Śmierć za kratkami

Śmierć za kratkami

Od trzech lat w Polsce rośnie liczba samobójstw wśród aresztantów i skazanych Kilka dni po śmierci trzeciego z morderców i porywaczy Krzysztofa Olewnika, w niedzielę 25 stycznia, samobójstwo popełnił 24-letni więzień w zakładzie karnym w Goleniowie. Jego śmierć tylko potwierdza tę prawdę, że w więzieniach ludzie odbierają sobie życie z najrozmaitszych powodów i w najrozmaitszych sytuacjach. Samobójca z Goleniowa był w zupełnie odmiennym położeniu niż Robert Pazik, który powiesił się w Płocku. Miał życie przed sobą, skazano go tylko na rok i cztery miesiące (z ustawy o zapobieganiu narkomanii oraz za paserstwo i udział w pobiciu), miał wyjść już 29 marca, nie był uznany za niebezpiecznego, u strażników miał dobrą opinię. Więzienie było dla niego niemal jak wakacje – jednoosobowa cela, telewizor, lektury, regularne posiłki. Napisał wniosek o przedterminowe zwolnienie, we wtorek miał otrzymać przychylną odpowiedź. W niedzielę powiesił się na prześcieradle przywiązanym do uchwytu półki, na której stał telewizor. Przyczyny ma ustalić śledztwo, ale, jak to zwykle w przypadku więziennych samobójstw bywa, najprawdopodobniej niczego nie ustali na pewno. Można więc tylko się zastanawiać, czy był to nagły atak depresji i autodestrukcji, czy jakaś zła wiadomość „z wolności”, czy groźby i znęcanie się innych więźniów (nie bez powodu dostaje się pojedynkę). – Należy przypuszczać, że był zagrożony i wyizolowany z grupy więźniów. Miał jednak dobre opinie psychologiczne, nic nie wskazywało na to, że zdecyduje się na taki krok, przecież czekał na przedterminowe zwolnienie – mówi Leszek Bartoś z ZK Goleniów. Gdy w więzieniu dochodzi do samobójstwa, z reguły jest to zaskoczeniem dla psychologów. Ich wcześniejsze prognozy przeważnie nie wykazują, że więzień, który się zabił, miał skłonności samobójcze. Rodzi to przypuszczenia, iż takie zgony w rzeczywistości są morderstwami. Tymczasem nie chodzi tu o udział osób trzecich, lecz po prostu o błędne diagnozy. – Przecież Pazik, który w Płocku był od 9 do 19 stycznia, miał w tym czasie trzykrotne konsultacje psychologiczne. Żadna nie wykazała, że może odebrać sobie życie. Tyle że więzień, który postanowił się zabić, na ogół jest spokojny, nawiązuje kontakt, rozmawia logicznie. On już rozdał role po swojej śmierci, wyjaśnił sobie wszystkie sprawy. Żaden psycholog nie wyczuje, że ktoś taki za parę dni się powiesi – tłumaczy mjr Luiza Sałapa, rzecznik służby więziennej. Powód zawsze się znajdzie Choć indywidualne motywacje targnięcia się na życie w więzieniu zwykle trudno ustalić, to stały zestaw przyczyn sprawiających, iż skazani są pod tym względem grupą szczególnego ryzyka, jest znany i opisany przez specjalistów. Za kratami przebywają przeważnie – choć nie zawsze – dość młodzi, agresywni mężczyźni, reagujący impulsywnie, od najwcześniejszych lat przyzwyczajeni do brutalności w relacjach międzyludzkich i do nieliczenia się z innymi, źle znoszący dyscyplinę więzienną oraz ciasnotę w celi. Pochodzą często z rodzin rozbitych i dysfunkcjonalnych, od lat nadużywają alkoholu i narkotyków, nie mają pracy ani na wolności, ani w więzieniu (wśród skazanych też panuje bezrobocie). W takich okolicznościach o akt autoagresji nietrudno. Samo znalezienie się za kratami i życie w warunkach odosobnienia może być szokiem nie do wytrzymania – dlatego dość często samobójstwa popełniają ludzie tymczasowo aresztowani oraz z niskimi wyrokami, którzy po raz pierwszy dostali karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Nie może więc dziwić, że w naszych więzieniach i aresztach, mimo ścisłego nadzoru, współczynnik samobójstw jest przeciętnie dwa razy wyższy niż na wolności. Do tego dochodzą jeszcze powody szczególne, typowe dla podskórnego więziennego „drugiego życia”. Mjr Sałapa nie słyszała, by ktokolwiek został skazany za zmuszanie więźnia do samobójstwa. Nigdy nie należy jednak lekceważyć przymusu lub szantażu, jakiemu poddawany jest więzień, a także jego rodzina zostająca na wolności. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak silna może być presja czy wręcz tortury, stosowane przez współwięźniów, mające skłonić wybraną osobę do odebrania sobie życia. Gdy w Goleniowie i w Czarnem 20 lat temu wybuchł wielki bunt, spowodowany tym, że wbrew obietnicom składanym więźniom przez część posłów Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego amnestia nie objęła recydywistów, doszło do kilkudniowych walk, było wielu rannych, ale w Goleniowie zginęła „tylko” jedna osoba – więzień, na którym koledzy szybko dokonali samosądu, przypuszczając, że wcześniej kapował. Kiedy powiem sobie dość W kwietniu, też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2009, 2009

Kategorie: Kraj