Ubogie społeczeństwo nie ma bogatych obrońców Andrzej Kalwas, minister sprawiedliwości, prokurator generalny Andrzej Kalwas (ur. w 1936 r.) jest ministrem sprawiedliwości od września 2004 r. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, radca prawny od 40 lat. W latach 1989-1991 i 2002-2004 był sędzią Trybunału Stanu, a od 1995 do 2005 r. prezesem Krajowej Rady Radców Prawnych. Specjalizuje się w prawie administracyjnym i gospodarczym. – Bezpiecznie jest być ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym? – Znacznie bezpieczniej niż być jednym z podwładnych prokuratora generalnego. BOR proponował mi asystę oficera ochrony, ale oczywiście odmówiłem, bo utrudniałoby mi to pełnienie obowiązków i zakłócało życie prywatne. Zastępcy prokuratora generalnego, szefowie prokuratur, prokuratorzy bezpośrednio prowadzący różne ważne postępowania – oni mogą być zagrożeni. Ale nawet oni nie zawsze chcą korzystać z tej możliwości, np. prokurator Olejnik nie chciał. Wprawdzie wypadek, któremu uległ, nie miał z tym związku, ale może trzeba będzie wrócić do kwestii ochrony. Dobrze, że prokurator Olejnik wraca do zdrowia. – Czy musiał pan, jeszcze przed tym wypadkiem, pozbawić go nadzoru nad szeregiem ważnych śledztw? – Prokurator Kazimierz Olejnik został niemal zmuszony do tego z powodu sytuacji, w jakiej się znalazł – przesłuchania w charakterze świadka przez Komisję Śledczą ds. Orlenu. Komisji przekazano akta dotyczące ponad 40 najważniejszych spraw z aferalnymi wątkami orlenowskimi, nadzorowanych przez niego. Skoro został przesłuchany, zaistniała podstawa do wyłączenia go z nadzoru nad tymi sprawami. – Przepisy nie są tu chyba całkowicie jednoznaczne? – Uważam, że w zasadzie nie ma możliwości przyjęcia innej interpretacji. Każdy sprawny obrońca od razu podniesie to, że sprawę nadzoruje prokurator, który był przesłuchiwany przez komisję śledczą zajmującą się tą właśnie sprawą. Z orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika oczywista podstawa do wyłączenia takiego prokuratora. – Przyjmując spiskową teorię dziejów, można powiedzieć, że Komisji Śledczej ds. Orlenu zależało na tym, by tak kompetentny prokurator jak Kazimierz Olejnik nie zajmował się już sprawami związanymi z Orlenem. Ale czy panu nie powinno jednak zależeć na tym, by się zajmował? – Mnie zależało, ale komisja, przecież organ Sejmu, powinna patrzeć również na to, jakie skutki przynoszą jej działania dla interesu państwa i prawidłowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Jeśli komisja przesłuchuje zastępcę prokuratora generalnego, który, jak powszechnie wiadomo, nadzoruje najważniejsze postępowania karne, to jest to działanie ze świadomością, że wymiar sprawiedliwości zostanie osłabiony, bo trzeba będzie wyznaczyć do tych spraw innego prokuratora. Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale jest problem, kim ich zastąpić. Inna sprawa, że i bez spraw z wątkami orlenowskimi prokurator Olejnik miał bardzo dużo pracy i był wręcz przeciążony. Też byłem przesłuchiwany przez tę komisję, uważam, że zupełnie bez potrzeby, bo to był stracony czas, także antenowy. Dziennikarze czekali na to, co powiem, a ja naprawdę nie miałem nic sensacyjnego do przekazania komisji; gdyż sprawy, o które mnie pytano, nie leżą w mych kompetencjach. Członkowie komisji mieli do mnie pretensję, a ja nic nie powiedziałem, prokurator generalny bowiem nie może podejmować żadnych decyzji w jakikolwiek sposób wpływających na indywidualne postępowania. Przez cały okres mego urzędowania nikt nigdy nie próbował wywierać na mnie jakichkolwiek nacisków. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że to nie dałoby żadnych efektów. – Poseł Celiński powiedział, że Komisja ds. Orlenu to „związek przestępczy”. – Tak daleko jak poseł Celiński bym nie szedł, gdyż komisje śledcze mogą mieć w naszej polskiej rzeczywistości istotną rolę do odegrania. Jest to jednak niestety także doskonałe forum do prowadzenia kampanii wyborczej i walki politycznej; forum bardzo medialne, bo posiedzenia były transmitowane w telewizji. Komisja Śledcza ds. Orlenu to po prostu trybuna wyborcza i tak należy ją oceniać. Jako prokurator generalny mam jednak obowiązek stwierdzić, że istnieje podejrzenie popełnienia przez członków tej komisji przestępstw ujawniania informacji objętych klauzulami tajności. Chodzi tu o naruszanie tajemnic śledztwa, tajemnic państwowych oraz służbowych, co stanowi przestępstwo z art. 256 i 266 k.k. W stosunku do niektórych posłów prowadzone są postępowania, bo wprawdzie z tytułu swej funkcji mogą oni mieć dostęp do informacji tajnych, ale nie wolno im ich ujawniać. Tymczasem posłowie z pełną świadomością podawali do wiadomości publicznej informacje tajne i tajne specjalnego znaczenia, dając obywatelom bardzo zły przykład łamania prawa. – Czy często patrzy pan
Tagi:
Andrzej Dryszel









