Sojusz(e) Napieralskiego

Sojusz(e) Napieralskiego

Kongres nie zakończył walki o władzę w SLD, ale ją rozpoczął FLESZ NUMER 1 Mamy kolejny sondaż. I kolejny raz podobne wyniki. Platformie spada, PiS bez zmian, SLD bez zmian. Gdzie idą więc rozczarowani wyborcy PO? Gdyby mieli poglądy prawicowe, poszliby do PiS. Ale PiS-owi poparcie nie rośnie. Może więc jest tak, że są to wyborcy o poglądach centrolewicowych, którzy chętnie oddaliby swój głos na partię lewicową? Tylko że ta lewica, która jest, absolutnie ich do niczego nie zachęca… Spójrzmy, co tam się dzieje. FLESZ NUMER 2 Jeszcze zanim zaczął się kongres SLD, w sobotę rano, dla Polsatu wypowiadał się Grzegorz Napieralski. I mówił tak: „Twierdzicie, że za mną stoi stary aparat. A spójrzcie, kto za mną stoi. Za mną są młodzi ludzie, a Olejniczaka popiera Janik ze Szmajdzińskim. Więc za kim jest stary aparat?”. FLESZ NUMER 3 Kilka godzin później, już po wygranej, Napieralski proponuje na stanowisko sekretarza generalnego Marka Nawrota, działacza z Wielkopolski, rocznik 1953. Którego główną zaletą, jak tłumaczono, jest brak jakichkolwiek ambicji politycznych. Dzień później, 1 czerwca, nowy przewodniczący zaproponował listę siedmiu swoich zastępców. Na pierwszym miejscu umieścił na niej… Jerzego Szmajdzińskiego. Za nim była Jolanta Szymanek-Deresz, związana z Aleksandrem Kwaśniewskim i popierająca Olejniczaka. Tę dwójkę nowy przewodniczący zamierzał obudować piątką swoich zwolenników – Katarzyną Piekarską, a także m.in. szefem śląskich struktur SLD Zbigniewem Zaborowskim oraz struktur łódzkich – Krzysztofem Makowskim. Zamysł się nie powiódł – delegaci przystali na Szmajdzińskiego, Szymanek-Deresz i Piekarską, uzupełnionych o Longina Pastusiaka. Pozostałych odrzucili. Koncepcja „bierzemy całą władzę, a Szmajdzińskiemu i Szymanek-Deresz dajemy miejsce dla dekoracji” nie wypaliła. Jak to interpretować? Jeśli chodzi o Grzegorza Napieralskiego, odpowiedź jest prosta – stary aparat, nowy aparat, młodzi działacze to dla niego tylko plakietki. A wyniki wyboru wiceprzewodniczących? Czyżby delegaci przestraszyli się sobotniego wyboru? I chcieli jakoś odkręcić sytuację? Chyba najbliższa prawdy wydaje się odpowiedź, że delegatom najbardziej zależało na utrzymaniu jedności SLD, czyli zachowaniu pewnej równowagi. Wynik wyborów był jednoznaczny – 231:210, to znaczy 52:48. Z kongresu SLD wyjechał jako partia podzielona, niezadowolona z siebie, co zresztą było widać gołym okiem. Czy Grzegorz Napieralski będzie potrafił ją pozszywać? Jak się wygrywa wybory w SLD Nowy przewodniczący nie ma łatwej sytuacji, choćby z tej prostej przyczyny, że nie wygrał wyborów dlatego, że uwiódł ludzi SLD jakąś nadzwyczajną charyzmą i powalił na kolana wielkimi dokonaniami. Nic z tych rzeczy, Napieralski był trzy lata sekretarzem generalnym, więc każdy mógł się przekonać, co potrafi. I tak naprawdę pokazał jedynie to, że potrafi zbudować wewnątrz partii skuteczną i większościową koalicję i napuścić ją na swoich przeciwników. Ale to 1 czerwca się skończyło. Od tego dnia Napieralski nie może już opowiadać, że chce dobrze, tylko Janik z Nikolskim go blokują, i obiecywać kolejnym działaczom kolejne stanowiska. Po pierwsze, dlatego że część już rozdał, po drugie, że z większości obietnic się nie wywiązał (1 czerwca do domu wróciło kilku wiceprzewodniczących in spe i kilku sekretarzy generalnych), po trzecie, dlatego że coraz mniej ma do zaoferowania. Do niedawna żelaznym argumentem każdego przewodniczącego partii były miejsca na listach wyborczych. To był gorący towar. Ale lewica w sondażach (tych dla niej najlepszych) ma 9-12% głosów, a to oznacza, że z okręgu wyborczego do Sejmu wchodzi jeden jej kandydat, w wyjątkowych wypadkach – dwóch. Czyli lokalny lider. Pole manewru szefa partii (który zresztą zadeklarował, że zamierza prawo układania list wyborczych scedować na organizacje wojewódzkie) jest więc tu minimalne. SLD musiałby mieć w sondażach minimum 17%, by walczyć o 90-100 mandatów. Czy to jest możliwe? Owszem, jeżeli lewica rozszerzy się poza SLD-owskie getto. A czy Napieralski, który budował swoją pozycję jako „patriota SLD”, kontrastując to z „patriotą LiD”, czyli Olejniczakiem, będzie zdolny do takiego przewartościowania? W butach Olejniczaka? W pierwszych dniach po wyborczym zwycięstwie Napieralski wykonał polityczny tour, spotykając się m.in. z Aleksandrem Kwaśniewskim, Włodzimierzem Cimoszewiczem i prof. Januszem Reykowskim. Najmniej wiemy o rozmowie z Kwaśniewskim – poza tym, że były prezydent, na co liczył nowy przewodniczący, nie udzielił mu publicznego poparcia. Rozmowa była więc pewnie przyjemna i miła

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 24/2008

Kategorie: Kraj