Rolnik nadal szuka żony

Rolnik nadal szuka żony

Z zawodu jest pani dziennikarką, pisała pani do „Dziennika Zachodniego”, napisała dwie książki i zagrała na scenie zawodowego teatru. Nieźle, zważywszy, że ma pani 30 lat. Odnoszę jednak wrażenie, że wierciła się pani w życiu, nie bardzo umiejąc znaleźć sobie miejsce. Były takie momenty, że chciała pani uderzyć głową w ścianę?

– Były! Potrafiłam wsiąść w nocy w samochód i jeździć po mieście, zastanawiając się, po co to wszystko. Myślałam: Moje życie składa się z puzzli, które się kręcą, ale nic do niczego nie pasuje. Ale też, nie wiem dlaczego, zawsze miałam wdrukowaną świadomość, że wydarzy się coś, co mnie poniesie do przodu, wiedziałam, że mi się w życiu uda.

Kwestia pewności siebie, ukształtowanej w dzieciństwie?

– Moi rodzice zawsze mnie niesamowicie dopingowali i dopingują, ale w niektórych momentach mniej akceptowali to, co robię. Będąc na dziennikarstwie, pracując cały czas w zawodzie, nagle postawiłam na aktorstwo, pojechałam do Krakowa, żeby się przygotować do egzaminów do szkoły teatralnej.

Skończyła pani także PWST?

– Nie, ale byłam tam na warsztatach, które prowadzili wykładowcy szkoły. Miałam też zajęcia w Starym Teatrze, m.in. ze Zbigniewem Kaletą i Błażejem Peszkiem (syn Jana Peszka, brat aktorki i piosenkarki Marii Peszek – przyp. red.). Rok mieszkałam w Krakowie – świetny dla mnie czas. Chyba mam w sobie jakąś megaenergię, dla której potrzebowałam ujścia, bo i malowałam, i śpiewałam, i podróżowałam. A nadrzędną potrzebą były rozmowy. Ludzie do mnie zawsze lgnęli, zwierzali mi się, i bliscy, i obcy. Gdy siedziałam gdzieś na dworcu, na ogół od razu ktoś do mnie podchodził, opowiadał mi swoją historię. Ale nie bardzo wiedziałam, co w życiu mam robić. Śniło mi się aktorstwo i anglistyka, i historia sztuki, no i dziennikarstwo.

Ale chyba najbardziej ciągnęło panią do telewizji?

– Gdy po przygodzie z PWST przyjechałam do Warszawy – bo zawsze tu chciałam mieszkać – od razu wzięłam udział w projekcie Pionier w Teatrze IMKA, współpracowałam z Teatrem Konsekwentnym, czyli z dzisiejszym Teatrem WARSawy, a jednocześnie pojawiła się szansa pracy w produkcji telewizyjnej, co też było fajne. Na pewno chciałam pracować z drugiej strony kamery.

Co to znaczy: pojawiła się szansa?

– Znajomy zachęcił mnie, żebym poszła pracować przy castingu do „Bitwy na głosy”, potem zrezygnował koordynator gwiazd, potrzebne było błyskawiczne zastępstwo. I pracę zaproponowano mnie. Byłam zatem non stop na łączach z artystami, którzy występowali w programie. Cały tydzień załatwiania, każdy weekend w studiu na zdjęciach, wcześniej castingi do programu w całej Polsce. Ogromna produkcja – w jednym momencie 130 osób na scenie, sztaby mejkapistów, fryzjerów… Czułam, że robimy coś po raz pierwszy. Żyłam tym programem. Gdy Ula Dudziak odpadała z niego, stałam pod sceną i prawie płakałam. Intensywne dwa lata. I rodzinna atmosfera, podobna zresztą jak w „Rolniku”.

Zmęczenie?

– Oczywiście, ale i frajda, satysfakcja. Ktoś mi powiedział, że kiedyś już się nie będzie robiło w telewizji takich dużych produkcji. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Potem byli jeszcze „Ugotowani” w TVN, gdzie sama prowadziłam castingi, czyli rozmawiałam z ludźmi, którzy chcieli się dostać do tego programu, nierzadko cynicznymi, ale i otwartymi, prostymi czy bardziej skomplikowanymi. Dobra szkoła, dużo mi dała.

Aż wreszcie w „Rolniku” to pani stanęła przed kamerą.

– I też wzięłam udział w castingu. Wtedy zrozumiałam, że wszystko, co robiłam wcześniej, miało sens. Aktorstwo bardzo mi pomogło w nagraniach dźwięku z offu (zza kamery – przyp. red.), dziennikarstwo przydało mi się przy kręceniu zapowiedzi. Do tego ów palec boży, który wskazał, że właśnie ja mam prowadzić ten program.

Nigdy nie wiadomo, co się w życiu przyda?

– Najwyraźniej. Różnorodność zajęć to moje przekleństwo, ale i błogosławieństwo. Dzięki różnym doświadczeniom umiem teraz na planie szanować pracę innych, kontrolować sytuację, bo dobrze wiem, jak się pracuje w produkcji. A pewnych rzeczy można się nauczyć tylko w praktyce.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy