Śląskie Westerplatte

Śląskie Westerplatte

Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób zginęli obrońcy katowickiej wieży Obrona wieży stała się legendą. Czymś w rodzaju śląskiego Westerplatte. Kazimierz Gołba napisał zaraz po wojnie książkę o obrońcach wieży. Po latach powstał film „Ptaki ptakom” według Wilhelma Szewczyka, z przepiękną muzyką Wojciecha Kilara. Szukam świadków tamtych wydarzeń. Kilkanaście adresów, telefonów i ciągle ta sama odpowiedź: – Bardzo przepraszam, ale ojciec (dziadek, mąż…) już nic panu nie powie. Umarł. Wreszcie ktoś odpowiada: – Tak, to ja jestem Tadeusz Czylok. Z moich pięciu kolegów, harcerzy września 1939 r., z którymi razem byliśmy na punkcie obserwacyjnym, nie ma już nikogo. We wrześniu 1939 r. Czylok pełnił służbę na punkcie obserwacyjnym katowickiego Domu Powstańców. Mógł pozostać w mieście lub dołączyć do wycofującego się wojska. Postanowił walczyć dalej. Jego życie byłoby długą, pełną heroizmu opowieścią. Został odznaczony Medalem za 1939 Rok, Krzyżem AK, Krzyżem Oświęcimskim, Medalem Wolności i Zwycięstwa. Ma też Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski. – Tylko niech pan nie robi ze mnie bohatera – mówi. – W obronie Katowic przed Niemcami miałem swój epizod i to wszystko. Szósta salwa Niemcom nie udało się wkroczyć do Katowic „bez jednego wystrzału”. Miasto broniło się cały czas. Broniła się również wieża spadochronowa. Do 4 września. Gdy Freikorps nie dał sobie rady, podeszli żołnierze Wehrmachtu. Szturm trwał ponad cztery godziny. Niemcy musieli ściągnąć działo. Dopiero szósty strzał okazał się celny. Niemieccy korespondenci donieśli, że ganek na wieży został rozbity, a balustrada zwisła. Co się stało z obrońcami? W książce Gołby i w filmie „Ptaki ptakom” po ostrzale artyleryjskim na wieżę wdzierają się Niemcy i zrzucają harcerki i harcerzy w dół. Ale w dokumentach nie ma takiej relacji. Są opowieści pozwalające tylko domniemywać, że tak mogło być. Woźnica, który przewoził zwłoki zabitych harcerek i harcerzy, zeznał po wojnie, że było dziesięć ciał, a niektóre z nich wprost zmiażdżone. Gertruda Langer zeznała, że była pod wieżą po jej zdobyciu i widziała około dziesięciu ciał chłopców i dziewcząt niemających ran, leżących w nienaturalnych pozycjach. Ojciec Norberta Persicha zobaczył pod wieżą zwłoki dwóch harcerek i kilku harcerzy z powykręcanymi rękami i nogami. Stanisław Ryter opowiedział, że widział, jak podczas pierwszej godziny szturmu na wieżę jedna z harcerek spadła na ziemię. Potem na górę wdarli się członkowie Freikorps i zwlekli obrońców na dół. Jeszcze inny świadek twierdził, że widział wcześniej, jak niektórzy harcerze sami opuszczają wieżę. Kim byli? Tadeuszowi Czylokowi udało się ustalić, że służbę na dwóch punktach obserwacyjno-meldunkowych w parku Kościuszki – na wieży triangulacyjnej i wieży spadochronowej – pełnili na zmianę harcerze z V MDH im. Stanisława Staszica, ze względu na kolor chust zwanej czarną piątką: Stanisław Białecki, Antoni Kłapsia, Jan Kloska, Lamla, Jerzy Ochojski, Norbet Persich, Herbert Słota, Alfons Szenk, Szymik, Herbert Witkowski i Jerzy Włosik. Kiedy Norbert Persich opuszczał wieżę spadochronową, spotkał się pod nią z grupą harcerzy i powstańców, którzy mieli zamiar wejść na górę. Według jego pisemnej relacji, dzieciaki miały po 12, 13 lat, a na rękawach herby Lipin, Wirku i Rudy Śląskiej. Były uzbrojone. Według innej relacji, byli to harcerze z Rudy Śląskiej i Orzegowa. Kolejny świadek opisał, że przyszli do niego na obiad trzej harcerze z wieży, którzy opowiedzieli, jak seriami z karabinu maszynowego odpędzili Niemców, a byli z którejś z drużyn gimnazjalnych z Katowic, jeden mieszkał w Mikołowie, a dwóch w Ligocie. Kilka lat temu Zenon Filar postanowił opowiedzieć publicznie o wieży spadochronowej. W momencie wybuchu wojny Filar był uczniem mysłowickiego gimnazjum. Od młodości prowadził notatki. Potem skończył szkołę filmową, współuczestniczył w powstaniu kilkudziesięciu filmów. Organizował też Wydział Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim. Opowiedział, że po śmierci siostry udało mu się przypadkowo odnaleźć część swoich notatek z września 1939 r. Był pod wieżą spadochronową. Jeszcze 3 września. Zapisał nazwiska harcerzy i harcerek. Czylok zweryfikował te informacje. Okazało się, że jedna z osób z listy wcześniej opuściła Katowice, inna zginęła gdzie indziej, jeszcze inna odnalazła się po wojnie. Strzały i śmierć Rozkaz Hitlera: „Zabijać bez współczucia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 38/2003

Kategorie: Historia