Rząd(y) w cieniu biskupów

Rząd(y) w cieniu biskupów

Karta Praw Podstawowych, religia w szkołach, in vitro, przerywanie ciąży – zależą od stanowiska Kościoła Polska jest państwem wyznaniowym – to teza głoszona od kilku lat przez prof. Barbarę Stanosz. Może ona budzić kontrowersje, a jej ocena uzależniona jest przede wszystkim od tego, jaką definicję państwa wyznaniowego przyjmiemy. Jeśli definicję wąską, w myśl której państwo wyznaniowe to takie, w którym istnieje wskazana przez prawa stanowione religia panująca, a także dochodzi do fuzji między instytucjami państwa i Kościoła, to w Europie państw wyznaniowych nie uświadczymy. Jeśli jednak zwrócimy uwagę na takie elementy państwa wyznaniowego jak subwencjonowanie Kościoła przez państwo, obecność symboli jednej religii w przestrzeni publicznej, a nawet w przestrzeni użytkowanej przez najwyższe organy władzy państwowej, to sprawa przestaje być tak oczywista. Religia w życiu Polaka obecna jest od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Sprawa jest prosta, gdy mówimy o sferze prywatnej. Każdy ma prawo uczestniczyć w takich praktykach religijnych, jakie są zgodne z jego sumieniem. Problem pojawia się natomiast, gdy religia zaczyna wkraczać w życie publiczne, a państwo zaczyna różnicować obywateli na lepszych (katolików) i gorszych (resztę). Edukacja wyznaniowa Z religią młody Polak po raz pierwszy styka się w przedszkolu. Do świata lalek, misiów i klocków wkracza katecheta, aby zaznajamiać dzieci z zasadami wiary. Sytuacja iście sielankowa. Z jednym zastrzeżeniem – o ile pominiemy fakt, że nie wszystkie dzieci są katolikami. Faktu tego jednak pominąć się nie da. W przedszkolach oczywiście o żadnej etyce nie ma mowy, więc z założenia w katechizacji uczestniczą wszystkie dzieci. Jeśli znajdą się rodzice, którzy nie życzą sobie, aby ich dziecko uczestniczyło w lekcjach religii, ich pociecha jest wyprowadzana do innej grupy. Tyle że wyprowadzenie przedszkolaka do grupy nieznanych mu bliżej rówieśników to w kodeksie kar dla maluchów kara główna. Dzieci są więc karane za niebycie katolikami. Jeśli rodzicom nie podoba się takie traktowanie ich pociech, to oczywiście mogą walczyć. Skazują się jednak na istną drogę krzyżową. Walkę taką podjęli rodzice pięcioletniego Kacpra, a całą sprawę opisał na swoich łamach „Dziennik Łódzki”. Kacper podczas katechezy był „zsyłany” do innej grupy, a jego koledzy śmiali się z niego, że nie bierze udziału w lekcjach religii. Sprawa trafiła do rzecznika praw dziecka. W rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim” rzecznik Ewy Sowińskiej nie wykazał się zbytnim zrozumieniem dla sytuacji Kacpra. – Pani rzecznik bardzo popiera edukację religijną już od przedszkola – rozwiał już na wstępie wszelkie wątpliwości. Potem było tylko gorzej. Rodzice dowiedzieli się, że to oni wpędzają dziecko w stres. Wszystkiemu winne są fanaberie ludzi, którzy wymyślili sobie, aby wychować dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. A przecież to państwo powinno chronić przedstawiciela mniejszości przed opresją ze strony większości. Wszak ochrona praw mniejszości jest nieusuwalną cechą każdej nowoczesnej definicji demokracji. Ale nie w Polsce. Nad Wisłą jedyne, co ma do przekazania urzędnik państwowy, to rada: „rozpłyńcie się w większości”. Nie lepiej przedstawia się sytuacja młodego niekatolika, gdy zacznie realizować obowiązek szkolny. Etyki może się uczyć jedynie w 353 szkołach. Szczególnie trudna jest sytuacja niekatolików w mniejszych miejscowościach i na terenach wiejskich. Ale nie tylko. W większości polskich szkół skazani są na spędzanie lekcji religii na korytarzach lub w świetlicach pod srogim okiem woźnego. Dla licealistów nie stanowi to żadnego problemu, jednak w przypadku siedmio- czy ośmiolatka możemy mówić o prawdziwej traumie. Traumę tę pogłębiają całkiem życzliwi skądinąd nauczyciele, którzy nie omieszkają podczas lekcji zapytać każdego ucznia, co dostał na komunię. Po takim treningu nikt już nie zwraca uwagi na to, że zgodnie z najnowszym rozporządzeniem, jego kolega ma piątkę z religii wliczaną do średniej, a on na świadectwie ma tylko kreskę. Zresztą w tej sprawie nic się nie zmieni. PO już zapowiedziała, że religia nadal będzie wliczana do średniej. Gdy bohater naszej historii zdecyduje się zostać harcerzem, to również jako niekatolik będzie się czuł nieswojo nawet w szeregach ZHP. Jedną z przyczyn rozłamu w ruchu harcerskim był stosunek do obecności religii w życiu organizacji. ZHP wydawał się wówczas środowiskiem „świeckim”, w kontrze do „katolickiego” ZHR. Obecnie jest to już tylko historia. W czasie świąt wielkanocnych harcerze z ZHP pilnują grobów w kościołach, a podczas każdego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 49/2007

Kategorie: Kraj