Robotomania

Robotomania

Japończycy wydają miliardy na skonstruowanie coraz bardziej wymyślnych maszyn

W japońskich fabrykach automaty od dawna wykonują najcięższe prace – spawają, skręcają, montują. Spośród 750 tys. robotów przemysłowych na świecie połowa wykorzystywana jest w kraju pod Fudżijamą. Ale Japończycy czują się znakomicie także w towarzystwie „rozrywkowych” maszyn, takich jak plastikowy zając firmy Hitachi, który pomaga zaprogramować magnetowid lub też znaleźć w kolekcji nagrany film. Ten dziwny robot „zapamiętuje” filmowe upodobania swego właściciela, ma też kamerę, która kieruje się w stronę mówiącego. Od 1999 r. furorę robi skonstruowany przez firmę Sony

elektroniczny piesek AIBO.

Ten szczekający metalicznie aparat sprzedawany jest głównie na japońskim rynku. W Stanach Zjednoczonych AIBO kupują zazwyczaj komputerowi zapaleńcy, którzy często usiłują rozkręcić i przeprogramować czworonożnego robota. Japończycy wszakże traktują AIBO jak wiernego zwierzaka, który jest mniej kłopotliwy, nie gryzie i nie obsikuje drzewek w ogrodzie. Ale z niewiarygodnym wprost zapałem inżynierowie Nipponu konstruują przede wszystkim automaty humanoidalne nawet wtedy, gdy do wypełniania określonych zadań ludzki kształt nie jest konieczny. Największe koncerny kraju prowadzą na tym polu swoisty wyścig. Najbardziej wymyślne androidy otwierały już uroczyście nowe fabryki, witały zagranicznych przywódców i dzwoniły na otwarcie giełdy nowojorskiej.
Dumą firmy Honda jest 130-centymetrowy automat Asimo, zbudowany z plastiku, stali i krzemu. Już w kwietniu ma rozpocząć pracę jako recepcjonista w siedzibie przedsiębiorstwa w Wako. Dziwny robot podaje gościom rękę i prowadzi ich do wybranych pomieszczeń. Potrafi rozpędzić się do 6 km na godzinę, aczkolwiek zazwyczaj chodzi, a raczej skrada się z prędkością 2,7 km na godzinę. Asimo potrafi roznosić napoje na tacy (chociaż tylko z prędkością 1,6 km na godzinę) oraz popychać wózek z 10-kilogramowym obciążeniem. To mniej, niż wynosi masa skrzynki z piwem, lecz specjaliści Hondy zamierzają swego robota udoskonalić, aby mógł przesuwać także większe ciężary. Asimo II i tak jest znacznie sprawniejszy niż prototyp. „Honda zbuduje humanoidalne roboty, które będą ludziom pomagać i z nimi żyć”, wyjaśnia Satoshi Shigemi, główny konstruktor androidów w koncernie.
Firma zamierza produkować swych automatycznych recepcjonistów i oddawać ich w leasing za 170 tys. dol. od sztuki rocznie. Asimo, który potrafi sam wejść na scenę i odebrać nagrodę, odbył już światowe tournee. Pokazywał swe umiejętności w Niemczech, Wielkiej Brytanii, we Francji, w Irlandii i w Czechach.
Konkurentem Asimo jest QRIO,

cybernetyczne dziecko

firmy Sony. QRIO, wysoki na 58.5 cm o masie 7,5 kg ma znakomity wzrok, wyposażony bowiem został w dodatkową szerokokątną kamerę, nazwaną Okiem Kameleona, dzięki której potrafi rozpoznać kilka twarzy naraz. QRIO umie śpiewać i tańczyć. Skomplikowane ręce i dłonie, wyposażone w sześcioosiowe czujniki siły, pozwalają mu na podnoszenie i układanie klocków o objętości 15 cm sześciennych. Przemyślny robot rozpoznaje kolor i wymiary klocków. Przedstawia się po japońsku: „Witam wszystkich, jestem QRIO. Pozwólcie, że zapoznam was z moją udoskonaloną kamerą i ramionami”. Ten android przez pewien czas był najszybszym robotem poruszającym się na dwóch nogach, ale wyprzedził go Asimo. Za to QRIO jest bardziej „interaktywny”, reaguje na bodźce, kieruje się np. w stronę osób, które do niego machają. „Te nowe zdolności bardziej łączą ludzi i maszyny. Zamierzamy skonstruować automaty, które nie tylko wykonują polecenia, ale także nawiązują kontakty z ludźmi”, deklaruje Katsumi Muto, dyrektor wydziału robotów rozrywkowych Sony.
Do „robotowej” rywalizacji włączył się samochodowy koncern Toyota – wyprodukował androida, który potrafi grać na trąbce.
Elektroniczna firma Hitachi także wystąpiła w szranki ze swoim „najszybszym robotem świata” nazwanym Emiew. Humanoidalny aparat może mknąć z prędkością nieco ponad 6 km na godzinę, nie jest wszakże perfekcyjnym androidem, gdyż funkcję stopy pełni koło. Dwa automaty typu Emiew, nazwane Pal i Czum, na konferencji prasowej same przedstawiły się dziennikarzom, potrafią bowiem wypowiedzieć około 100 słów. „W przyszłości chciałbym umieć poruszać się w centrach handlowych, nie uderzając w samochody i w ludzi”, wyznał Pal. Specjaliści Hitachi oceniają, że roboty Emiew będą wykonywać praktyczne zadania w biurach i w fabrykach już za pięć lat.
Japończyk zbyt nieśmiały, aby poprosić damę do tańca, będzie mógł już wkrótce pląsać z automatyczną dziewczyną, nazwaną Partner Ballroom Dance Robot. Ten żeński android, skonstruowany przez specjalistów z Uniwersytetu Tohoku, zachwyca śliczną twarzą Marilyn Monroe. Pod długą spódnicą ukryte są trzy kółka, które jednak nie najadą dżentelmenowi na stopę. Cybernetyczna Marilyn wyposażona jest bowiem w liczne sensory, które przewidują każdy krok czy ruch tańczącego z maszyną człowieka.
Komentatorzy zastanawiają się, skąd wśród mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni taka dziwna fascynacja robotami. Zdumiewające, ale w japońskiej kulturze, także popularnej, nie ma „robotofobii”, tak charakterystycznej dla cywilizacji Zachodu. Nie było tu książek czy filmów w rodzaju „Bunt maszyn”. Roboty w japońskich opowieściach i komiksach

odgrywają niemal zawsze pozytywną rolę.

Zaledwie sześć lat po Hiroszimie pojawił się w Tokio przyjazny, komiksowy robot nazwany Tetsuwan Atomu, czyli Atomowe Serce. Niedawno nakręcono film „Hinokio” o chłopcu-samotniku, który zostaje w domu, a do szkoły wysyła androida, z kolegami zaś porozumiewa się w rzeczywistości wirtualnej. Czyżby taka miała być przyszłość społeczeństwa Nipponu? Zbiór samotników obsługiwanych przez automaty?
Można zetknąć się opinią, że przyjazne nastawienie wobec maszyn wynika z japońskiej religii, którą jest szintoizm silnie nasycony animizmem. W tym systemie religijnym nie ma różnic między istotami żywymi a przedmiotami martwymi. Dlatego obywatele Nipponu dziwią się, dlaczego ludzie Zachodu traktują humanoidalne automaty nieufnie. Jak pisze brytyjski magazyn „The Economist”, gdy koncern Honda zaczął produkować pierwsze androidy, poprosił Stolicę Apostolską o ekspertyzę, czy zachodni chrześcijanie zaakceptują roboty skonstruowane na podobieństwo człowieka. „Ze wszystkich narodów prowadzących badania nad robotami Japończycy czynią to w najbardziej radosnym duchu”, napisał dziennik „Japan Times”.
Psychologowie zwracają uwagę na inny aspekt. Mieszkańcy Nipponu są bardzo powściągliwi i mają ogromne trudności w nawiązywaniu kontaktów z obcymi. Karl MacDorman, naukowiec z Osaki, wykazał eksperymentalnie, że Japończycy znacznie

dłużej są skłonni patrzeć w oczy robota

niż człowieka. Czy nie byłoby więc praktyczniej wykorzystywać w wielkich miastach automatycznych policjantów i przewodników?
Pozostaje inny aspekt – japońskie społeczeństwo starzeje się najszybciej w całej Azji. W 2050 r. co trzeci obywatel będzie miał powyżej 65 lat. Politycy zdają sobie sprawę, że potrzebna będzie cała armia pracowników pielęgnujących seniorów, zajmujących się zakupami czy ogrodem. Rozwiązaniem tego problemu byłoby sprowadzenie taniej siły roboczej zza granicy. Filipiny mają ponad 100 tys. wykwalifikowanych pielęgniarek, z których wiele pragnie zarabiać w zamożnym Nipponie. Ale rządzący w Tokio bardzo dbają o homogeniczność swego narodu, także wielu obywateli uważa, że napływ „obcych” powiększy tylko problemy, lepiej zatem budować coraz bardziej doskonałe androidy.
Wielu komentatorów uważa, że Japończycy to jednak zadziwiający naród. Jak można bowiem wybrać bezduszne automaty zamiast życzliwych dziewcząt z Filipin?

 

Wydanie: 05/2006, 2006

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy