Dla polskich księgarzy to jeden z najlepszych werdyktów. Książki Swietłany Aleksijewicz leżą przecież na półkach Gdyby rozgrywki piłkarskie były tak przewidywalne jak literackie Noble w ostatnich latach, pewnie UEFA i FIFA już dawno by splajtowały. Jednak tegoroczna literacka Nagroda Nobla dla Swietłany Aleksijewicz – choć przewidywalna – to bardzo dobra wiadomość dla polskich czytelników i księgarzy. Polacy znają reportaże noblistki i z pewnością teraz będą je czytać jeszcze chętniej. Bukmacherzy się nie mylą Swietłana Aleksijewicz jest 14. kobietą wyróżnioną literackim Noblem, co oznacza wieczną sławę i siedmiocyfrowy czek. W tym roku 8 mln koron szwedzkich. To 108. Nagroda Nobla z dziedziny literatury. Noble przyznawane są od 1901 r. Tyle statystyki. Przede wszystkim liczą się nagrodzona pisarka i jej książki. Życie i twórczość Swietłany Aleksijewicz to symbol środkowoeuropejskiego losu (czy, niech będzie, losu mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej). A internauci spierają się już o samą pisownię jej imienia: Swiatłana, Swietłana czy Switłana? Tegoroczna noblistka urodziła się w 1948 r. na Ukrainie, później z rodziną przeniosła się na Białoruś, choć białoruskiego nie zna. Po rosyjsku pisze o pomijanej i wypieranej historii Rosji: katastrofie w Czarnobylu, radzieckiej interwencji w Afganistanie, udziale kobiet w II wojnie światowej, wojennych losach dzieci, codziennym życiu po upadku komunizmu. Jest krytycznie nastawiona do polityki przywódcy Białorusi Aleksandra Łukaszenki, a jej prac nie wydaje się w tym kraju. Kapituła noblowska postawiła zatem najsłynniejszego hokeistę wśród prezydentów i prezydenta wśród hokeistów przed nie lada wyzwaniem. – Nie było żadnego zaskoczenia. Bukmacherzy, którzy w kwestii literackiego Nobla mylą się sporadycznie, znów trafili w dziesiątkę. Za 1 funta postawionego na Swietłanę Aleksijewicz dostawało się 3 (w zeszłym roku za Patricka Modiana aż 10). Już dawno nie można było zarobić na zwycięzcy tak mało. Co ciekawe, również wielu krytyków skłaniało się ku tej kandydaturze – mówi Adam Szaja, agent literacki i ekspert ds. rynku książki. Wśród dziennikarzy zaskoczenia nie było, nagroda dla Aleksijewicz była tak wyczekiwana, że z pewnością w kilku redakcjach tekst o laureatce powstał, zanim w czwartek 8 października o godz. 13 podano nazwisko tegorocznej zwyciężczyni. Bez sztuczek warsztatowych Białoruska pisarka i dziennikarka pisząca po rosyjsku nagrodę otrzymała za „polifoniczne pisarstwo – pomnik cierpienia i odwagi w naszych czasach”. – Nobel dla reportażu – chyba jeszcze nie było czegoś takiego. To wielka radość i znakomita wiadomość dla tej dobrej części Rosji, dobrej części Białorusi i nie tylko. To praca o niezwykłym znaczeniu humanitarnym i jednocześnie niezwykle przejmująca od strony warsztatu – mówi Małgorzata Szejnert, popularna polska reportażystka i prywatnie przyjaciółka noblistki. Pisarki poznały się w 2011 r., kiedy Swietłana Aleksijewicz za polskie wydanie książki „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” została uhonorowana Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego, a Małgorzata Szejnert była przewodniczącą jury. – Warsztat reporterski Swietłany jest jak gdyby niedostrzegalny. Często wśród reporterów zastanawiamy się, jak to się dzieje, że Swietłana pisze w sposób, który nas wszystkich porusza, jednocześnie nie robiąc żadnych sztuczek warsztatowych. Jej reportaże charakteryzuje przewaga treści nad formą – uważa Małgorzata Szejnert. Polska reportażystka śledziła notowania bukmacherskie i wierzyła w sukces Swietłany Aleksijewicz. – W środę wysłałam do niej list, by spokojnie spała i nie denerwowała się – wyjawiła autorka „Czarnego ogrodu”. – To niezwykła, ciepła, serdeczna, mądra osoba, taka – zawsze mi się nasuwa to słowo, kiedy o niej myślę – prawdziwa. Boję się, jak sobie poradzi z tym zamieszaniem. Oczywiście niewątpliwie jest bardzo szczęśliwa, przecież pisała po to, by jej książki trafiły do czytelników na całym świecie. Jednak jest tak skromna i daleka od tego wszystkiego, co kojarzymy z byciem celebrytą, że z trudem może znosić to, co teraz będzie się działo wokół niej – zastanawia się Małgorzata Szejnert. – Dla mnie to i zaskoczenie, i niezaskoczenie. Zaskoczenie, bo na ogół werdykt noblowski jest nieoczekiwany i niezgodny z pogłoskami oraz informacjami bukmacherskimi. A niezaskoczenie, bo jednak mocno wierzyłam, można to nazwać intuicją, że Nobel przypadnie Swietłanie Aleksijewicz – mówi Monika Sznajderman, szefowa Wydawnictwa Czarne, które jest polskim wydawcą książek tegorocznej noblistki.










