Jak się robi największy festiwal filmowy w historii Polski Artur Liebhart – założyciel i dyrektor największego w kraju festiwalu filmów dokumentalnych Millennium Docs Against Gravity. Laureat Paszportu „Polityki” 2021 w kategorii kultura zdalna. Jak nastrój po Paszportach „Polityki”? – Wstyd się przyznać, ale ta nagroda wzbudza mieszane uczucia. Kultura przez pandemię znalazła się w opłakanym stanie, sytuacja wciąż jest dramatyczna, więc kiedy człowiek dostaje taką nagrodę, w takich okolicznościach przyrody, to stara się być powściągliwy w fetowaniu sukcesów. Mam nadzieję, że będę jedynym w historii Paszportów odbiorcą takiej nagrody, a kultura wróci na swoje miejsce. Nie da się ukryć, że rok 2020 był bardzo ciężki dla kultury i ludzi, którzy ją tworzą. Jako Millennium Docs Against Gravity musieliście zredefiniować wszystkie plany, stworzyć nowy wzorzec festiwalu filmowego. – To był ogromny sprawdzian dla nas wszystkich. Również dla organizatorów szeroko pojętego życia kulturalnego. Instytucje działające zarówno na poziomie lokalnym, jak i ogólnokrajowym zostały postawione przed zasadniczym pytaniem: co jest w obliczu kryzysu najważniejsze? Na ile kultura jest ważna dla samych organizatorów, a zarazem na ile oni są potrzebni swojej publiczności. Z naszej pozycji, to znaczy festiwalu filmowego, który od ponad dekady rokrocznie organizowany jest w kilku polskich miastach w tym samym czasie, najważniejszym wyznacznikiem było zachowanie ciągłości i kontaktu z widzami. Właśnie dlatego jeszcze przed wprowadzeniem pierwszego, marcowego lockdownu podjęliśmy decyzję o przeniesieniu festiwalu z początku maja na wrzesień. Była to jedna z najlepszych decyzji, jakie nasz zespół wspólnie podjął. W poprzednich latach organizowaliście festiwal wyłącznie w kinach, ale w tym roku pandemia wymusiła na was wprowadzenie formuły hybrydowej – część wydarzeń odbywała się na dużym ekranie, a część w internecie. Jak udało się tak błyskawicznie dostosować do nowych warunków? – Sytuacja była nowa i dynamiczna. Na początku maja, a więc w terminie, w którym co roku planowo odbywał się nasz festiwal, trochę naprędce i przy wsparciu dwóch istniejących platform VOD zorganizowaliśmy wydarzenie online: Docs Against Isolation. Ta skromna inicjatywa, która miała być nagrodą pocieszenia, namiastką Millennium Docs Against Gravity, zgromadziła aż 65 tys. widzów. To o tyle zaskakujące, że pokazaliśmy zaledwie 40 filmów, które nasi widzowie znali z poprzednich edycji, a nawet mogli je zobaczyć w telewizji. Inna sprawa, że analizując zasięgi tego wydarzenia, zauważyliśmy, że nasze filmy były oglądane zarówno w Warszawie, jak i w takich wsiach jak Wambierzyce, gdzie wcześniej nie udało nam się dotrzeć. Ten spektakularny wynik pokazał nam więc, że ludzie są spragnieni kina, a tego typu formuła online może dać im poczucie wspólnoty w tym trudnym czasie. I że we wrześniu musimy być przygotowani na dwa scenariusze – festiwalu stacjonarnego w kinach i online. Również ze względu na wciąż niepewną sytuację epidemiologiczną. – Im bliżej września, tym więcej energii poświęciliśmy na przyglądanie się nastrojom, emocjom i postawom w społeczeństwie. Braliśmy pod uwagę choćby to, jaki wpływ na stosunek ludzi do przebywania w instytucjach kultury mają zaostrzające się reżimy sanitarne i wprowadzane ograniczenia. Poczuliśmy, że przy wysokim progu strachu najprawdopodobniej konieczne będzie wprowadzenie formuły hybrydowej, uwzględniającej zarówno kina, jak i platformę VOD. Przyszedł wrzesień, festiwal rozpoczęliśmy tradycyjnie w kinach w siedmiu polskich miastach i zobaczyliśmy zaskakujący efekt. Na pierwszy rzut oka było widać, że ludzie nawet w tym trudnym czasie chcą chodzić na nasze filmy. Aby dać widzom więcej komfortu psychicznego, zorganizowaliśmy pokazy w większej liczbie sal niż w latach poprzednich. Pozwoliło to rozrzedzić publiczność, dać poczucie bezpieczeństwa, co zaowocowało 65 tys. widzów w kinach. Nawiasem mówiąc, to najlepszy, tuż po Wenecji, ubiegłoroczny wynik festiwalu filmowego na świecie. Natomiast dwa tygodnie później przenieśliśmy imprezę w przestrzeń wirtualną, gdzie pokazaliśmy 100 filmów i przyciągnęliśmy dodatkowe 101 tys. widzów. Mówiąc obrazowo, przeskoczyliśmy skocznię, która na potrzeby tego wywiadu może symbolizować popularność festiwali filmowych w Polsce. A noty za styl chyba też były dosyć wysokie, skoro dostaliśmy ten Paszport. MDAG przyciągnął łącznie 170 tys. widzów i tym samym










