam. Wildstein zasługuje na podziw i uznanie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2007, 2007

Kategorie: Opinie