Rock to skarbnica złota – rozmowa z Markiem Jackowskim

Rock to skarbnica złota – rozmowa z Markiem Jackowskim

Fani wywierają coraz większy nacisk, żeby odwiesić stan zawieszenia Maanamu  Panie Marku, jeździ pan po Polsce z cyklem koncertów „Wiosna, ach to ty”. Skąd idea, by przypomnieć znakomite szlagiery Marka Grechuty? To pomysł pana czy grupy ludzi zafascynowanych postacią Grechuty? – To zupełnie oryginalny pomysł Michała Szulima i zespołu Plateau. Michał ma duszę trochę niezwykłą, prawie wyjętą z tamtych czasów. Zostałem przez nich zaproszony do wzięcia udziału w „Projekcie Grechuta”. Jestem im za to wdzięczny, bo mamy zupełnie niepowtarzalne i bardzo wzruszające koncerty.  Dalsze plany? Koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty? – Płyta grupy Plateau „Projekt Grechuta” już jest w sprzedaży, jej producentem był Wojtek Waglewski, samych koncertów zaś ciągle przybywa. Każdy tęskni za muzyką Marka Grechuty i jego duchem czającym się w każdej kompozycji od „Będziesz moją panią” po „Tango Anawa”. GRECHUTA TRZYMAŁ ŚWIAT NA DYSTANS  Pan znał Marka Grechutę, pracował z nim. Jaki on był z dala od sal koncertowych i estrad, z dala od fleszy i gwaru uwielbienia? – Znikał. Jego żoną była przeurocza Danusia i wolał chyba być właśnie w domu, u boku osoby, którą pokochał.  O Grechucie mawiano: „młodzieniec z doby romantyzmu”… Nie odkrywam Ameryki, kiedy powiem, że styl Grechuty na ówczesnym rynku piosenki wyróżniał się patyną szlachetności i odrobiną nieuchwytności. – Marek czuł jak mało kto poezję i piękno słowa, piękno rzeczy szlachetnych. W gruncie rzeczy, miałem takie wrażenie, trzymał miałki świat na dystans.  Na ile poezja kierowała poczynaniami Marka Grechuty? Mówiło się, że z rozwianym włosem wbiegał na próby, czytając poezję, dzierżąc w dłoniach tomik wierszy. – Tak, ale nie było w tym nic szalonego na pokaz. Gdy zespół miał do przećwiczenia jakieś partie aranżacyjne z Jankiem Kantym Pawluśkiewiczem, słuchał z boku albo siadał i najzwyczajniej w świecie czytał sobie jakiś tomik.  Jak powstawała muzyka do poszczególnych piosenek? Grechuta przynosił tekst albo jakiś wiersz, ale czy proponował też jakiś szkic, zarys melodii? – Marek grał pięknie na fortepianie i na pewno mógł sugerować Jankowi Pawluśkiewiczowi wiele rzeczy. Jest jasne, że jako kompozytor miał wpływ na całokształt brzmienia utworów. Ale z pewnością w sensie muzycznym Marek stanowił klasyczny tandem z Jankiem Kantym Pawluśkiewiczem, który bezbłędnie aranżował złotymi dźwiękami piękne kompozycje. Być może dochodziło między nimi do jakichś dyskusji, jednak zespół tego nie odczuwał. Pan trafił do zespołu Anawa pod koniec 1969 r. Marek Grechuta zdążył już wygrać Opole, wcześniej Festiwal Piosenki Studenckiej, nagrać program dla telewizji i płytę. Jak to się stało, że znalazł się pan w tym zespole? – Ktoś zauważył kolorową postać Marka Jackowskiego w kawiarni Kolorowa, gdzie po godzinie 15 zbierała się Piwnica i wszyscy możliwi satelici i wielbiciele, i ten ktoś doniósł o tym zespołowi Anawa.  Czego najbardziej panu brakuje, gdy słyszy pan nazwisko Marek Grechuta? – Przede wszystkim jednej rzeczy. Że Jego samego już nie usłyszymy na żywo. MŁODZI KONTRA RADIOWY BETON Od kilku lat mieszka pan we Włoszech. Nie brakuje panu polskiej muzyki, najnowszych hitów, polskich stacji radiowych, gazet i programów telewizyjnych? – Żyjemy w Italii normalnym rytmem dnia codziennego, internet zaś dostarcza wszystko. I to dosłownie przed nos, na ekran komputera. Mamy też polskie dekodery satelitarne, więc nie ma problemu ze śledzeniem tego, co się dzieje w Polsce i na świecie. Jeśli chodzi o muzykę, brakuje mi zawsze i przede wszystkim nie tyle polskiej muzyki, ile po prostu dobrej muzyki. Czy jest jakiś polski twórca lub zespół, który zrobił na panu wielkie wrażenie w ostatnich miesiącach? – Nie zauważyłem, żeby ktoś wspaniały i wielki pojawił się ostatnio. Musiałby to być ktoś na miarę Czesława Niemena. Natomiast z ciekawością śledzę poczynania młodych ludzi na Facebooku. To ci zapaleńcy często przysyłają mi nagrania z prośbą o komentarz. Tutaj, na Facebooku, dzieje się dużo ciekawego. Niektórzy świetni wykonawcy pojawiają się także w różnych konkursach telewizyjnych, ale – z reguły i niestety – przepadają bez echa.  Czy moda muzyczna staje się modą globalną? Unifikacja, bezbarwność, krzykliwość i skandale medialne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2011, 2011

Kategorie: Kultura