Ślub dla Jamesa i Paula

Ślub dla Jamesa i Paula

Konserwatywny premier Cameron przeforsował w Izbie Gmin małżeństwa par homoseksualnych Burzy nie było. Owszem, dyskusja w parlamencie była gorąca, ale nikt nawet nie pomyślał, by debatować nad tym, czy homoseksualizm jest naturalny, a geje przydają się społeczeństwu. W Izbie Gmin Krystyny Pawłowicz made in UK się nie znajdzie. „Dobrze, że w Izbie Gmin nie padły żadne homofobiczne słowa”, komentował dziennikarz „Timesa”. Za legalizacją związków małżeńskich par homoseksualnych głosowało 400 parlamentarzystów, 175 było przeciwnych. Już niedługo w Wielkiej Brytanii, a dokładnie w Anglii i Walii, bo tam będzie obowiązywać nowe prawo, jeśli zaakceptuje je Izba Lordów (Szkocja cieszy się w tym zakresie szeroką autonomią), ślub wezmą nie tylko John i Jane, lecz także James i Paul. A konserwatywna, mieszczańska Wielka Brytania przyjęła to ze wzruszeniem ramion. Długa droga – To ważny gest. Dla mnie ma również znaczenie osobiste, bo sam jestem gejem. Uważam, że teraz wielu ludzi o orientacji homo- czy biseksualnej będzie miało silniejsze poczucie wspólnoty z krajem, w którym mieszkają! – nie kryje radości Matthew, którego spotykamy podczas spaceru w okolicach London Bridge. – Jak można mówić, że żyjemy w równym społeczeństwie, jeśli przez cały ten czas tak ważna instytucja nie była dostępna dla rzeszy obywateli? – pyta. W 63-milionowym kraju jest ok. 2,6 mln zadeklarowanych homoseksualistów. Na Wyspach bardzo wiele się zmieniło od czasu głośnego procesu Alana Turinga. Podczas II wojny światowej ten genialny matematyk przyczynił się do odczytania niemieckich szyfrogramów. Ale gdy w latach 50. na jaw wyszła jego orientacja, ojczyzna poddała go upokarzającemu procesowi sądowemu. Turing przeszedł chemiczną kastrację, a w 1954 r. popełnił samobójstwo. Po latach poprzedni premier Gordon Brown przeprosił w imieniu państwa rodzinę Turinga. Kontakty homoseksualne na Wyspach zalegalizowano dopiero w 1967 r., i to nie bez kontrowersji. Droga do pełnej zmiany w postrzeganiu mniejszości była jednak wciąż daleka. – Ta ustawa była początkiem. Paradoksalnie drugim kamieniem milowym stało się wprowadzone przez prawicowy rząd późniejsze prawo zakazujące „promocji homoseksualizmu”, w oczywisty sposób dyskryminujące osoby o orientacji homoseksualnej. To wywołało prawdziwą mobilizację wielu ludzi. Przyśpieszyła ona liberalizację prawa – opowiada prof. Leslie J. Moran z Birkbeck College, wybitny specjalista od prawa ochrony mniejszości na Wyspach. Cameron w awangardzie To znak czasu, że projekt małżeństw forsował prawicowy premier David Cameron. Robił to, mimo że jego pozycja na jakiś czas zostanie zachwiana. – To bardzo ciekawy ruch, bo premier nie ma w tym oczywistego interesu politycznego. Chce chyba powiedzieć swoim posłom, że muszą iść do przodu. Jak ujmuje to torysowska minister ds. równouprawnienia, mają być partią dla kraju, w którym ludzie chcą żyć – tłumaczy Kate Nash, socjolożka z Goldsmith’s College. – Cameron przekonuje, że ten ruch jest częścią tradycyjnej polityki konserwatystów promującej małżeństwo – stałe związki jako podłoże społeczeństwa. Chce dopuścić do małżeństw jak najwięcej ludzi. W tym sensie to klasyczna polityka torysów – mówi Leslie Moran. Bo w pierwszym szeregu Partii Konserwatywnej dominują dziś „nowi torysi”. Gdy w 2005 r. Cameron przejmował ster dryfującego od lat statku Conservative Party, postawił sobie ambitny cel: generalny remont wszystkich pokładów. Z jednej strony, schował na strych portrety „torysowskiej świętej” Margaret Thatcher. To właśnie wspomnienie o Żelaznej Damie i jej reformach gospodarczych sprawiało, że przez lata torysi byli wieczną opozycją. I choć w praktyce obecne reformy wprowadzane przez rządzących mają wyraźny posmak gorzkiego lekarstwa Thatcher, Cameron zrobił wiele by przynajmniej na poziomie werbalnym przestawić swoją partię na „współczujący konserwatyzm”. Z drugiej strony, Cameron ogłosił, że torysi stawiają na ekologię („Mój rząd będzie najzieleńszym rządem w historii Wielkiej Brytanii!”). No i bardzo zdecydowanie poparł wprowadzenie małżeństw homoseksualnych. – Wierzę mocno w instytucję małżeństwa. Pomaga ludziom w tworzeniu więzi i uważam, że powinniśmy pozwolić, by małżeństwa zawierali również homoseksualiści. Oczywiście chodzi tu o równość. Ale także o to, by nasze społeczeństwo było mocniejsze – mówił tuż przed głosowaniem. A posłanka Margot James ostrzegała swoje ugrupowanie, że jeśli nie pójdzie ono po rozum do głowy, podzieli los Partii Republikańskiej w USA.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2013, 2013

Kategorie: Świat