Rosja to męski świat

Rosja to męski świat

ZOOLOGIA - rez. Iwan I. Twierdowskij, 2016 Festiwal Filmow Rsyjskich/materialy prasowe

Nowe kino rosyjskie ciężko doświadcza swoich bohaterów, a zwłaszcza bohaterki Pokazywane na 10. edycji festiwalu Sputnik nad Polską nowe kino rosyjskie zrywa z tradycją wielkich opowieści wyniesionych z literatury, za którą przez dekady, szczególnie w czasach ZSRR, tak chętnie podążało. Zamiast rozbuchania woli minimalizm. Zamiast pokazywać wielkie emocje, jest oszczędne, wręcz sterylne. Zamiast zajmować się tematami większymi niż życie, skupia się na małych sprawach. Sporo się zmieniło. Nie ma już wystawnych fresków w duchu Lwa Tołstoja i jego adaptatorów (samą „Annę Kareninę” Rosjanie przenieśli na ekran prawie dziesięciokrotnie), które pokazywały przekrój społeczeństwa i niczym kronika odnotowywały etykietę plebsu i arystokracji, a także mierzyły przepaści dzielące owe klasy. Nie ma tego bólu istnienia, który wypełniał pozbawiające złudzeń sztuki Antona Czechowa. Nie ma nawet tych umęczonych aktorów, którzy zrośli się z postacią w duchu metody Stanisławskiego. A przecież to z literatury i teatru, ale i z awangardy, wyrastały arcydzieła kina radzieckiego: „Lecą żurawie” Michaiła Kałatozowa, „Ballada o żołnierzu” Grigorija Czuchraja czy „Moskwa nie wierzy łzom” Władimira Mieńszowa. Dlaczego młodzi rosyjscy twórcy odcinają się od nich? Kopiowanie Amerykanów Powodów jest kilka. Za najważniejszy należy uznać fatalną frekwencję rosyjskich widzów na rodzimych filmach. – Rosjanie wolą kino Amerykanów. Blockbustery z Fabryki Snów przyciągają wielomilionową widownię, a filmy robione przez rosyjskich twórców przepadają niezauważone. Filmowcy widzą problem i starają się go rozwiązać w najprostszy sposób – kopiując kino amerykańskie, co nie przynosi dobrego efektu. Z klapkami na oczach nie oglądają się na to, za co widownia kochała filmy ich ojców i dziadków, tylko próbują ślepo i czasami bezrefleksyjnie podążać za trendami zza oceanu – mówi Lena Tworkowska, która zajmuje się programem Sputnika nad Polską. I rzeczywiście w większości rosyjskich filmów dominuje sposób opowiadania charakterystyczny dla Amerykanów. Robione są według klasycznego wzorca: ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, akcję zaś napędzają w nich zazwyczaj dialogi, a nie działania. Różnice dotyczą tematu. Rosjanie starają się poruszać te problemy, które toczą ich społeczeństwo, ale podlegają przy tym wielu ograniczeniom. Kino głównego nurtu nie miesza się w politykę, nie podejmuje też tematyki gender. Powodem może być prawo, które zaczyna coraz bardziej uwierać twórców. Po jego nowelizacji przed kilku laty Rosjanie mają zapisany w kodeksach zakaz używania w kinie przekleństw, nie mogą również „promować” (cokolwiek to znaczy) homoseksualizmu. Nie wiadomo, co będzie następne. Ale na sposoby są sposoby. Kobiety do układania dróg Przykład? „Zoologia” 28-letniego Iwana I. Twierdowskiego, syna dokumentalisty Iwana Twierdowskiego. Bohaterką jest wiodąca nudne życie pracownica zoo Natasza (świetna Natalia Pawlenkowa). Kobieta popychadło. Przynieś, wynieś, pozamiataj. W pracy otaczają ją wredne koleżanki, dom dzieli z apodyktyczną matką. Nie ma w jej życiu radości ani spełnienia. Nie ma kariery, nie ma mężczyzny, nie ma sensu ani perspektyw. I tak pewnie by trwała, niewidoczna i anonimowa, gdyby nie wstydliwa tajemnica, która wychodzi na światło dzienne. Nataszy wyrasta ogon, który odróżnia ją od reszty świata. Początkowo upokarzający atrybut okazuje się przepustką do jej emancypacji. Reżyser z wyczuciem portretuje kolejne etapy wyzwalania się bohaterki. Najpierw silna i zadowolona z postępu, uwodząca mężczyznę i ośmielająca się na ostry makijaż w pracy („To nie jest burdel”, powie jej szefowa), szybko zaczyna zauważać, jak pozorne jest przekonanie o sile kobiet i jak naiwna wiara w to, że mogą się wyrwać spod tyranii patriarchatu. Krytyczny wobec rzeczywistości Twierdowskij swoim filmem wpisuje się w szerszą refleksję rosyjskiego kina na temat sytuacji kobiet w kraju, w którym mężczyzna wciąż stoi na uprzywilejowanej pozycji. – Rosja jest krajem o tyle szczególnym, że poprzez dziedzictwo komunizmu z jego hasłami typu „Kobiety na traktory” kobiety stały się integralną częścią środowiska pracy fabryk, przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego. Nikogo to nie dziwiło. Ale to, co w minionym systemie miało być świadectwem egalitarności, dziś jest kolejnym powodem pogłębiania się różnic społecznych – wyjaśniał obecny w Warszawie 76-letni reżyser Aleksandr Proszkin. – U nas kobiety nawet drogi układają, ponieważ mężczyźni nie godzą się na tak niską płacę, jaka oferowana jest za tego rodzaju zajęcie. I o tym właśnie traktuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 48/2016

Kategorie: Kultura