Smerfy w wieku dojrzałym

Smerfy w wieku dojrzałym

Dlaczego smerfy są niebieskie, jakie mają zapatrywania polityczne i czy feministki słusznie oskarżają je o mizoginizm Z Nine Culliford i Hendrikiem Coysmanem rozmawia Agata Grabau Pokolenie lat 80. miało więcej okazji do oglądania zachodnich kreskówek niż jego poprzednicy. Jedną z regularnie nadawanych bajek, gromadzących przed telewizorami tłumy, były „Smerfy”. Przed emisją serialu znali je w Polsce nieliczni, od 1987 r. były rozpoznawane wszędzie, a głos Wiesława Drzewicza kojarzył się wszystkim ze złym Gargamelem. Ale smerfy nie narodziły się na ekranie – powstały w Belgii w 1958 r. jako postacie komiksowe. I teraz hucznie obchodzą 50. urodziny. O tym, dlaczego smerfy są niebieskie, jakie mają zapatrywania polityczne i czy feministki słusznie oskarżają je o mizoginizm, opowiedzieli: żona ich twórcy, Pierre’a Culliforda (znanego jako Peyo) – Nine oraz Hendrik Coysman, szef firmy IMPS, zarządzającej prawami autorskimi do „Smerfów”. – Pani przyjazd wiąże się z obchodami 50. urodzin smerfów. Jednak tylko do Polski przyjechała pani osobiście. Dlaczego akurat do nas? Nine Culliford: – W pozostałych krajach reprezentowała nas córka, teraz jednak miała zaplanowaną inną podróż. Chętnie skorzystałam z okazji, tym bardziej że nie jest to moja pierwsza wizyta w Polsce. Byłam tu wcześniej na wycieczce, bardzo mi się tu spodobało i chciałam wrócić. Hendrik Coysman: – Mamy zresztą „firmowy” związek z waszym krajem – jeden z naszych rysowników, Ludo Borecki, ma polskie korzenie. Urodził się wprawdzie w Belgii, ale jego matka jest Polką. Współpracuje z naszym studiem już od 1994 r., najpierw przy przygotowywaniu tła i drobniejszych elementów, a od 2002 r. rysuje albumy o smerfach. – A czy znają państwo polskich twórców komiksów? NC: – Tak, słyszałam o kilku. Rysownik „Thorgala”, Grzegorz Rosiński… Zdaje się, że również René Goscinny, twórca „Asteriksa i Obeliksa”, ma polskich przodków. – Proszę przypomnieć naszym czytelnikom historię powstania smerfów. NC: – Peyo zawsze chciał stworzyć postacie małych krasnali, gnomów. Wykorzystał swój pomysł przy komiksie „Johan et Pirlouit” (w Polsce znany pod tytułem „Johan i Sójka”), gdzie smerfy pojawiają się po raz pierwszy. Miały być tylko bohaterami epizodycznymi, ale tak spodobały się czytelnikom, że Peyo zdecydował się narysować je już jako postacie główne. Jakiś czas zastanawiał się nad wyborem koloru ich skóry. Miały różnić się od ludzi. Chowały się w trawie, musiały być niewidoczne, dlatego odpadały kolory jaskrawe: żółty czy czerwony. Równocześnie nie mogły się zlewać z otoczeniem, dlatego nie pasował także zielony. I tak, drogą eliminacji, pozostał nam niebieski. Sama nazwa smerfów (Les Schtroumpfs) powstała kilka miesięcy wcześniej. Siedzieliśmy razem przy śniadaniu, Pierre jadł omlet i w pewnym momencie chciał poprosić o solniczkę. Potrzebne słowo wyleciało mu w tym momencie z głowy, poprosił zatem przyjaciela, żeby podał mu „tego… no, tego smerfa”. Być może miał na to wpływ język niemiecki – trochę wcześniej byliśmy na wycieczce w Niemczech – i stąd podobieństwo do niemieckiego Strumpf, skarpeta. Wyraz wpadł nam w ucho i przez cały dzień zabawialiśmy się, zamieniając różne wyrazy na słowo smerf. Peyo postanowił zapamiętać to słowo na wypadek, gdyby miało mu się jeszcze kiedyś przydać. W ten sposób powstała nazwa małych ludków i ich charakterystyczny język. A dziewięć miesięcy później, 23 października 1958 r., Pierre narysował pierwsze smerfy. Odtąd zdominowały one jego pracę i aż do śmierci w 1992 r. pracował już przede wszystkim nad kolejnymi częściami tego komiksu. Skąd się biorą małe smerfy – W pierwszych odcinkach komiksu wszystkie smerfy wyglądają jednakowo. Nie mają też oddzielnych imion, mówią do siebie „Smerfie”. Kiedy zaczęły się od siebie różnić? NC: – Komiks się rozwijał i ludziki nie mogły wciąż tytułować się nawzajem tylko jako „Smerfy”, musiały jakoś się do siebie zwracać. Dlatego Peyo zaczął nadawać im cechy charakterystyczne, dość schematyczne – okulary dla inteligenta Ważniaka, tatuaż na ramieniu Osiłka. HC: – Smerfy zyskiwały własne cechy i osobowość, ale nie zachwiało to ich poczucia wspólnoty. Różniły się, ale nadal tworzyły zwarte społeczeństwo i współpracowały. – Ile właściwie jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau