Spoglądając na Moskwę

Spoglądając na Moskwę

Nie jesteśmy dla Rosjan autorytetem i nie mamy im czym zaimponować. Przestańmy ich nauczać i pouczać (szkic do „nauki o polskiej polityce wschodniej”) Dziwna jest ta polska „polityka wschodnia”. Wydawałoby się, że powinna być przede wszystkim sztuką użytkową, a tu – wielkie puste słowa, sentymenty, duch romantyzmu i całkowity brak pomyślunku praktycznego, pozytywistycznego. Wybałuszamy oczy na polityków zachodnich, którzy, nie oglądając się na nas, poklepują przyjaźnie Putina po ramieniu i robią z Rosją kokosowe naftowe i inne interesy. Jak to – a my? Przecież Rosję znamy lepiej, jesteśmy mostem między nią a Zachodem – macie chodzić przez ten most! A że most dziurawy, załatajcie sobie. Nic o nas i o Rosji bez nas! Bóg jest z nami! Rosja kala nasze wartości! To barbarzyńcy, dzieciobójcy. Gdzie wasza europejska solidarność? W rurze przez Bałtyk? Rusofobi wszystkich krajów, łączcie się! Oczywisty jest fakt, że społeczeństwa wyzwolone spod dominacji komunizmu są uprzedzone do Rosji, prawnej sukcesorki ZSRR, i nie zawsze chcą dostrzec, że główną partią opozycyjną wobec rządów Putina są komuniści. Niektórym komentatorom zbyt łatwo przychodzi przyrównywanie Putina do Stalina oraz zrównywanie Rosji z ZSRR. Stąd swoiste „antyrosyjskie lobby” Bałtów, do którego Polacy przystąpili bez zastanawiania się i z satysfakcją. Wszystkich nas uradowała Ukraina. Swojego Wałęsy ani Walentynowicz co prawda nie mieli, ale znalazła się para oligarchów, która w społeczeństwie całkowicie pozbawionym świadomości prawnej, skorumpowanym do cna potrafiła przejąć władzę, obnażając na chwilę korupcję i znajdując jednoczącego część mieszkańców wroga – Rosję. Uradował nas przede wszystkim ten wspólny wróg i nie chce nam się wierzyć, że za chwilę na Ukrainie mogą się obudzić nie mniej silne fobie antypolskie. Rosja ze swoją naftą i rynkiem potrzebna jest Ukrainie i owym oligarchom bez porównania bardziej niż polskie zarozumialstwo. Potrzebne są im też pieniądze, których Polska nie ma, a mają je na Zachodzie ci, którzy z Rosją dobrze żyją. I sporo pieniędzy zachodnich trafi na Ukrainę przez Rosję, a nie przez Polskę. Przesłanie Giedroycia i Mieroszewskiego już się spełniło – Ukraina jest wolna, jednak jej wolność wcale nie musi być tożsama z antyrosyjskością, bo nie będzie się to opłacało ani jej, ani oligarchom ukraińskim, którzy sprawują władzę. Polska jest tylko pionkiem w tej grze i przykro, że nasi ministrowie nie zdają sobie z tego sprawy. Rok temu Włodzimierz Cimoszewicz zakomunikował: „Stworzenie Ukrainie, Mołdawii i Białorusi perspektywy członkostwa w Unii i NATO jest naszym zadaniem strategicznym numer jeden (…). Musimy zbudować wewnątrz Unii lobby krajów myślących podobnie o polityce wschodniej”. Przepiękna romantyczna utopia. W ramach takiego myślenia, oderwanego od „żywego życia” (jak powiedziałby romantyk Dostojewski), Cimoszewicz mógłby spokojnie dopisać do tej listy i Rosję. Nie zrobił tego, gdyż Rosja potrzebna mu była do roli wroga, przeciwko któremu mamy się zjednoczyć. Nie wziął pod uwagę faktu, że zaprogramowanie kulturowe mieszkańców Ukrainy, Mołdawii i Białorusi jest krańcowo różne od zaprogramowania europejskiego; jest natomiast bardzo bliskie zaprogramowaniu rosyjskiemu – z kolektywizmem, brakiem świadomości prawnej w ogóle i szacunku dla praw jednostki-obywatela w szczególności, z dużym dystansem władzy od społeczeństwa itd. Przecież Białorusini z radością przyłączyliby się do Rosji, a nie do żadnej UE, gdyż przy braku świadomości obywatelskiej, świadomość narodową posiada tam jedynie garstka opozycji. Ukrainę i Mołdawię ratuje przed chęcią połączenia z Rosją nacjonalizm sporej części ich mieszkańców. I tylko on. A od kiedy nacjonalizm jest wartością w UE? Szanse Ukrainy i Mołdawii na przystąpienie do Unii w najbliższym półwieczu są minimalne, Białorusi – żadne. Po co więc antagonizować Rosję? Sobiepaństwo „To, co uprawia Rosja, przynajmniej w sektorze paliwowym w krajach Europy Środkowej, to nowy imperializm gospodarczy”, palnął swego czasu były szef UOP, Zbigniew Siemiątkowski. I nikt nie dał mu po łapach za głupotę polityczną i dyplomatyczną oraz brak profesjonalizmu. Niedojrzałość Siemiątkowskiego i jemu podobnych polega na tym, że bzdurzą sobie, że wciąż istnieje sprawna instytucja pod nazwą Rosja, która jest w stanie kontrolować każdy element rzeczywistości. Nikomu do głowy nie przyjdzie, że skoro poza kontrolą instytucji pod nazwą Polska mogli/mogą działać sobiepańsko Kulczyk, Pęczak, Dochnal i wiele innych prominentnych osób, w Rosji taka działalność jest jeszcze częstsza i łatwiejsza. Skoro w Polsce nie ma szacunku dla państwa, bo prawo działa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 32/2005

Kategorie: Opinie