Znakomity zespół, kultowe przedstawienia, zawsze pełna widownia. Teatr Rampa obchodzi jubileusz 30-lecia
Frekwencja, jakiej niejeden stołeczny teatr mógłby pozazdrościć – od sześciu lat ponaddziewięćdziesięcioprocentowa. Formuła placówki, która bardziej przypomina dom kultury – teatr, wystawy, spotkania, kabaret, koncerty, recitale, kształcenie adeptów aktorstwa, warsztaty dla dzieci itd. W zgodnej opinii artystów i widzów miejsce szczególne. W tym roku Teatr Rampa na warszawskim Targówku obchodzi jubileusz 30-lecia działalności.
Nawet z deskorolką
– To najbardziej wysunięty na wschód teatr Warszawy, leżymy bliżej Białegostoku niż Warszawy – żartuje Jan Prochyra, dyrektor artystyczny Rampy, znany aktor. – Ludzie, którzy przyjeżdżają tu po raz pierwszy, nie spodziewają się zobaczyć pięknego budynku w uroczym parku – dodaje dyrektor naczelny, Witold Olejarz. – W środku dzielnicy, która przecież wielu warszawiakom źle się kojarzy, jest zadbany, niezdewastowany park i teatr nieobsmarowany graffiti.
I tak od trzech dekad, od czasu gdy na potrzeby spektakli pomieszczenia domu kultury, powstałego w budynku przy Kołowej, przekształcił pierwszy dyrektor teatru, Marian Jonkajtys. Dziś w repertuarze teatru dominują: przedstawienie muzyczne dla dzieci, musical dla młodzieży i dorosłych, kabaret estradowy oraz sztuka współczesna, o zabarwieniu komediowym.
– Od wielu lat obserwuję niepokojące zjawisko: brak oferty dla najmłodszych i młodych widzów w teatrze – mówi Jan Prochyra. – To, że to jest grzech, to my wiemy, ale on może za kilka lat obrócić się przeciwko placówkom kultury w ogóle. Takie działanie ma zatem swoje uzasadnienie. Dzieciaki, które po spektaklu z rozdziawionymi buziami oprowadzane są po całym teatrze, może do niego wrócą. Gdybyśmy wbili się w szaty niedostępnych demiurgów sztuki teatralnej, to za moment przestaniemy nimi być i będzie trzeba szukać pracy. A tak nadal mamy dla kogo grać.
Jan Prochyra zapamiętał pewnych szczególnych widzów na swojej pierwszej premierze w Rampie. Kilku chłopców z deskorolkami, zainteresowanych tłumem ludzi wchodzących do teatru, zagadnęło go, co tu się dzieje. Dyrektor zaprosił ich do środka. – W przerwie przedstawienia chłopcy zapytali, jak długo trwa antrakt. “15 minut. A co się stało?”, pytam. “Bo my byśmy poszli się przebrać”.
Recepta na sukces? W teatrze mają pracować najlepsi. Trzeba utrzymać wysoko już postawioną poprzeczkę. W Rampie wprowadzono novum – sezony autorskie, co daje więź takiego “patrona” z zespołem, pozwala uniknąć błędów obsadowych i doskonalić spektakle. Znani artyści nie odmawiają, bo wiedzą, że ten znakomity zespół ich nie zawiedzie. Obecnie trwa sezon Macieja Wojtyszki, wkrótce współpracę z teatrem podejmie Zygmunt Konieczny. Kompozytor spośród licznych wersji “Sztukmistrza z Lublina” najwyżej pod względem wykonawczym ocenił właśnie tę na deskach Rampy.
O oczko lepiej
– Najuczciwiej wobec widza postępuje ten, kto wystawia swój gust na krytykę – mówi dyrektor artystyczny. – Mógłbym powiedzieć nieskromnie, że robię teatr dla siebie, przedstawienia, na które sam chciałbym przyjść. Ale tak jest najrzetelniej. Ktoś się z moim gustem zgadza albo nie – dodaje. Jak odnotował dyrektor Olejarz, mniej więcej na 200 spektakli w roku, na stu publiczność nagradza artystów owacją na stojąco. Musical Jeździec burzy Arkadiusza Jakubika o legendarnym Jimie Morrisonie zyskał wśród młodych widzów status kultowego. Najnowszy hit wśród dziecięcej publiczności to “Złota kaczka”, z muzyką Piotra Rubika. Ktoś napisał, że musiał krakus zostać szefem artystycznym, żeby przypomnieć warszawską legendę.
Na afiszu Rampy obok noblisty Daria Fo są i Osiecka, i Villquist. Rozrywka? Tak, ale ta mądrzejsza. Jubileuszowy sezon rozpoczął “Kandyd” według Woltera. Spektakl zabawny, ale to także jedna z najbardziej znanych powiastek filozoficznych.
– Dokonując wyboru, musimy myśleć o tym, żeby to były propozycje, które zainteresują widzów. – mówi Witold Olejarz.
– Nie znaczy to, że chcemy schlebiać ich gustom. Chcemy wybierać projekty z najwyższej półki. – Z teatrem jest jak z akumulatorem. Dobrze ładuje się długo i małym prądem. – dodaje Jan Prochyra. – Teatr nie cierpi rewolucji. Każdy kolejny sezon powinien być o oczko lepszy. I tak naprawdę jest, nie mówię tego tylko z okazji jubileuszu.
Rampa prowadzi także działalność wystawienniczą – efekt współpracy z liczną grupą plastyków. Nie zawsze są to ekspozycje wybitnych artystów, ale takie też się zdarzają. Niedawną wystawę retrospektywną Hasiora w Muzeum Narodowym najpierw można było zobaczyć w teatrze przy Kołowej. W ramach sceny impresaryjnej widzowie oglądają m.in. udramatyzowane recitale Edyty Geppert, występy kabaretowej Grupy Mo Carta i liczne koncerty. Wszystko to buduje obraz społecznie akceptowanego ośrodka sztuki, najważniejszego na Targówku, spełniającego funkcje nie tylko stricte teatralne. Niezapomniany nastrój panuje tu zawsze, np. przy okazji tradycyjnych już kolacji dla najuboższych z okazji świąt.
Na ścianie gabinetu Jana Prochyry wisi wielki afisz “Sztukmistrza z Lublina”, wydrukowany przez Francuzów z okazji wizyty teatru w Tuluzie właśnie z tym spektaklem. Co w nim niezwykłego? Plakat głosi, że występuje “Le Grand Théâtre Rampa”.
– Jak nas widzą, tak nas piszą. Dotąd nie wiedzieliśmy, że jesteśmy le grand – śmieje się dyrektor artystyczny. – Ale to zobowiązuje.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy