Rusycyści na cenzurowanym

Rusycyści na cenzurowanym

Agresja Rosji na Ukrainę skomplikowała sytuację nauczycieli języka rosyjskiego i badaczy rosyjskiej literatury

Wybuch wojny był szokiem dla całej Europy, a już na pewno dla prof. Iwony Anny Ndiaye, kierującej Katedrą Literatury i Języka Rosyjskiego na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. – To był prawdziwy szok. Nie chciałam czytać i pisać po rosyjsku, nie widziałam sensu swojej dalszej pracy – wspomina. – Zwłaszcza gdy oficjalnie wprowadzono zakaz współpracy z instytutami i ośrodkami z Rosji, z którymi od wielu lat realizowaliśmy wspólne projekty naukowe i edukacyjne. Brak tych kontaktów negatywnie odbija się również na kształceniu studentów i szkoleniu tłumaczy języka rosyjskiego.

Przed wojną katedra współpracowała z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w Warszawie, do którego zgłaszała różne projekty i skąd otrzymywała dofinansowanie. Na przykład na przygotowanie wystawy „Iwan Bunin w Polsce”. Wystawa, popularyzująca wiedzę o laureacie Literackiej Nagrody Nobla z 1933 r., została opracowana przy wsparciu znawców twórczości Bunina, w tym prof. Tatiany Marczenko z Domu Rosyjskiej Zagranicy im. Aleksandra Sołżenicyna w Moskwie. Olsztyńska uczelnia jest ważnym ośrodkiem badań z dziedziny emigrantologii (nauki o literaturze i kulturze emigracyjnej), powstało tam kilka tomów poświęconych Buninowi, a wiele tekstów zostało przetłumaczonych na język polski po raz pierwszy. Ale gdy odgórnie zalecono wstrzymanie kontaktów z Rosją, dalsze prace badawcze trzeba było zawiesić. A doprawdy Bunin, który sam opuścił Rosję po przewrocie bolszewickim, skazując się na nędzny los emigranta, ma niewiele wspólnego z Putinem i jego agresywną polityką wobec Zachodu. Tak jak inni emigracyjni pisarze rosyjscy, o których prof. Iwona Ndiaye pisze od dawna. Od 30 lat tłumaczy utwory literackie i wydaje monografie, chociaż po wybuchu wojny napotkała nowe bariery nie do pokonania.

Z przekory

Została rusycystką, choć we wczesnej młodości nie cierpiała rosyjskiego, a właściwie nauczycielki, która próbowała uczyć tego obowiązkowego wówczas języka w szkole podstawowej w Żyrardowie. Jej bunt, jak dzisiaj wyjaśnia, wynikał z tego, że pani od rosyjskiego nie miała odpowiedniego przygotowania pedagogicznego ani pojęcia o dydaktyce języka obcego. Po skończeniu podstawówki Iwona poszła nie do liceum ogólnokształcącego, jak jej koleżanki, ale do technikum elektronicznego. Od tej pory utrzymywała się za własne pieniądze zarobione m.in. przy zbieraniu truskawek i jabłek. Ale w szkole średniej znów walczyła z rusycystką, nie poddając się jej przemożnej chęci wpojenia słówek i zasad gramatycznych obcego, aczkolwiek brzmiącego znajomo języka. Po maturze poszła, z przekory, nie na politechnikę, lecz na… filologię rosyjską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie. Dlaczego tam? Bo chciała być daleko od domu, a Olsztyn jej się podobał.

Zaczęła studia w 1986 r. Pierwszy rok był trudny. Miała wprawdzie  duże braki lingwistyczne, ale przetrwała, a mgr Julia Janukowicz przepuściła ją na drugi rok. Iwona z tej szansy skorzystała, przyłożyła się do nauki na tyle, że na koniec była jedną z dwóch absolwentek, którym na WSP zaproponowano asystenturę. Tak sama stała się rusycystką.

Pod egidą Puszkina

Odnalazła się w rosyjskiej literaturze emigracyjnej. Jeden z pierwszych staży odbyła u prof. Floriana Nieuważnego na Uniwersytecie Warszawskim. W archiwach biblioteki uniwersyteckiej i Biblioteki Narodowej natrafiła na mnóstwo materiałów o emigracji rosyjskiej w okresie II Rzeczypospolitej. Zwieńczeniem tego zainteresowania była pierwsza w Polsce monografia Dymitra Fiłosofowa, mieszkającego i publikującego w Warszawie. Opracowanie jego twórczości trwało wiele lat; prof. Ndiaye przygotowuje do druku czterotomowe wydanie publicystyki tego Rosjanina, dla którego Polska okazała się schronieniem na resztę emigracyjnego życia.

Po raz pierwszy o publicystyce Fiłosofowa pani Iwona pisała ponad 20 lat temu, jeszcze jako dr Obłąkowska-Galanciak, wówczas prodziekan ds. studiów dziennych Wydziału Humanistycznego UWM. Później pełniła inne funkcje, w tym kierownika studiów podyplomowych dla tłumaczy języka rosyjskiego w zakresie przekładu sądowego i prawniczego. Sama zresztą jest tłumaczem przysięgłym. Kieruje również olsztyńską filią partnerskiej sieci o nazwie Instytut Puszkina w Moskwie – zajmuje się on nauczaniem obcokrajowców języka rosyjskiego (w różnych dziedzinach, np. medycynie i biznesie) i kształci kadrę pod tym kątem. Dzięki instytutowi cudzoziemcy mogą korzystać z rosyjskich archiwów, prowadzić badania naukowe, pisać doktoraty. Właśnie w Moskwie pani Iwona poznała Senegalczyka Barę, który robił doktorat z językoznawstwa rosyjskiego oraz studia podyplomowe z dziennikarstwa z francuskim językiem wykładowym. Wkrótce ich losy się połączyły, przyjęła nazwisko męża i ma z nim dwójkę dzieci, a Bara Ndiaye obronił habilitację w języku polskim i też pracuje na UWM.

Rosjanie na uczelniach francuskich

Sytuacja po napaści Putina na Ukrainę na tyle zakłóciła rytm pracy uniwersyteckich rusycystów, że obawiali się, czy uda im się stworzyć grupę na kierunku filologia rosyjska. O ile w większych miastach młodzi myślą pragmatycznie i nie boją się epitetów w rodzaju „ruskie onuce”, o tyle w mniejszych można było się spodziewać ograniczonego naboru. Ale i w Olsztynie w zeszłym roku udało się stworzyć grupę 10-12 studentów, a tym samym zapewnić rusycystom pracę.

Co nie znaczy, że nie było innych kłopotów, chociażby w katedrze kierowanej przez Iwonę Ndiaye, od 2020 r. profesor tytularną. Po pierwszym szoku wywołanym wojną prof. Ndiaye nie mogła znaleźć sobie miejsca. Tym bardziej że nie mogła odwiedzać znajomych ośrodków akademickich w Moskwie, Petersburgu, Tomsku, Permie, Rostowie nad Donem, Piatigorsku czy leżącego po sąsiedzku z Warmią i Mazurami obwodu kaliningradzkiego. Nie ma wyjazdów na praktyki studenckie w ramach Erasmusa, nie ma współpracy z uczelniami ani kontynuowania pracy badawczej w rosyjskich miastach. Pani profesor zdecydowała się zatem wyjechać na staż do Francji, by zobaczyć, jaka jest w wojennej sytuacji kondycja slawistyki na Zachodzie.

– Okazało się, że funkcjonujemy w różnych rzeczywistościach – opowiada Iwona Ndiaye. – Na uniwersytecie w Lyonie wykładałam po rosyjsku na kierunkach literatura, język, cywilizacja, odpowiadających naszym filologiom. Rosjanie tam wykładają, biorą udział w seminariach naukowych, do bibliotek dociera bieżąca prasa, a rosyjska proza cieszy się zainteresowaniem czytelników, i to na całym Zachodzie. Co ciekawe, zaraz po wybuchu wojny w witrynach francuskich księgarń pojawiły się powieści m.in. Lwa Tołstoja i Fiodora Dostojewskiego. Bo przecież to klasyka światowa!

Szlaban na wydawnictwa

Literaturę światową, było nie było, reprezentuje również Vladimir Nabokov, autor „Lolity”, sam z wykształcenia romanista i… rusycysta. Jego monografia, pod redakcją Iwony Ndiaye i Natalii Nesterowej, specjalistki z uniwersytetu w Permie pod Uralem, miała się ukazać nakładem wydawnictwa UWM w ramach współpracy między uczelniami. W przygotowaniu był też drugi tom, zatytułowany „Nostalgia – mity, losy i literackie doświadczenie rosyjskiej emigracji”, pod redakcją pani Iwony. I oto 5 maja zeszłego roku prof. Ndiaye otrzymała z wydawnictwa pismo informujące, że „na podstawie zaleceń Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, a także stanowiska Kolegium Wydawniczego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie rekomenduje się zawieszenie na czas nieokreślony współpracy z instytucjami naukowymi i szkolnictwa wyższego, uczelniami oraz ośrodkami badawczymi Federacji Rosyjskiej i Republiki Białorusi”. Dalej przeczytała, że ma to zastosowanie do wszystkich czasopism oraz monografii i podręczników naukowych „w stosunku do wszystkich osób afiliowanych w wyżej wymienionych instytucjach”. I tym samym obie pozycje „nie mogą być obecnie złożone, przygotowane do druku i opublikowane”.

Co dalej? Pani profesor zdaje sobie sprawę, że nadzwyczajna sytuacja wymusza radykalne zmiany w nauce. Trzeba więc zacząć współpracę z jednostkami naukowymi o podobnym profilu, ale na Zachodzie. Jak można założyć, będzie się z nimi porozumiewała w języku rosyjskim, który na Zachodzie nie jest postrzegany w aspekcie politycznym. Prof. Ndiaye uważa, że na świecie jest miejsce dla języka każdego narodu. Dlatego ma nadzieję, że w nauce powróci normalność i będzie mogła bez ograniczeń kontynuować badania slawistyczne, obejmujące kulturę krajów, narodów i języków słowiańskich, w tym rosyjskiego. I prędzej czy później, choć może już nie w takim wymiarze jak wcześniej, również w Polsce ten język stanie się pełnoprawny. Taka jest w świecie kolej rzeczy.

Fot. Marek Książek

Wydanie: 19/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy