Parokrotnie pisaliśmy o prowadzonym przez PiS nowym zaciągu w MSZ. To teraz pora na parę zdań o personalnym recyklingu.
Na stanowisko ambasadora w Wilnie jedzie Urszula Doroszewska, sądząc z wieku – emerytka. Przedstawiając ją, urzędnicy MSZ zawsze podkreślają, że była harcerką w Czarnej Jedynce, czyli drużynie Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego, i że redagowała podziemne pismo „Głos”, które oni wydawali. Jakby to ważyło na jej umiejętnościach dyplomatycznych…
Te pani Doroszewska poznawała w późnym wieku. Pierwszą bowiem placówką, na którą wyjechała w roku 2009, i to od razu na stanowisko ambasadora, była Gruzja. Panią Doroszewską rekomendował wtedy w Sejmie… podsekretarz stanu w MSZ Ryszard Schnepf, który opisując jej życiorys, zaznaczał, że pracowała przez wiele lat w organizacjach zajmujących się sprawami Wschodu i Kaukazu, a w ostatnim czasie (tj. w roku 2009) była wiceszefową biura spraw zagranicznych w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W tamtym czasie, kohabitacji premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego, jej wyjazd był ukłonem w stronę „Dużego Pałacu”, jednym z ostatnich odprysków idei PO-PiS. Posłowie tych partii jednogłośnie zaakceptowali kandydaturę Doroszewskiej, mówiąc, że będzie to najlepszy ambasador w Gruzji. Teraz też zgodnie za nią głosowali w przekonaniu, że będzie najlepszym ambasadorem na Litwie.
Innym rodzajem recyklingu jest kandydatura Marka Ziółkowskiego. Minister Waszczykowski kieruje go na stanowisko ambasadora w NATO. Tym samym Ziółkowski przechodzi kolejną metamorfozę. Dodajmy – przed samą emeryturą, bo to rocznik 1955.
Przez lata całe Ziółkowski specjalizował się w sprawach Wschodu, kierował placówkami w Mińsku i Kijowie, był dyrektorem departamentu Europy Wschodniej. I nagle, w styczniu 2012 r., skierowano go na stanowisko ambasadora w… Kenii.
Bardzo to zdenerwowało Witolda Waszczykowskiego, wówczas prostego posła PiS. Wygłosił wówczas taką filipikę: „Znam pana ambasadora Ziółkowskiego od lat, jest wybitnym specjalistą od polityki wschodniej i był dwukrotnie szefem placówki czy kierował bądź współkierował placówkami w Mińsku czy Kijowie, kierował polityką wschodnią na poziomie departamentu. Również w departamencie bezpieczeństwa zajmował się Wschodem, w związku z OBWE. Ten życiorys i to prawie 20-letnie doświadczenie raczej kwalifikowałoby pana ambasadora, żeby został wiceministrem spraw zagranicznych do spraw polityki wschodniej. Pytam więc, nie pana Marka Ziółkowskiego, tylko kierownictwo resortu, dlaczego człowiek o takim życiorysie i specjalista od polityki wschodniej jest zesłany na inny kontynent? Co jest w ministerstwie, czym zasłużył sobie, że jest odsunięty od spraw, w których się przez całe życie specjalizował?”.
Tłumaczono to wówczas tym, że Ziółkowski w kwestiach Wschodu się wypalił i jest żądny nowych wyzwań. W Kenii.
A jak wytłumaczyć jego obecny wyjazd do Brukseli, do NATO? Tym, że minister Waszczykowski za punkt honoru postawił sobie przegonienie z MSZ wszystkich, którzy mieli lepsze kontakty w NATO niż on? Że uznał, iż Ziółkowski rzeczywiście nie jest od Wschodu? Czy jakąś specjalną łapanką?
W każdym razie – życzymy powodzenia.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy