Separatyści zacierają ręce

Separatyści zacierają ręce

Muammar Kaddafi został pokonany w październiku 2011 r. Władzę po nim przejęła tymczasowa Libijska Rada Narodowa, która miała uspokoić sytuację i przygotować grunt pod wybory parlamentarne. Z pierwszego zadania się nie wywiązała, a powołany przez nią przejściowy gabinet nie sprostał problemom, takim jak uporządkowanie instytucji państwowych, demilitaryzacja lokalnych bojówek, stworzenie nowych sił bezpieczeństwa wewnętrznego czy realizacja podstawowych potrzeb socjalnych.Wzmagał się kryzys, a napięcie rosło. Informacje o aktach przemocy i brutalnym rozprawianiu się z dawnymi zausznikami Kaddafiego obiegały światowe media. Narastały też separatystyczne nawoływania domorosłych polityków z Cyrenajki, która z Trypolitanią nie chce mieć wiele wspólnego. To tam, w Bengazi, wybuchła rewolucja, która przerodziła się w wojnę domową zakończoną po śmierci autora „Zielonej książki”. Konflikt centrum-peryferie, a także polityczne ambicje przywódców klanowo-rodzinnych koterii, lokalnych watażków oraz dżihadystów nie wróżą Libii świetlanej przyszłości – nawet po wyborach. Peryferie i centrum Libia liczy nieco ponad 6 mln mieszkańców, co przy ogromnej powierzchni sprawia, że główne skupiska ludzkie (przede wszystkim nad Morzem Śródziemnym) dzieli nawet tysiąc kilometrów. Taka jest też odległość między Bengazi a Trypolisem. Ponieważ Kaddafiemu nie udało się do końca scentralizować tak rozległego kraju, dzisiejsza Libia składa się z kilku odrębnych ośrodków, z których każdy ma swoje – nierówno rozdzielone – zasoby, jak również elity niezamierzające się nimi dzielić.Widząc nieporadność Libijskiej Rady Narodowej, lokalni przywódcy z Bengazi zaczęli postulować przekazanie znacznej części władzy instytucjom regionalnym w ramach autonomii. Następnie zaczęli rościć pretensje do zasobów bogatego regionu Syrty (między Bengazi a Trypolisem), a także domagali się zmiany prawa wyborczego – ich zdaniem niekorzystnego dla peryferii, a premiującego centrum. Do spontanicznego ruchu autonomii regionów Libii wkrótce dołączył trzeci – Fezzan.Regionalnym siłom, a także ich uzbrojonym milicjom sprzyjała więc nieskuteczność Libijskiej Rady Narodowej. To one zapewniały ludności bezpieczeństwo i dbały o zaspokojenie potrzeb socjalnych. Ich popularność i siła polityczna urosły do tego stopnia, że dziś stanowią poważne zagrożenie dla jedności państwa. Jak twierdzi Jason Pack z Uniwersytetu w Cambridge, „lokalne milicje stały się organami sądowniczymi oraz egzekucyjnymi, a zamiast tworzyć infrastrukturę instytucjonalną, ścigają i likwidują znienawidzonych członków reżimu Kaddafiego, co podoba się Libijczykom, ale nie sprzyja stabilizacji i demokratyzacji”.W kwestii rozwiązania narastającego kryzysu politycznego eksperci prezentują dwa wykluczające się poglądy: federalistyczny i unitarny.Zwolennicy libijskiego federalizmu, tacy jak Akbar Ahmed z Uniwersytetu Amerykańskiego w Waszyngtonie, uważają, że Libia powinna się stać federacją, pod czym z pewnością podpisaliby się lokalni politycy. Szczególnie w Cyrenajce, gdzie dają o sobie znać silne poczucie odrębności i coraz bardziej stanowcze żądania daleko idącej autonomii. „System federalny jest niezbędny do zapewnienia Libii długotrwałej stabilności”, mówi Ahmed. Przyczyna jest banalna – mieszkańcy Cyrenajki nie ustąpią.Innego zdania jest Pack, który twierdzi, że federalizm sprzyja utrwalaniu podziałów i już był w Libii praktykowany (w latach 1951-1963). Z marnym skutkiem, gdyż sprzyjał nieefektywnym rządom, korupcji oraz tworzeniu nadmiernej liczby urzędów – zarówno na poziomie lokalnym, jak i centralnym. „Decydentami i urzędnikami autonomicznych prowincji byli feudałowie dbający jedynie o własne interesy. Podobnie robią dzisiaj przywódcy milicji oraz lokalni notable”, argumentuje brytyjski naukowiec.Według Packa, „kiedy zaczęto eksportować ropę naftową, Libijczycy musieli zrezygnować z federalizmu na rzecz unitaryzmu, ponieważ tylko centralne zarządzanie państwem umożliwiało szybki rozwój ekonomiczny”. Ten stał się możliwy dzięki odkryciu w 1955 r. pierwszych złóż ropy naftowej, będących dziś kością niezgody, zresztą jedną z wielu. Złoża są bowiem nierówno rozłożone. Największe zasoby znajdują się w środkowej Cyrenajce, a także na spornym pograniczu Cyrenajki i Trypolitanii (w rejonie Syrty). Wyborcza mozaika Skład list wyborczych, zarówno w odniesieniu do członków partii politycznych, jak i niezależnych kandydatów, którzy startowali w wyborach parlamentarnych 7 lipca br., odzwierciedla libijską różnorodność oraz konflikty interesów. Stawką jest 200 mandatów w Generalnym Kongresie Narodowym. Jednoizbowy parlament ma wybrać premiera oraz rząd, ale nie zajmie się – jak pierwotnie zakładano – wyłonieniem konstytuanty. Tę Libijczycy wybiorą później. Kiedy? Jeszcze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 29/2012

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa