Smutek pustych hal

Polska branża targowa przeżywa najgłębszy kryzys w swojej historii

– Największe przywiązanie do targów wykazują zwiedzający – uważa Bogusław Zalewski, prezes Polskiej Korporacji Targowej. I niestety, wydaje się, że chyba już tylko oni. Do targów bowiem, jak do tanga, trzeba dwojga – żeby zwiedzający mieli co zwiedzać, muszą być i wystawcy korzystający z powierzchni targowej. Tych zaś ubywa w zastraszającym tempie, a branża targowa, niegdyś rozwijająca się szybciej od całości gospodarki, dziś tonie w głębokim kryzysie. Gospodarka, choć niemal niezauważalnie, jeszcze się jednak rozwija. Branża targowa – zwija, i to bardzo szybko.
Mówi się, że targi jak barometr reagują na kondycję gospodarki. W Polsce ta reakcja nastąpiła z pewnym poślizgiem – ale za to jest bardzo silna i przypomina tąpnięcie. Od 1999 r. liczba wystawców i wielkość wynajmowanej powierzchni zmniejszyły się o prawie 32%. Liczba miast, w których odbywają się targi, spadła z 25 do 14.

Koniec prosperity

Organizatorzy imprez targowych również się wykruszają – w 1998 r. zajmowały się tą działalnością 34 firmy, dziś zostało już tylko 26 – i niestety, przędą coraz cieniej, bo minęły czasy, gdy przygotowywanie targów i wystaw należało do najbardziej rentownych działów naszej gospodarki. Stąd też coraz częściej może dochodzić do takich sytuacji jak w ubiegłym tygodniu w Warszawie, kiedy to organizatorzy targów Polska-Wschód musieli dawać odpór rozsierdzonym uczestnikom grożącym im sądem i żądającym zwrotu pieniędzy. Wystawcy dali się namówić do udziału w imprezie, która, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, bynajmniej nie była poważnym forum nawiązywania kontaktów między firmami polskimi i rosyjskimi, lecz małą wystawą bez jakiegokolwiek znaczenia.

Wśród organizatorów imprez prym wiodą, co zrozumiałe, Międzynarodowe Targi Poznańskie (354 tys. m kw. zajętej powierzchni wystawienniczej). W dobie kryzysu mocni zyskują, a słabi tracą. Stąd też MTP zwiększyły swój udział w rynku targowym do 55%, a największą imprezą w Polsce są targi budownictwa BUDMA (ponad 50 tys. m kw.). Następne miejsce zajmują Kielce, które dość niespodziewanie są dziś drugim po Poznaniu najważniejszym polskim miastem targowym. Stało się tak głównie za sprawą Salonu Przemysłu Obronnego, który w minionych latach nabrał sporego znaczenia dzięki debatom nad przezbrojeniem naszej armii. Na dalszych pozycjach są Katowice, Warszawa, Łódź i Kraków.

Każdy ma kłopoty

Jednak nawet i najmocniejsi przeżywają kłopoty. Przykładem rozpoczynające się 17 czerwca 74. Targi Technologii Przemysłowych i Dóbr Inwestycyjnych. Kiedyś była to najważniejsza impreza targowa w Polsce. Jeszcze w ubiegłym roku zjawiło się na niej 1060 wystawców, którzy zajęli 28 tys. m kw. Teraz będzie tylko 820 wystawców na zaledwie 17,8 tys. m kw. To pokazuje, że nasz kraj nie jest dziś najlepszym rynkiem zbytu dla nowoczesnych technologii. Inna sprawa, że mimo tak drastycznego spadku liczby chętnych do udziału w targach organizatorzy nie planują obniżki ceny metra kwadratowego powierzchni wystawienniczej. Od czterech lat obowiązuje kwota 80 dol. za metr (ponad trzy razy taniej niż w Moskwie bądź Hanowerze). – Ale przewidujemy rabaty dla tych, którzy zgłosili się najwcześniej i wykupili cały pakiet naszych usług. Poza tym cena powierzchni to zaledwie 20% pełnych kosztów wystąpienia targowego – bronią się przedstawiciele MTP.
Niezależnie od kryzysu gospodarczego polski rynek targowy był rozdmuchany ponad miarę. Dość powiedzieć, że odbywało się u nas ponad 60 rozmaitych imprez budowlanych. Nawet bez załamania w budownictwie nie mogły na siebie zarobić. Specjaliści przewidują dziś, że w targowej branży zostanie kilkanaście najmocniejszych firm. Reszta będzie musiała zwinąć działalność. – W Europie każdego roku odbywa się prawie półtora tysiąca targów o znaczeniu światowym. U nas imprez tej rangi nie ma wcale. Im dłużej będzie trwać kryzys gospodarczy w Polsce, tym gorzej. Przetrwają ci, którzy oferują najlepszy produkt po konkurencyjnej cenie – mówi Bogusław Zalewski.


Targi w Polsce i w Niemczech
Największy w III RP rozkwit wszelkich targów i wystaw przypadł na lata 1998-1999, gdy nasza gospodarka już bardzo zdecydowanie zwalniała obroty. Łączna powierzchnia zajęta przez wszystkie imprezy targowe przekraczała w obu tych latach 930 tys. m kw., a liczba wystawców sięgała 43 tys. W 2001 r. targi zajmowały 644 tys. m kw., zaś liczba wystawców spadła do 30 tys. Wiadomo już, że w tym roku regres się pogłębi. W 1995 r. targi w Polsce odbywały się w 25 miastach, dwa lata temu – w 20, a w roku bieżącym już tylko w 14.
To dosyć skromne liczby, jeśli zważyć, że w Niemczech targi odbywają się w ponad 200 miastach i zjawia się na nich 227 tys. wystawców, którzy zajmują 8,9 mln m kw. Nad Renem kryzys też dał się we znaki. Różnica jest jednak taka, że u naszych sąsiadów rekordowy był rok 2000, gdy wszystkie wskaźniki wzrosły do nienotowanego wcześniej poziomu: liczba wystawców – 234 tys., wielkość zajętej powierzchni – 9,1 mln m kw. Regres targowej branży w Niemczech jest więc niemal niezauważalny


Ilość imprez targowych w Polsce

1996 r. 259
1997 r. 283
1998 r. 284
1999 r. 285
2000 r. 236
2001 r. 233

 

Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Gospodarka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy