Specjalista od koncertów

Specjalista od koncertów

Jarre spopularyzował muzykę elektroniczną, ale największą sławę przynoszą mu muzyczne widowiskowa Raz już odwołał w Polsce koncert. Nie doszedł też do skutku ten planowany na 80. urodziny Jana Pawła II w 2000 r. Tym razem o mały włos sytuacja się nie powtórzyła. Jean Michel Jarre, obdarzany całkiem słusznie przydomkami w rodzaju „mag syntezatorów”, występował w naszym kraju po raz pierwszy osiem lat temu. Miał wtedy zagrać w Katowicach i Warszawie. Warszawski koncert się nie odbył, bo jak mówiono nieoficjalnie, przed koncertem w Spodku na konto nie przelano honorarium artysty. Katowice ponoć miały szczęście tylko dlatego, że jego menedżer wyłożył już pieniądze na transport sprzętu. Historia zatoczyła koło i jeszcze kilka miesięcy temu wielkie sierpniowe wydarzenie w Gdańsku wisiało na włosku. Jak nie wiadomo, o co chodzi… Pomysłowi uczczenia 25-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania „Solidarności” występem takiego specjalisty od spektakularnych widowisk jak Jarre nie można odmówić sensu. Przecież dla współczesnych konsumentów kultury i informacji obalenie muru berlińskiego najpewniej kojarzyć się będzie z koncertem „The Wall” Rogera Watersa. A spektakle Jarre’a zwykle odbijają się szerokim echem na świecie. Wiedziały o tym władze Egiptu, gdy zaprosiły go, by zagrał w milenijnego sylwestra pod piramidami. Chodziło o przypomnienie światu, że Egipt to nie tylko państwo, gdzie turystów atakują terroryści. Ale „Przestrzeni wolności” mogłoby w ogóle nie być. Dopiero w lipcu przedstawiciele artysty, Fundacji Gdańskiej, Instytutu Lecha Wałęsy i TVP podpisali porozumienie o realizacji koncertu 26 sierpnia w Gdańsku. Przedtem organizatorem miała być Agencja Kontakt, ale nie mogła dogadać się z TVP. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jak twierdził szef Agencji, Grzegorz Furgo, telewizja nie chciała się zgodzić na ich warunki finansowe, a oni wyliczyli koszty na 8 mln zł. Z menedżerami Jarre’a zaczęli rozmawiać bezpośrednio TVP i prezes Instytutu Lecha Wałęsy. W rezultacie koncert się odbędzie. Ma kosztować prawie 1,4 mln euro, a artysta nie weźmie za niego honorarium. Ale przy okazji podrożały bilety. Początkowo miały kosztować symboliczne euro, potem ich cena miała nie przekroczyć 30 zł, a w końcu sprzedawano je w po 33, 55 i 66 zł – tyle że z wliczonym dojazdem komunikacją miejską. Rozmach imprezy, jak na Polskę, jest niespotykany, kilkanaście tirów ze sprzętem, dwie ogromne sceny itd., ale w porównaniu z innymi spektaklami supergwiazdy muzyki elektronicznej budżet wygląda skromnie. Koszt ostatniego koncertu Jarre’a w Pekinie szacuje się na 3-6 mln euro. Ale i tak wszystkich się nie zadowoli, odezwało się paru działaczy „Solidarności” z pretensjami o wycinkę drzew i wydawanie miejskich pieniędzy na przygotowanie terenu. Wiadomo, że koncert potrwa około dwóch godzin, a wraz z Jarre’em wystąpią 50-osobowa orkiestra filharmonii oraz 30-osobowy chór Uniwersytetu Gdańskiego. Jarre zamierza wykorzystać architekturę Stoczni Gdańskiej, wykona specjalną kompozycję z motywami „Murów” Jacka Kaczmarskiego oraz chce zadedykować utwór Janowi Pawłowi II i wkomponować jego portret w scenografię. Guinness za Guinnessem Światło i dźwięk – imponujące plenerowe widowiska z laserami, feerią świateł i efektów wizualnych to już swego rodzaju wizytówka Jarre’a. Podobno zaczęło się to przypadkiem, po prostu chciał jakoś urozmaicić występ z syntezatorami, które „nie wydawały się zbyt seksowne”. Dzięki koncertom o wiele częściej niż do annałów muzycznych trafia do Księgi Rekordów Guinnessa. W 1979 r. w Paryżu grał dla miliona widzów, siedem lat później w Houston było ich 1,3 mln, w 1990 r. w paryskiej dzielnicy La Defense zebrało się 2,5 mln słuchaczy, a rekord padł w Moskwie siedem lat później – 3,5 mln. W milenijnego sylwestra globalną, dwumiliardową widownię zapewniła koncertowi pod piramidami w Gizie telewizja. – Ten koncert będzie najlepszy w mojej dotychczasowej karierze – zapowiada Jarre. Powtarza, że będzie to dla niego wyjątkowe przeżycie. Pewnie wypada mu wierzyć, chociaż wielkim przeżyciem były dla niego także wyjazd do Chin czy występ na Akropolu, a koncert „Dwanaście marzeń sennych Słońca” pod piramidami był „spełnieniem marzeń”. Właściwie wyjątkowe przeżycia ma z góry zagwarantowane, bo na miejsce koncertu zawsze wybiera niezwykłą scenerię: Akropol, londyńskie doki, wielkie place Houston, Paryża czy Lyonu. Jak twierdzi, najważniejszy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Kultura