Rolnik nadal szuka żony

Rolnik nadal szuka żony

Chce pani powiedzieć, że w ogóle się nie różnimy? A różnice kulturowe, o których tak chętnie się mówi?

– Stwarzanie barier i umieszczanie ludzi na jakichś szczeblach, typu oni są gorsi, bo inni, w domyśle: my jesteśmy z pewnością lepsi – świadczy źle o oceniającym. W czasie studiów wyjechałam do Hiszpanii, poznałam ludzi z całego świata. Kiedyś jedliśmy rosół i każdy doprawiał go sobie na swój sposób: limonką, parmezanem, chlebem czy jak ja maggi. Wybuchnęliśmy śmiechem, bo każdy to robił po swojemu, ale wszyscy jedliśmy ten sam rosół! W rozmowie okazało się, że mamy te same pragnienia, pytania, obawy, marzenia, każde z nas interesuje się światem.

Jest pani nieźle zakręcona. Skąd się pani taka wzięła? Wiem, że ze Śląska, ale skąd?

– Urodziłam się w Siemianowicach, a dopóki nie wyjechałam do Krakowa, mieszkałam w Katowicach. Przy kinie Kosmos, na osiedlu Koszutka, w trzypiętrowym pogierkowskim bloku z trzepakiem i rakietą na podwórku.

Rakietą?

– Taką do wspinania się, na placu zabaw. Właziłam na nią jako dziecko i marzyłam. Mieszkaliśmy blisko „Skrzydeł”, czyli pomnika Powstańców, tamtędy chodziłam na uniwersytet. Blisko też miałam do szkoły, więc wszystkich odprowadzałam, żeby pogadać.

Mówi pani po śląsku?

– Tak! Choć u nas doma się nie godoło. Ślůnsko godke słychać jeszcze na Giszowcu i Nikiszowcu – u nas nie bardzo. Ale kiedyś rodzice zabrali mnie na konkurs „Ślązak roku”, oni boki zrywali, a ja miałam kłopoty ze zrozumieniem czegokolwiek. W ogóle mi się to nie podobało, więc zaczęłam z mamą i tatą gadać po ślunsku. Lubię bardzo brzmienie śląskiej mowy. Nawet szykując się do szkoły teatralnej, przygotowałam rap po śląsku…

Ktoś mówiący po śląsku był gorszy?

– Moim zdaniem, to ktoś lepszy, bo zna swoją tradycję, kulturę. Tak naprawdę to powód do dumy, podobnie jak wrażliwość jest powodem do dumy – nie ma się co bawić w cyniczne sposoby na życie, które teraz są takie modne. Lepiej mieć siłę, żeby takim trendom się nie poddawać – to coś, do czego warto dążyć. Z samą wrażliwością może być trudno.

Jaki ma pani teraz cel, na jakim jest pani etapie?

– „Rolnik szuka żony” to w pewnym sensie zwieńczenie moich marzeń i dotychczasowej drogi, z drugiej strony jestem na samym początku. Wiem jedno – najdoskonalej czuję się na planie. To sytuacja, która wyzwala u mnie koncentrację, lubię tę atmosferę, ludzi, magnetyzm w powietrzu, nawet zapachy…

Zapachy?

– Jestem synestetykiem, wiele wspomnień kojarzy mi się z zapachami. Tak jak Kraków, który pachnie inaczej niż mój rodzinny Śląsk. Plan też pachnie.

Czego pani życzyć? Ma pani jakąś nową propozycję?

– Chciałabym nie czekać na propozycję. Chcę wziąć sprawy w swoje ręce, żeby nie być rzucaną od burty do burty.

Czego więc pani życzyć w nowym roku? Programu podróżniczego?

– Domyśliła się pani… Teraz będzie trzecia edycja „Rolnika”. Ale kiedyś? To by było wspaniałe! Chciałabym ludziom przybliżać miejsca, które kocham. Albo jakiś temat społeczny. Bo ludzi też kocham!


ROLNIK SZUKA ŻONY – Program rozrywkowy w TVP 1. Emisja pierwszej edycji odbyła się jesienią 2014 r., finał drugiej edycji, który obejrzało 5,34 mln widzów, odbył się w połowie grudnia. Przygotowania do trzeciej edycji mają się rozpocząć na początku przyszłego roku, emisja – jesienią.

Foto: materiały prasowe

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy