Romans ze sztangą

Romans ze sztangą

W czasie jednego treningu kobiety podnoszą 20 ton, a mężczyźni 30 Od zarania dziejów ludzie rywalizowali ze sobą o miano najsilniejszego. Najstarsze przekazy o zawodach ze sztangą w roli głównej pochodzą z około 3600 r. p.n.e. ze starożytnych Chin. Również i w innych regionach taki sposób rywalizacji cieszył się dużym zainteresowaniem. Podnoszenie ciężarów w obecnej formie narodziło się znacznie później. Polscy sztangiści szczególnie w ostatnich latach zapisywali piękne karty w historii ciężarów. A dzisiaj? Wiele mówi się u nas o zmianie pokoleniowej. Do kadry doszły kobiety, na barkach których, jak wszystko na to wskazuje, spoczywa ciężar tej dyscypliny. O tym, jaka jest jej rzeczywista kondycja, przekonamy się w najbliższych dniach, bowiem na stołecznym Torwarze rozgrywane są mistrzostwa świata kobiet i mężczyzn w podnoszeniu ciężarów. Sportowa Promocja – Organizacja MŚ to dla nas wielkie wyróżnienie – mówi Zygmunt Wasiela, wiceprezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. – Będzie to jedna z największych imprez, jaką w ostatnich latach ktokolwiek organizował w Warszawie. Zapowiedziało swój przyjazd ok. 400 zawodników z 70 państw. Impreza transmitowana będzie do 50 krajów w 17 językach. W sumie spodziewamy się przyjazdu około tysiąca osób. Zapowiada się więc wielkie wydarzenie zarówno sportowe, jak i medialne. Na pewno będzie to doskonała promocja naszego kraju – dodaje. Zdaniem działaczy i trenerów, mistrzostwa te pokażą, gdzie jest nasze miejsce w szyku. – Pamiętajmy o tym, iż głównym celem są dla nas igrzyska olimpijskie w Atenach. Mistrzostwa wypadają po drodze. Są jednak w Polsce, dlatego na pewno wszystkim zawodnikom zależy, aby dobrze zaprezentować się przed własną publicznością – stwierdza Wasiela. Wszyscy reprezentanci mają określone zadania. Powinni na MŚ uzyskać wyniki lepsze od rekordów życiowych albo otrzeć się o życiówki. Na cud nie można liczyć, bowiem podnoszenie ciężarów to bardzo sprawiedliwy i wymierny sport. Nadzieje wiążemy przede wszystkim z Agatą Wróbel i Aleksandrą Klejnowską, a wśród mężczyzn, w związku z kontuzją Szymona Kołeckiego, największe szanse na medal ma Marcin Dołęga. – Organizacja mistrzostw jest i przywilejem, i obowiązkiem. Z jednej strony, komfortowe warunki startu, z drugiej – niepisany obowiązek osiągnięcia sukcesu – mówi Ryszard Soćko, trener kadry kobiet. – Przy dobrym starcie Agatę stać na nawiązanie walki z najlepszymi. Za Olką ciągnie się w dalszym ciągu afera związana ze stosowaniem dopingu, która może zakończyć się dopiero 17 listopada, na trzy dni przed występem. Jestem przekonany, że prawda zwycięży. Ponadto niepokoi jej kontuzja kolana, ograniczająca pełną realizację planów treningowych. Zdaniem Soćki, nie można liczyć na wielkie niespodzianki, gdyż wyrównany poziom czołówki światowej ogranicza możliwość nagłego „odkrycia”. – Przygotowuję się normalnie, jednak na pewno te mistrzostwa są bliższe mojemu sercu. Cóż, będę walczyć o medal, i to ten z najcenniejszego kruszcu – zapowiada Agata Wróbel. Klejnowską zadowoli miejsce w pierwszej piątce. – Biorąc pod uwagę konkurencję i ilość zawodniczek startujących w mojej kategorii, taki wynik będzie dobry – mówi Ola. Zdaniem Ryszarda Szewczyka, trenera kadry ciężarowców, będzie dobrze, jeśli wszyscy wystartują w granicach swoich rekordów życiowych. – Wówczas na pewno nie będą tłem. Pamiętajmy, że nie ma Kołeckiego, a większość moich zawodników to młodzi chłopcy. Droga od juniora do seniora jest daleka. Nie zawsze przełożenie będzie natychmiastowe. Dzisiaj największe nadzieje pokładam w Marcinie Dołędze. Jest w stanie walczyć z najlepszymi. Sam zainteresowany twierdzi, iż postara się sprawić miłą niespodziankę. – Na razie wszystko jest w porządku, jestem bardzo dobrze przygotowany i będę walczył o medal – zapewnia 20-letni Marcin Dołęga. Przez taniec do ciężarów „Nie ma takich rzeczy, które mogą robić wyłącznie mężczyźni. Może nie jesteśmy w stanie siusiać na stojąco, ale podnoszenie ciężarów to tak samo męski sport jak kobiecy” – taką odpowiedź na pytanie, czy ciężary to na pewno sport dla kobiet, uzyskał przed kilkoma laty dziennikarz od amerykańskiej zawodniczki o nazwisku Nubli. Obecnie, patrząc na dokonania choćby naszych zawodniczek, słowa te nabierają coraz większego sensu. – Strasznie mnie wkurza to ciągłe czepianie się. Pewnie jeszcze dużo czasu upłynie, zanim ludzie nas zaakceptują. Dużo w tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 46/2002

Kategorie: Sport
Tagi: Tomasz Sygut