Z siekierą na egzaminatora

Z siekierą na egzaminatora

Był cichym, pilnym studentem. Zabił asystenta i ciężko ranił wykładowcę. Nikt nie wie, dlaczego

Kamil P., 23-letni student II roku informatyki na Politechnice Gdańskiej, 10 minut przed godz. 14 załatwiał swoje sprawy w dziekanacie. Był spokojny, jak zawsze. Dramat rozegrał się w pokoju 646, na szóstym piętrze; tam znajduje się Katedra Układów i Obwodów. Wszedł do pokoju, w którym siedział dr inż. Czesław S. – 50-letni wykładowca i Krzysztof K., 53-letni asystent, pracownik naukowo-techniczny. Kamil P. miał ze sobą siekierę. Zaatakował Czesława S., który dostał cios w głowę i szyję. Krzysztof K. pospieszył koledze z pomocą. Otrzymał dwa ciosy w głowę. Wezwano pogotowie i straż. Lekarze Akademii Medycznej w Gdańsku kilka godzin walczyli o życie Krzysztofa K. Zmarł na stole operacyjnym. Czesław S. trafił do szpitala wojewódzkiego. Jest ciężko ranny, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Napastnika obezwładniła ochrona politechniki. – Awanturował się – mówi nadkom. Waldemar Sopek, szef komisariatu policji w Gdańsku Wrzeszczu. – Ale nie był pod wpływem alkoholu. Nie wiadomo, czy brał narkotyki.

Literka U

– Czy pani myśli, że gdyby Kamil trzymał tu siekierę, to ja bym z nim mieszkał? – irytuje się kolega z pokoju Kamila w akademiku. Ma dość tych dziennikarskich najść, próbuje przygotowywać się do egzaminu, potrzebuje spokoju, a stał się obiektem zainteresowania. Dzień wcześniej była w akademiku policja.
Na łóżku sprawcy zbrodni leży równo złożona pościel i koc. Nie ma żadnych zdjęć na ścianie, żadnych drobiazgów obok. – Był małomówny, zamknięty w sobie – współmieszkaniec Kamila daje się w końcu namówić na rozmowę. – Chyba nie miał dziewczyny, bo żadna tu nigdy do niego nie przychodziła. Czy przyjaźnił się z kimś? Nie wiem… Narkotyki?! To jakaś głupota, on nawet nie imprezował, przeszkadzała mu głośna muzyka. Czasami przychodzili do niego koledzy z roku, gadali o kolokwiach, zaliczeniach. Do domu w Pułtusku jeździł normalnie, jak każdy… Nic z tego nie rozumiem, on mówił, że jak nie zda, to przeniesie się na uniwerek – młody człowiek zamyśla się i wraca do pracy przy komputerze.
– Jaki był? Normalny – mówi kolega z pokoju obok, student IV roku informatyki. – Mówiliśmy sobie „Cześć” w kuchni, na korytarzu, i tyle.
– Czasem coś u mnie kupował, taki ułożony, spokojny chłopak – dodaje sklepikarz z dołu.
O tym, co się stało, zarówno studenci, jak i wykładowcy mówią niechętnie. – Nie rozumiem – to słowa, które można usłyszeć najczęściej. Nad wejściem do budynku Wydziału ETI powieszono uczelnianą flagę z kirem. Pod drzwi pokoju z numerem 646 jakiś chłopak przyniósł kwiaty. Postawił i szybko odszedł. Na drzwiach dziekanatu ETI wisi kartka, że z okazji 50-lecia wydziału odbędzie się tylko oficjalna uroczystość; wszystkie imprezy rozrywkowe zostały odwołane.
Poza tym… życie toczy się normalnie. Studenci gorączkują się przed egzaminami, szukają swoich nazwisk na listach. Byle nie było przy nich literki „U”. Właśnie taką znalazł Kamil. Oznacza niezdanie egzaminu. A to jeden z najlepszych wydziałów na politechnice. Bardzo wysoko znajduje się w klasyfikacji Komitetu Badań Naukowych, ma międzynarodowe sukcesy. Na informatykę dostają się najlepsi. W konkursie świadectw same piątki nie wystarczą. Musi być co najmniej jedna ocena celująca.

W Internecie

Studenci informatyki nie chcą rozmawiać z dziennikarzami, ale chętnie rozpisują się w Internecie. „Ten wydział zmienia człowieka. Po pierwszym semestrze byłem wypluty. Żarcie, sen, i nauka, nauka… W czasie sesji miałem myśli samobójcze, moi koledzy też… Nigdy nie byłem tak agresywny w stosunku do otoczenia i nie czułem takiej beznadziei, jak wtedy. Ciekaw jestem, jak teraz będą się tłumaczyć wykładowcy z tego, że „produkują” takich studentów Chyba każdy, kto studiował na tym wydziale, wie, że nie należy do normalnych i nie dziwi się temu, co się stało (…) Psychiczne gnębienie, pokazywanie studentowi, że jest nikim – to tutaj normalne”, to głos w Internecie osoby, która podpisała się Eksstudent. „Domagamy się szacunku dla ofiar!!! My, studenci Politechniki Gdańskiej, z niesmakiem i oburzeniem przyglądamy się niektórym komentarzom wydarzenia, które miało miejsce na Wydziale ETI. Nic nie usprawiedliwia tego bezsensownego ataku. Nie znacie doktora S. Nie wiecie, jakim jest pedagogiem, więc nie obrażajcie go!!!” – piszą w Internecie kolejne osoby, sygnowane jako studenci. „Z zemsty na wykładowcy to można mu spuścić powietrze z opon w samochodzie… ale nie zabić” – dodaje Informatyk2. „Skoro przyszedł z siekierą, to od początku wiedział, co chce zrobić. Przywróćcie karę śmierci” – postuluje internauta „Ja”. „Prof. S. dawał kilka razy szansę, można było chodzić do niego na konsultacje, ja chodziłem, pomagał nam. Nie lubi tylko, jak ktoś ściąga” – dodaje w kolejnej korespondencji.
O zmarłym Krzysztofie K. wiadomo, że był zdolny i uczelnia wiązała z nim duże nadzieje. Ale to, że dr inż. Czesław S. należy do wykładowców, do których studenci bardziej się garną, niż boją, potwierdzają zgodnie wszyscy. Studenci mówią o nim z szacunkiem „pan profesor”. – Ten przedmiot to alfabet na wydziale, ale nie da się go „wkuć” na pamięć. Trzeba zrozumieć – mówi mgr Krzysztof Korbut, kolega Czesława S. z pokoju obok, który również prowadzi zajęcia z teorii obwodów. – To ja mam tu opinię głównego „odsiewacza”, nie prof. Czesław. Dobraliśmy się pod jednym względem. Obaj nie lubimy nieuczciwości. Ściągania i – jak mówią studenci – zdawania „na murzyna”, czyli podstawiania na egzaminie kolegi lub podrzucania „gotowców”.

Może był chory?

Nie wiadomo na pewno, czy Kamil P. ściągał na kolokwium. Wykładowcy mówią o podłożonej pracy. O tym, że chyba wszedł na początek egzaminu, a później zniknął. Ale na stole dr. Czesława S. znalazła się jego praca. Dr Czesław poprosił go ponoć, aby przyszedł na egzamin ustny za tydzień. Chciał wyjaśnić incydent. Ale Kamil P. zjawił się dzień wcześniej, z siekierą.
– Przecież wszystko można wyjaśnić i robimy to! Z każdej sytuacji jest wyjście. Kiedyś miałem studentkę, która szantażowała mnie, że jak nie zda, wyskoczy z okna. Uspokoiłem ją, wytłumaczyłem. I zdała! Czy pani wyobraża sobie, co by się działo na tej uczelni, gdybyśmy się bali studentów? – pyta mgr Korbut.
– Nie rozumiem tego. Nic nie tłumaczy takiej agresji – dodaje z rozpaczą. – Jestem przerażony internetową dyskusją, jak można szukać usprawiedliwień takiego czynu? – mówi prof. Aleksander Kołodziejczyk, rektor Politechniki Gdańskiej. – To, że na Politechnice Gdańskiej są wysokie wymagania, niczego nie tłumaczy – dodaje senator Edmund Wittbordt, były rektor PG i obecny pracownik naukowy tej uczelni. – Chciałbym wierzyć, że to tragiczne zdarzenie było wynikiem choroby tego chłopca. Na wszystkich uczelniach zdarzają się przypadki samobójstw, silnych depresji. Także na naszej politechnice. Jeden ze studentów kilka lat temu wyskoczył z okna. W zeszłym roku inny w akcie agresji zdemolował drzwi do dziekanatu Wydziału ETI.
– Można starać się szukać przyczyn w złym traktowaniu przez wykładowców, nieumiejętności nawiązywania kontaktów z rówieśnikami, ale to będą tylko hipotezy – tłumaczy Elżbieta Zubrzycka, psycholog i były wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim. – Na pewno ten student był w ogromnym stresie, stracił kontrolę, może był chory? Szkoda, że o stosunkach między profesorami i studentami dyskutuje się dopiero po takiej tragedii. O tym, że niektórzy wykładowcy – na wszystkich uczelniach – mówią na przykład, że będą prowadzić ustny egzamin tylko przez dwa dni, a kto nie zdąży zdać, to jego sprawa, wiadomo nie od dziś. Także o tym, że nie wszyscy na tych najbardziej obleganych kierunkach mieszczą się w salach wykładowych. Siedzą na parapetach i pod drzwiami.
W czasie uroczystości 50-lecia Wydziału ETI panowała cisza. – Mieliśmy przygotowane przemówienia, ale one dziś nie pasują – mówił rektor Kołodziejczyk. Ofiarom ataku Kamila P. rektor przyznał medale, a ich rodzinom pieniężną zapomogę w wysokości 10 tys. złotych; wystąpił też o odznaczenie Czesława S. i Krzysztofa K. do Prezydenta RP.

Beata Czechowska-Derkacz, współpraca Tomasz Gawiński
dziennikarze „Głosu Wybrzeża”

 

Wydanie: 2002, 25/2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy