Kto jest dobry dla KGHM, jest dobry i dla mnie Wiktor Błądek, prezes Zarządu KGHM Polska Miedź SA – Ciągle i zewsząd słyszę: to wyjątkowy rok dla KGHM. Zechce pan prezes rozszyfrować, co się kryje za tym ogólnym stwierdzeniem. – W tym roku pada wynik, jakiego nie było w całej historii KGHM – wyprodukujemy 552 tys. ton miedzi elektrolitycznej. Osiągnęliśmy dochody pozwalające nam szybko spłacić długi bankowe. Tylko w kilku ostatnich miesiącach, odkąd sprawuję funkcję prezesa zarządu, nasze zadłużenie spadło z 1,3 mld zł do 267 mln. Na początku przyszłego roku spłacimy resztę długów pozostawionych po rządach prezesa Krzemińskiego z ekipy AWS. – Jaka jest pozycja KGHM – po tym roku sukcesów – na światowym rynku miedzi? – Wciąż znajdujemy się na siódmym miejscu, ale robimy wszystko, żeby zmienić ten układ. Ja lubię „stać na pudle”. Znalazłem się tu nie z powodu pleców, lecz dlatego, że znam się na tej robocie. I postanowiłem, że udowodnię, że to zawodowcy, a nie politycy powinni rządzić firmami. Jeśli dane by mi było popracować na tym stanowisku trzy, cztery lata, jestem w stanie zrobić z KGHM firmę, która uplasuje się w pierwszej światowej czwórce. Pod względem produkcji miedzi, kobaltu, ołowiu, a może nawet aluminium. Nie mówiąc o srebrze, bo w tym już jesteśmy prawie najlepsi. – Z dotychczasowych polskich doświadczeń wynika, iż to mało prawdopodobne, by zwycięzcy wyborów nie wprowadzali swoich ludzi. Ale to może jednak się zmienić. Niedawno byłem świadkiem wizyty w KGHM posłów z Komisji Skarbu Państwa. I największy zarzut, jaki postawili wam posłowie z opozycji, brzmiał: dlaczego kupiliście samolot? – Oni ponoć mieli przygotowany cały zestaw pytań, żeby nam dołożyć. Ale poprzedniego dnia zwiedzili hutę i kopalnię. Zobaczyli, że jest tu wysoki, światowy poziom. I zmienili zamiary. – Niewątpliwie źródłem waszych sukcesów jest także światowa koniunktura na metale kolorowe. Na ile lat wystarczy tego bumu na miedź na świecie? – To zależy od wielu czynników. Zarówno politycznych, jak i gospodarczych. Weźmy choćby przykład Chin, bo to z nimi wiąże nas coraz bliższa współpraca. Jeśli Chińczycy rozbuchają gospodarkę, tak jak dziś się dzieje, dojdą na pewno do 4 mln ton rocznego zużycia miedzi. To przecież 1 mld 300 mln ludzi. Wystarczy, że co trzeci kupi samochód, a w samochodzie jest około 8 kg miedzi… – Delegacja KGHM ostatnio znowu gościła w Chinach. Jakie były efekty tej wizyty? – Będziemy im co roku dostarczać po 40 tys. ton miedzi elektrolitycznej, z opcją zwiększenia tej ilości o 10 tys. ton. Tak stanowi umowa rządowa. Na tym oczywiście współpraca polsko-chińska się nie kończy. Chińczycy, świadomi swego zapotrzebowania na koncentrat miedzi, kupują firmy górnicze na świecie. Kupili już kilka złóż. Potrzebne im będą rafinerie, żeby przerobić rudy na miedź elektrolityczną. Taka sytuacja stwarza nam dobre perspektywy. Chińczycy nas znają, mają do nas zaufanie i chcą naszej współpracy. Oni wniosą złoża, a my wiedzę – know-how – nadzór, maszyny i sprzęt. Zysk będziemy dzielić proporcjonalnie do wkładu. Taka współpraca będzie bardzo opłacalna. Zaprocentują nasza wiedza i doświadczenie. – Inwestycja KGHM w złoże w Kongu – Kimpe, była przedmiotem licznych ataków. Sprawę badały i prokuratury, i NIK. Czy fakt, iż przystępujecie do wspólnej z Chinami jego eksploatacji, znaczy, iż zastrzeżenia nie miały podstaw ekonomicznych, lecz polityczne? – Teraz i bez Chińczyków inwestycja w Kongu sama da sobie radę. Po ostatnich reorganizacjach w tym kraju skończy się gadanie o stratach, zacznie się zaś rozmowa o sukcesach. Wylecieli ludzie, którzy doprowadzili naszą spółkę w Kongu do fatalnego stanu. Poza Kongiem przymierzamy się jeszcze do zakupu złoża Rio Blanco w Peru. Wprawdzie tylko jednoprocentowego, ale odkrywkowego. Ruda znajduje się prawie na powierzchni. Przy 200 tys. ton czystego metalu uzyskiwanego rocznie to złoże powinno wystarczyć na 25 lat. – Co najlepiej się udało, pańskim zdaniem, w tym rekordowym roku? – Trzeba by powiedzieć, co jest najmniej udane. A trudno się doczepić do którejkolwiek z kopalń i hut, do któregokolwiek oddziału. Sam pan widzi – spaliła
Tagi:
Jerzy Łaniewski









