Sąsiedzi nie chcą uchodźców

Sąsiedzi nie chcą uchodźców

Arabska wiosna nie ominęła też konserwatywnej Arabii Saudyjskiej. Rządzącym udało się ją w dużej osłabić, ale nie poprzez reformy, których domagali się obywatele, lecz pieniędzmi. Na początku 2011 r., w odpowiedzi na pierwsze manifestacje, król przeznaczył ponad 100 mld dol. na dotacje dla Saudyjczyków. Utworzono tysiące nowych miejsc pracy. Wielu taka oferta usatysfakcjonowała. Ci, których pieniądze nie przekonały, podlegają surowemu systemowi kar Arabii Saudyjskiej – chłoście, a nawet ścięciu (w tym roku karę śmierci wykonano już ponad 125 razy).
Protesty dotarły także do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Władzom dość szybko udało się opanować sytuację, lecz spokój jest tylko pozorny.

Prócz wspomnianych przejawów arabskiej wiosny, którą rządy wszelkimi sposobami starają się tłumić, zdarzają się akty terrorystyczne, takie jak niedawny atak na szyicki meczet w Kuwejcie. Śledztwo wykazało, że stali za nim radykałowie z Arabii Saudyjskiej. Kolejnym problemem regionu jest wzbudzająca wiele kontrowersji wojna w Jemenie. Według danych ONZ, zginęło w niej już ponad 5 tys. osób, w tym setki dzieci. Coraz częściej pojawiają się również pytania o przyszłość Omanu, którego sułtan, starzejący się i schorowany, nie ma następcy. Nikt nie wie też, co przyniesie rosyjska interwencja w Syrii, ale Arabia Saudyjska już wydała oświadczenie, że nie wyklucza zbrojnego udziału w tych walkach.

Szczelne granice

Kraje Zatoki Perskiej bardzo uważnie kontrolują, kto i dlaczego wjeżdża na ich terytorium. Arabia Saudyjska odgrodzona jest od Iraku 900-metrowym murem, który ma chronić przed napływem irackich terrorystów i – mniej oficjalnie – uchodźców. Nie istnieje podstawa prawna, na mocy której można by ją i pozostałe państwa Zatoki zmusić do przyjmowania azylantów. Nie podpisały one bowiem oenzetowskiego traktatu z 1951 r., który definiuje termin uchodźca, określa prawa szukających schronienia i zobowiązania krajów udzielających azylu. Pozostaje jedynie argument moralności, który jednak na rządzących nie działa.

Przyjmowanie uciekinierów wiązałoby się z ryzykiem, że w tych w większości niewielkich krajach przybysze szybko mogliby się stać zbyt liczną grupą. Poza tym mogliby podsycić nieprzychylne władzom nastroje i poruszyć niewygodne tematy. Dlatego zdecydowanie bezpieczniej jest zachować obecne procedury i zamiast azylantów na własnych zasadach przyjmować pracowników kontraktowych, których w każdym momencie można odesłać do domu.

Tymczasem Zachód, mimo krytyki postawy państw Zatoki Perskiej, umacnia swoją obecność militarną w tym regionie. Rozbudowywane są bazy Stanów Zjednoczonych w Bahrajnie, po latach nieobecności na ziemie bahrajńskie wraca także wojsko Wielkiej Brytanii, a prezydenci Barack Obama i François Hollande negocjują z Arabią Saudyjską kolejne umowy sprzedaży broni. Wygląda na to, że nikt nie szykuje się do pokoju, ale raczej na wojnę. Jeśli konflikty będą się rozwijały w taki sposób, prędzej czy później dosięgną też społeczeństw Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu czy Bahrajnu. I nie zatrzymają tego kontrole graniczne ani mury.

AFP Photo/EASTNEWS

Strony: 1 2

Wydanie: 2015, 45/2015

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy