Słabo walczy z Kościołem

Słabo walczy z Kościołem

Stosunek gen. Jaruzelskiego do Episkopatu w ocenie radzieckich przywódców

Gromadząc materiał do szerszego tematu związanego z rosyjską doktryną polityczną końca XX w., natrafiłem, być może nie ja pierwszy, na internetowy zapis protokołów obrad Biura Politycznego KC KPZR z lat 80. (tzw. archiwum Bukowskiego). Jedno z posiedzeń tego gremium, datowane na 26 kwietnia 1984 r., wydaje się szczególnie istotne dla oceny polityki gen. Wojciecha Jaruzelskiego z połowy lat 80. Na posiedzeniu tym Andriej Gromyko i Dimitrij Ustinow złożyli obszerne sprawozdanie z rozmów przeprowadzonych z Generałem, prezentującym własny punkt widzenia w kluczowych dla Polski sprawach. Co prawda obecnie uwagę historyków i opinii pulicznej ogniskuje stan wojenny, jednakże lata poprzedzające Okrągły Stół wydają się nie mniej ważne dla poznania uwarunkowań przyszłych zmian ustrojowych w Polsce.
Przekaz, o którym mowa, jest przydatny choćby z jednego względu. Daje świadectwo znacznych różnic między Generałem a ówczesnymi przywódcami ZSRR w podejściu do spraw zapowiadających przyszłe ustrojowe rozstrzygnięcia u schyłku PRL, nie mówiąc o bieżących posunięciach polskich władz.
Biorąc pod uwagę dzisiejsze stronnicze wywody – niekiedy absolutnie nieodpowiedzialne – relacja, o której mowa, przeczy wielu obiegowym stereotypom. Choćby takim jak wypaczone spojrzenie na stosunek państwa do Kościoła, realne możliwości sprawowania władzy przez PZPR, politykę rolną, status tzw. prywatnej inicjatywy czy też orientację międzynarodową.
Nie znam publikacyjnej kuchni wymienionego źródła. Z pewnością jednak nie jest ono rezultatem konfabulacji. Faktograficzny i mentalny rys wypowiedzi osób uczestniczących w posiedzeniu (już bez Leonida Breżniewa i Jurija Andropowa) nie daje podstaw, aby przekaz uznać za niewiarygodny.
Sprawozdanie, przedłożone przez rozmówców Generała członkom Biura na piśmie, liczyło 100 stron maszynopisu, same zaś rozmowy trwały ponoć 10 godzin. W zapisie protokolarnym Gromyko i Ustinow występują jako wprowadzający do dyskusji pod przewodnictwem ówczesnego sekretarza generalnego KPZR – Konstantina Czernienki.
Obrady prowadzone na kanwie tego sprawozdania w tak wąskim gronie ujawniają opinie daleko odbiegające od oficjalnych komunikatów. Elementy krytyki, a nawet negacji w odniesieniu do stanowiska Wojciecha Jaruzelskiego i rządzącej Polską ekipy nie były zatem skrywane. Przywołano nazwiska Mieczysława Rakowskiego i Kazimierza Barcikowskiego jako głównych przedstawicieli „prawicowego” skrzydła w PZPR. Mimo to w wypowiedziach „wierchuszki” dostrzega się szacunek i respekt wobec polskiego przywódcy.
Oczywiste jest, że w relacjach Gromyki i Ustinowa na czoło wysunęły się kwestie związane z rolą partii, uznawanej za centralne ogniwo ustrojowe. Generałowi oznajmiono więc, że w ZSRR „nie może nie pojawić się zaniepokojenie w związku z tym, że jak dotychczas PZPR nie prowadzi aktywnej działalności ideologicznej, a w szczególności słabo walczy z Kościołem”. Według Gromyki „dochodzi do tego, iż tysiące ludzi rzucają się na kolana przed papieżem”. W kontekście papieskich wizyt nie było to zbyt odkrywcze, aczkolwiek pozwalało ilustrować pogarszające się wpływy partii w społeczeństwie.
Odwołanie się do tak obrazowych sytuacji nawiązywało wprost do stanowiska Wojciecha Jaruzelskiego, który na spotkaniu z Ustinowem i Gromyką „ocenił Kościół jako sojusznika (sojuznika), bez którego nie sposób iść dziś naprzód”. Relacjonując członkom Biura ten fragment rozmów, zawiedziony Gromyko oznajmił, iż „ze strony generała nie padło żadne słowo o zdecydowanej walce z knowaniami (proiskami) Kościoła”. Wszystko to było dla przywódców radzieckich wręcz niezrozumiałe, jak bowiem stwierdzono: „Kościół przekształcił się w partię stojącą na pozycjach antypaństwowych”. Niewątpliwie z punktu widzenia Moskwy miało to świadczyć o błędnej orientacji polskich towarzyszy, nierespektujących doktrynalnych aksjomatów, coraz bardziej korygowanych biegiem wydarzeń.
W świetle powyższego dzisiejsze usiłowania niektórych polskich historyków, a co gorsza przemilczenia hierarchów Kościoła muszą co najmniej zastanawiać. Sens wypowiedzi Generała jest przecież jednoznaczny. Nie są one świadectwem propagandowej deklaracji, lecz prezentacją koncepcji napotykającej sprzeciw jakże ważnego – biorąc pod uwagę geopolityczny kontekst – partnera. Nie tego wówczas w Moskwie oczekiwano. W zestawieniu z dzisiejszym krzykiem rozpalonych głów o przekazywaniu przez polskie służby informacji na Kreml, zastanawiać może tak jednostronny i płytki osąd polskiego Kościoła, dokonany przez radzieckie przywództwo. Ciśnie się pytanie: czy znając ujawniane dziś fakty, ówczesna radziecka gerontokracja formowałaby zarzuty bijące w politykę Generała i jego stosunek do polskiego Episkopatu?
Całościowy obraz rozmów zawarł Gromyko w stwierdzeniu, że „Jaruzelski nie dojrzał teraz do ostrego (krutogo) zwrotu w polityce”. Rzecz jasna gwałtowność tego zwrotu miała polegać na ograniczeniu liberalizacji systemu poprzez wykluczenie elementów pluralizmu, uznawanych w Moskwie za srogie pogwałcenie socjalistycznych pryncypiów, zwłaszcza w relacjach z Kościołem.
Generałowi zarzucono wręcz niezrozumienie awangardowej, przewodniej roli partii. Poruszając ten węzłowy dla ówczesnych koncepcji ustrojowych problem, Gromyko stwierdził: „Kwestie budownictwa partyjnego, jeśli można tak powiedzieć, są obce jego naturze (duszy). On bardziej troszczy się o umocnienie w Polsce władzy prezydenckiej”. W tym ostatnim passusie Gromyko miał zapewne na myśli przyszłe rozstrzygnięcia ustrojowe, które – jak wiadomo – pojawiły się w Polsce kilka lat później. Nie zmienia to faktu, że rozważania, wówczas teoretyczne, brano pod uwagę, dostrzegając w nich ryzyko dla całego Układu Warszawskiego.
Opinię Gromyki podzielił Ustinow, zarzucając Generałowi brak pełnej szczerości w ocenie wpływów PZPR. Uznał, że Wojciech Jaruzelski jest słabo związany, mówiąc ówczesnym językiem, z kolektywami robotniczymi i nie rozumie znaczenia podstawowych organizacji partyjnych. Dlatego, jak się wyraził, „musieliśmy mu otwarcie powiedzieć, że w Polsce nie ma obecnie prawdziwej, mocnej partii”.
Uczestniczący w obradach Biura Michaił Gorbaczow również zgłosił wątpliwości co do zamierzeń Generała, który „niewątpliwie chciał przedstawić sytuację w Polsce w lepszym świetle niż jej rzeczywisty obraz”. Gorbaczow uznał więc za konieczne poznanie dalszych planów strony polskiej i wyjaśnienie, czy Wojciech Jaruzelski nie pragnie wprowadzenia z czasem pluralistycznego systemu sprawowania władzy. Pamiętajmy, że jest rok 1984. Gorbaczowowska pierestrojka zrodzi się dopiero za kilka lat, lecz przecież nie z myślą o podważaniu prerogatyw KPZR.
Kolejny, niejako tradycyjny, zgrzyt wywołał temat polityki rolnej. Ciągle żywy ponury mit kułaka przywołano, gdy Generał omawiał sytuację aprowizacyjną. W protokolarnym zapisie czytamy: „Otwarcie powiedzieliśmy Jaruzelskiemu, że pośród ludności wiejskiej w Polsce zachodzi proces rozwarstwienia, co doprowadzi – jeśli sytuacja się nie zmieni – do tego, że partia będzie budowała socjalizm na wsi wspólnie z kułakiem”. Wyjaśnijmy, iż mianem tym określano w ZSRR bogatsze chłopstwo. W konkretnym, polskim wariancie wskazywano na prywatne gospodarstwa rolne o powierzchni kilkudziesięciu, nawet 100 ha. Ponieważ Generał w rozmowie z Gromyką i Ustinowem nie pogłębiał „kułackiego” wątku, oceniono, że podobnie jak Gomułka i Gierek, on także nie zamierza kolektywizować polskiej wsi, tym hardziej że Generał miał wyraźnie zaznaczyć, iż do takich rozwiązań polscy rolnicy nie są gotowi. Tymczasem radzieckie przywództwo uparcie wiązało sytuację aprowizacyjną w Polsce ze strukturą własnościową wsi i wspieraniem przez władze PRL „kułactwa”. Puentując ten wątek dyskusji, Nikołaj Tichonow uszczypliwie zauważył: „I po tym wszystkim oni proszą nas o zboże”.
Nie wdając się w bliższe charakterystyki takiego sposobu myślenia członków Biura, łatwo dostrzec, jak zakodowane schematy doktrynalne mogły wpływać na bieg politycznych zdarzeń i konkretne decyzje.
Znaki zapytania pojawiły się również w odniesieniu do polityki zagranicznej Polski. Nie negując jej zgodności z polityką międzynarodową ZSRR, dostrzegano, że polskie kierownictwo rozbudowuje kontakty z Zachodem bardziej, niż wynikałoby to z relacji Generała. Gromyko zaznaczył, jakoby „centralne i średnie ogniwa aparatu gospodarczego w wielu przypadkach hamowały rozwój polsko-radzieckich stosunków ekonomicznych i nadal spoglądały w stronę Zachodu”.
Znamienną i niemal humorystyczną z dzisiejszej perspektywy manierą jest często występujące w różnych kontekstach wypowiedzi przywódców KPZR pojęcie „niedojrzałości”. Oczywiście odnoszono je do różnych procesów i zjawisk społecznych w naszym kraju. Domniemywać można, że tą docelową dojrzałością mogła szczycić się jedynie KPZR, aczkolwiek i jej dziejowy horyzont – mówiąc zgryźliwie – szybko się zawężał. Ową dojrzałość czy też niedojrzałość Polski do socjalizmu bądź też, jak niektórzy dziś bajdurzą, komunizmu charakteryzuje niezwykle trafnie głos obecnego na posiedzeniu Biura Konstantina Rusakowa. Powiedział on m.in.: „Polska nazywając się socjalistycznym państwem, nigdy nie była socjalistyczna w pełnym rozumieniu tego słowa”.
Nic dodać, nic ująć, zwłaszcza w zestawieniu z paplaniną o polskim komunizmie, programowo wciskanym nawet dzieciom i młodzieży w podręcznikach szkolnych.
Po 20 latach od przywoływanych wyżej faktów można chyba rozważniej formułować historiozoficzne tezy, aby wywodzona z nich polityka nie była permanentną zemstą za odważne czyny.

 

Wydanie: 03/2007, 2007

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy