Ślepa kiszka Europy

Ślepa kiszka Europy

Ilekroć szukałem roboty, sprawdzałem najpierw, czy nie będę musiał się wstydzić za nowego szefa. Chodziło o to, żeby był odważny i mądrzejszy ode mnie albo przynajmniej nie mówił bez przerwy, że ciągle się uczy, a postępów nie było widać. Żeby się upewnić, trzeba było pytać naokoło, bo nie było jeszcze Twittera, najlepszego dzisiaj lusterka zawartości mózgu osoby publicznej. Nie było też dostępu do ruchadeł leśnych, a prezydenci USA nazywali się poważniej. Wpadłem właściwie tylko raz. Mój ówczesny nowy przełożony zwykł witać każdy nowy projekt z następującą troską: a blacha na dupę?! Jak dobrze wiadomo, w dziennikarstwie można zarobić kopa za myślenie i za niedostatek myślenia o skutkach wystąpienia publicznego. Dlatego tak ważna jest blacha na właściwym miejscu u wszystkich szefów, którym odwagi wystarcza ledwie na nieustanne myślenie: „żeby mnie tylko prezes nie sczyścił”. Weźmy TVPiS, tam tę blachę chirurgicznie przesunięto głębiej, ale bez ukrywania, gdzie ona się znajduje. Fanatycznie żartobliwy program „W tyle wizji” jest anatomicznie najdojrzalszym przykładem użycia tej taktyki w pozorowaniu dziennikarstwa. W wojsku jasno się mówi o zabezpieczeniu tyłów i wycofaniu na z góry upatrzone pozycje. Na każdym froncie najważniejsza jest kwestia: dokąd wiać w razie czego. Łatwo zauważyć, że jest już u nas grupka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 51/2018

Kategorie: SZOŁKEJS