Spadek po Papuszy

Spadek po Papuszy

Syn cygańskiej poetki wylicza: wydawali jej książki, robili spektakle, a co ja z tego mam? Myślą, że jak biedny, to głupi? Oprócz zwykłych polskich imion trzy córki i syn Władysława Wajsa noszą cygańskie przydomki. Wajs też ma przydomek – Tarzan. Tak wołali za nim od małego. Jego matka miała przydomek Papusza, czyli Lalka. Naprawdę nazywała się Bronisława Wajs i była sławną poetką cygańską. – Mądra i piękna kobieta – podkreśla Wajs, który zastanawia się, czy mówić Cygan, czy Rom. Powinno być Rom, ale jak to by brzmiało: romska poetka? – No, powiedz pan, jak by brzmiało? Przedwczoraj wrócił znad niemieckiej granicy. Właściciel firmy przewozowej wynajął go do sprowadzenia samochodu. Wajs zdążył przed podwyżką akcyzy, więc jest zadowolony, ale to krótka radość. Za dwa dni mitręgi wziął 150 zł. – Byliśmy i jesteśmy marginesem – mówi, mając na myśli Cyganów, a nie kierowców wynajmowanych do ściągania używanych aut. Mieszka w Skarżysku-Kamiennej na osiedlu Milica z córką, zięciem i wnukami. – Jestem biedny – powtarza – mój skarb to rodzina. O swojej biedzie mówi często i łączy ją z cygańskim losem. Nie rozrabiać i nie kraść Córka i zięć w pracy, wnuczki w szkole. Świeci słońce, jest ciepło, niedaleko las. Ziemia jeszcze nie pachnie, ale jakoś tak bez pytania przypomina się czas taborów. Władysław Wajs – rocznik 1944 – pamięta wsie, przez które ciągnęli w swej ptasiej wędrówce Cyganie. Wylicza: 10, 15 albo i więcej wozów. Cyganeczki biegały po prośbie, bo trzeba było jeść. Czasem Cygankę złapali i obili. Cygański wójt meldował o przybyciu taboru miejscowej władzy i wysłuchiwał uwag kończonych sakramentalnym: „Tylko mi nie rozrabiać i nie kraść”. Często wędrujący tabor otaczała milicja. – Jak za Niemca – podkreśla Wajs. Mundurowi eskortowali ich do granic województwa, kazali się wynosić i nie wracać. Ale gdy bulgotały kociołki, do ognisk i śpiewu ściągali nawet gadżo – nie-Cyganie. Przy ognisku objawił się poetycki geniusz Papuszy. Wajs opisuje to dziś bardzo zwyczajnie, mówiąc: – Mama pięknie śpiewała i tańczyła. Sama Papusza wykładała teorię natchnienia inaczej: to syreny układają piosenki, a ludzie je słyszą i śpiewają. Umiała wróżyć, śpiewać i pisać Czas i miejsce narodzin Papuszy są niepewne. Ona sama podawała datę 1909 r. i miejsce Wołyń, ale rok 1910 i Lublin jako rodzinne miasto figurują w legitymacji ubezpieczeniowej, którą trzyma w szafie Władysław Wajs. Papuszę odkrył Jerzy Ficowski – poeta i badacz życia polskich Cyganów. Spotkał ją w 1949 r. pod Stargardem Szczecińskim i namówił do spisywania wierszy. Ficowskiego, który wędrował i mieszkał z Cyganami, chwyciła za serce cudowna świeżość tej poezji. Zainteresował Papuszą ważnych ludzi ze świata wysokiej literatury, przede wszystkim Juliana Tuwima, który wystarał się dla niej o stypendium z ministerstwa. Tuwim pisał: „Miła i droga Poetko! (…) Najusilniej namawiam Panią do dalszego pisania wierszy. Gdyby były potrzebne jakiekolwiek książki lub pisma, w ogóle wszystko, co mogłoby przyczynić się do dalszego rozwoju Pani talentu i do pomnożenia wiedzy, proszę mnie o tym zawiadomić, a wszystko załatwię”. – Tuwim był kolegą mamy – mówi z dumą Wajs. – To bardzo się jej podobało. Papusza nosiła w sobie głód nauki. Pochodziła z biednego szczepu Polska Roma. Jej ojciec zmarł, gdy miała pięć lat. Ojczym, Jan Wajs, słynął z zmiłowania do kart, tęgiego picia i gry na harfie. Matka słuchała we wszystkim męża, toteż ani im w głowach było posłać dziewczynę do szkoły. Wspólnie pokpiwali z zapędów 12-letniej analfabetki: „No, będziesz pani nauczycielka!”, więc ona radziła sobie sama. Prosiła wiejskie dzieci, żeby objaśniały jej alfabet. Kradła kury, nosiła je do znajomej Żydówki, a ta uczyła ją czytać i pisać. Zapisała się do biblioteki. „Czytałam, czytałam, aż mnie oczy bolały”, zanotowała w swoim pamiętniku. Cyganie gardzili Cyganką, która czyta i pisze, pluli na Papuszę, rzucali w nią kamieniami. Ale ona nigdy nie wyrzekła się swej krwi. Umiała wróżyć, tańczyć, śpiewać – pod tym względem była typową dziewczyną z taboru, lecz także poetką, która potrafiła zaśpiewać, że własne serce kocha jak ogień, i umiała swój śpiew zapisać. Jej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2002, 2002

Kategorie: Reportaż